Mijają lata, a gracze dalej „wysyłają je do kuchni”. Brakuje banów za dyskryminację, a w obliczu toksycznego traktowania fanki Valoranta mogą liczyć tylko na siebie.
Ewa Ichniowska
Może się wydawać, że ze względu na szeroki wybór ciekawych bohaterek Valorant jest bardziej przyjazny dla graczy płci żeńskiej niż niektóre zdominowane przez mężczyzn strzelanki. Niestety, także fanki FPS-a od Riotu spotykają się z seksistowskim traktowaniem, które zniechęca do gry.
Mamy do czynienia z szeroko rozpowszechnionym, powtarzającym się zjawiskiem, które nie powinno mieć miejsca w 2022 roku, gdy liczba źeńskich graczy stale wzrasta. Kobiety w grach nie są już rzadkością czy błędem statystycznym, a częścią społeczności i ważną grupą docelową. Niestety, dalej muszą walczyć o akceptację i traktowanie na równi przez innych fanów, jak i twórców gier.
Fanki Valoranta mogą liczyć na siebie nawzajem. W wątku na Reddicie rozpoczętym przez saikissidekick, która pytała o wskazówki, jak ignorować seksistowskich graczy, wypowiedziało się wiele kobiet, które miały podobne przeżycia. Użytkowniczka qm94 poradziła, by poczekać z używaniem mikrofonu – najpierw zobaczyć, jak będzie zachowywać się drużyna i odzywać się dopiero wtedy, gdy upewnisz się, że nie grasz z toksycznymi ludźmi. Ten pomysł poparło ponad 300 osób.
Użytkowniczka Melthiela przyznała, że już stosuje się do tej zasady, ale bez skutku:
(…) to nic nie daje, jak tylko otworzę usta ktoś zaczyna mnie przedrzeźniać piskliwym głosem, inny mówi mi, że mam wracać do kuchni, kolejna osoba pyta o rozmiar biustu, a jeszcze jakiś zaczyna zgrywać rycerza na białym koniu z tekstami typu „Oni po prostu nie potrafią przegrywać, skarbie” albo „Nie martw się, kochana, świetnie ci idzie!”
Kolejnym ze sposobów na unikanie dyskryminacji ze względu na płeć jest ukrywanie swojej nazwy gracza w ustawieniach, lub zmiana na taką ksywkę, która nie zdradza, czy ma się doczynienia z kobietą czy mężczyzną. Ten pomysł również jest popularny wśród fanek Valoranta.
Wiele użytkowniczek radzi, by nie czuć oporów przed blokowaniem seksistowkich graczy i raportowaniem toksycznego zachowania – nie warto tracić nerwów. Niestety, zgłaszanie problemu studiu często nie przynosi rezultatów.

Pomimo wysiłków, które studio podejmuje, by reprezentować mniejszości poprzez swoje postacie, Riot nie reaguje wystarczająco stanowczo na skargi grających kobiet. Jak pokazują statystyki z 2021 roku, przytoczone przez Matthew Archambaulta, dyrektora od współpracy z e-sportem, ok. 30%-40% graczy w Valorancie jest płci żeńskiej.
Przedstawiciel Riot Games podkreślał, że zachęcanie zawodniczek do profesjonalnego grania w Valoranta jest ważnym celem studia, i przedstawił inicjatywy, mające ożywić scenę żeńskiego e-sportu. Okazuje się jednak, że Riotowi dalej sporo brakuje w kwestii poważnego traktowania grających kobiet i ich sytuacji.
Użytkowniczka qm94 wyjawiła, że przez lata zgłaszania problemu seksistowskiego traktowania, otrzymała odpowiedź na report od Riotu tylko jeden raz. Pretty_Sharp zauważa, że choć widzi wątki poruszające temat seksizmu w grze co tydzień, nic się nie zmienia.
Powodem ignorowania problemu przez Riot może być fakt, że zbanowani gracze mogliby w łatwy sposób stworzyć nowe konto i wrócić do gry. Użytkowniczka acidity_ ma jednak nadzieję, że nawet tymczasowy ban i konieczność zaczynania od nowa w końcu zniechęciłby winowajców.
Użytkownik a_randomsoul wskazał na rozwiązanie, które Valorant mógłby „pożyczyć” od Overwatcha – przycisk „unikaj jako członka drużyny”. Dzięki niemu, toksyczni gracze mogliby zostać wykluczeni przez społeczność.
W idealnym świecie, powtarzające się szczególnie toksyczne zachowanie powinno prowadzić do stałego bana, i być traktowane na równi z jakąkolwiek negatywną ingerencją w grę. Niestety, w sytuacji, w której nie można liczyć na reakcję studia pozostaje wytworzyć mentalną odporność na zaczepki albo grać w gronie przyjaciół.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu.
Ustaw GRYOnline.pl jako preferowane źródło wiadomości w Google
11