Obecnie Czołgi kojarzone są głównie z World of Tanks, ale kilkadziesiąt lat temu gracze w naszym kraju wymawiający tę nazwę mieli na myśli niepozorną produkcję na Pegasusa.
Istnieją gry, których nie wspominamy za często. Jednak, gdy już wrócimy do nich pamięcią, to uderzenie nostalgii potrafi być przytłaczające. Sama ostatnio miałam taki moment, gdy nagle w odmętach mojej pamięci zapaliła się zakurzona lampka z napisem Tank 1990.
Ta produkcja rodem z Pegasusa – dla wielu Polaków znana pod swojską nazwą „Czołgi”, na długo przed tym, jak zwykło się tak określać World of Tanks – to nie tylko bardzo dobra pozycja sama w sobie, ale również świetny przykład jak prosty koncept mógł wciągnąć na długie godziny. Dziś poczytamy sobie o tym wspaniałym, chociaż z perspektywy czasu wątpliwym moralnie tytule.
Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.
Kup Abonament Premium Gry-Online.pl

Nie ma co ukrywać, że w latach 90. koncepcja praw autorskich była dla wielu osób w naszym kraju raczej obca. Jeśli chodzi o „dystrybucję gier”, prym wiodły bazarki, a w wielu polskich domach gościł Pegasus, czyli mówiąc wprost – podróbka legendarnego Famicoma/NES-a od Nintendo.
Jak można się spodziewać – jaki sprzęt, takie tytuły. Dlatego też na jednym z legendarnych kartridży z rodzaju „100 w 1” lub „168 w 1” mogliśmy natrafić na pozycję o dość bezpośrednim tytule – Tank 1990. Była to wciągająca pozycja, w której kierowało się czołgiem broniącym bazy przed falami przeciwników.
Czy część z Was zdziwi się, jeśli zdradzę, że ten tytuł odnosił do pirackiej wersji pewnej oryginalnej gry? Tak, w rzeczywistości za produkcję odpowiadało bowiem Namco, a jej oficjalna nazwa to Battle City.
Przykład Battle City pokazuje, jak bardzo za sprawą panującego w tamtych czasach ustroju byliśmy w tyle za resztą świata. Mówimy tutaj bowiem o produkcji, która w tym roku skończy 40 lat – Battle City ukazało się po raz pierwszy na wspomnianym Famiconie w 1985 roku.
Jej piracka wersja ujrzała światło dzienne dopiero 5 lat później (trzeba oddać, że zastosowano tu wyjątkowo „kreatywne” nazewnictwo). Tymczasem wśród rodzimych graczy tytuł ten zaczął się rozprzestrzeniać dopiero po premierze Pegasusa w 1991 roku.

Jak na produkcję z lat 80. przystało, gameplay nie był zbyt rozbudowany. Jak już wspomniałam na początku, nasze zadanie polegało na obronie bazy (oznaczonej kultową już ikoną orzełka) przed przeciwnikami. W tym celu przejmowaliśmy kontrolę nad czołgiem i strzelaliśmy do napływających wrogów, dopóki nie wybiliśmy w pień wszystkich przewidzianych na dany poziom jednostek. Oczywiście nie było to takie do końca proste. Twórcom należy oddać, że pomimo ograniczeń sprzętowych potrafili stworzyć angażującą rozgrywkę, która czasem potrafiła napsuć krwi.
Cała gra podzielona została na szereg etapów. Każdy z nich oferował określony układ umocnień, wpływający na to, w jaki sposób przebiegała cała obrona. Mieliśmy więc w pełni zniszczalne mury, wodę, przez którą nie mogło nic przejechać, stal dającą się uszkodzić tylko, jeśli dysponowaliśmy ulepszonym czołgiem, oraz rośliny skutecznie ograniczające widoczność. Dawało to swego rodzaju pole do eksperymentowania i tworzenia własnych strategii. Dodatkowo, jeśli posiadaliśmy dwa pady, mogliśmy zaprosić do zabawy znajomych lub rodzinę.
Sami przeciwnicy również nie byli armią klonów. Twórcy przygotowali bowiem kilka modeli różniących się statystykami. Jako iż mówimy tutaj o grze wiekowej, to jak możecie się spodziewać, rozchodzi się tutaj głównie o proste różnice wizualne, prędkość poruszania czy ilość „zdrowia”.
Co równie istotne, część oponentów mogła przynieść nam specjalne wzmocnienia ułatwiające rozgrywkę. Gra na każdym etapie posyłała na nas określoną liczbę czołgów połyskujących na jaskrawy, różowy kolor. Gdy w nie strzeliliśmy, w losowym miejscu pojawiał się jeden z dostępnych power-upów. Łącznie twórcy przygotowali ich osiem rodzajów i każdy dawał inny efekt. W efekcie mogliśmy na chwilę unieruchomić przeciwników lub umocnić swoją bazę.
Na zakończenie dodam jeszcze pewną ciekawostkę. Przeglądając odmęty Internetu, natrafiłam na wieść, że piracka wersja oferowała więcej etapów, niż oryginalne Battle City. Trzeba przyznać, że to dość interesująca praktyka.

O dziwo, w tytuł można bez problemu zagrać oficjalnie na współczesnych urządzeniach. Jest on bowiem jedną z produkcji wchodzących w skład kolekcji Namco Museum Archives Vol 2. Paczka ta jest dostępna na PC (na Steamie za 79 zł, obecnie w promocji za 19,75 zł) oraz konsolach Xbox One, Xbox Series X/S, PlayStation 4 i PS5. Oczywiście istnieją też mniej oficjalne rozwiązania, ale tę kwestię pozostawiam już Waszej kreatywności.

Retro Gaming
Cykl Retro Gaming rozwijamy od października 2023 roku. Polecamy teksty wchodzące w jego skład. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:
Dziękujemy za przeczytanie artykułu.
Ustaw GRYOnline.pl jako preferowane źródło wiadomości w Google
Więcej:To miasto ma swoją gamingową dzielnicę. Całą masę ulic nazwano na cześć kultowych gier
8

Autor: Agnieszka Adamus
Z GRYOnline.pl związana od 2017 roku. Zaczynała od poradników, a teraz tworzy głównie dla newsroomu, encyklopedii i promocji. Samozwańcza specjalistka od darmówek. Uwielbia strategie, symulatory, RPG-i i horrory. Ma też słabość do tytułów sieciowych. Spędziła nieprzyzwoicie dużo godzin w Dead by Daylight i Rainbow Six: Siege. Oprócz tego lubi oglądać filmy grozy (im gorsze, tym lepiej) i słuchać muzyki. Największą pasją darzy jednak pociągi. Na papierze fizyk medyczny. W rzeczywistości jednak humanista, który od dzieciństwa uwielbia gry.