Porównania z FromSoftware są nieuniknione, ale twórcy Lords of the Fallen 2 chcą stworzyć prawdziwy sequel i coś więcej niż tylko klona Dark Souls.
Twórcy Lords of the Fallen 2 odrobili pracę domową i wiedzą, jak uniknąć powtórzenia błędów poprzednich odsłon serii. Tak przynajmniej zapewniają deweloperzy pracujący nad kolejnym wcieleniem niegdyś polskiej serii soulslike’ów.
Dotychczasowa historia marki może budzić mieszane uczucia. Żadna z dwóch już wydanych odsłon nie była złą grą (pomińmy milczeniem mobilną „dwójkę”) – obie zostały docenione przez krytyków. Niemniej ich odbiór wśród graczy był umiarkowanie pozytywny.
Pierwsza część z 2014 roku nadal ma jedynie „mieszane” opinie na Steamie, a i najnowsza gra potrzebowała sporo czasu (i wielu aktualizacji), by móc chwalić się „w większości pozytywnymi recenzjami”. Do tego wydawca, firma CI Games, potwierdził , że do końca kwietnia 2025 roku tytuł wciąż na siebie nie zarobił (tj. od premiery w październiku 2023 r.).
W tym kontekście trudno się dziwić, że po prezentacji trailera na targach gamescom 2025 w wywiadzie dla Laury Kate Dear (via Epic Games Store) David Valjalo (odpowiedzialny w CI Games za kreatywne portfolio wydawcy) miał sporo do powiedzenia na temat tego, co nie zagrało w ostatnim Lords of the Fallen. W tym o sposobie prowadzenia fabuły – „gęstej” i rozbudowanej, ale też to zbyt często niejasnej.
Jednakże to poziom trudności jest elementem, na temat którego Valjalo (jak to ujął) mógłby udzielić osobnego wywiadu. Co nie dziwi, bo poziom wyzwania w soulslike’ach zawsze budzi spore kontrowersje. Dość powiedzieć, że w LotF dopracowywano ten element przez 18 miesięcy, a i tak twórca uważa, że w następnej grze można jeszcze wiele poprawić. I tym razem deweloper chce, by poziom trudności był wyważony już na premierę – by gra nie była ani za trudna, ani zbyt łatwa.
Oczywiście zawsze jest wiele do poprawy. Nadal pracujemy nad tym zagadnieniem. Jednak w kontekście następnej gry jesteśmy zdeterminowani, aby od samego początku zapewnić odpowiedni poziom trudności. […]
Jeśli chodzi o poziom trudności, powiedziałbym, że jeśli ukończyłeś Lords of the Fallen z 2023 roku, to w kolejnej grze poczujesz się jak w domu. Nie oznacza to, że będzie łatwiej lub trudniej, po prostu staramy się upewnić, że nauczymy się tej krzywej.
Valjalo dodał, że cel deweloperów jest prosty: sprawić, by kolejne Lords of the Fallen faktycznie wyglądało na kontynuację obecnej wersji poprzednika. Tak więc każdy element ma być lepszy, większy i bardziej dopracowany, włącznie z pełnym trybem kooperacji (i tzw. friend passami, aczkolwiek niekoniecznie na premierę) oraz specjalnym wymiarem (Umbral), który w grze z 2023 roku był drugą szansą i piekłem zarazem.
Aby to osiągnąć, zespół przeprowadza masę wewnętrznych testów, m.in. z pomocą agencji, która pomagała przy grach FromSoftware. Skoro o tym mowa, Valjalo nie ukrywa, że deweloperzy pragną osiągnąć balans obecny w tytułach japońskiego studia: zaprojektować świat z połączonymi lokacjami i opowiadający własną historię przez tzw. narrację środowiskową.
Jednym z problemów, z którymi niewątpliwie zmagaliśmy się podczas prac nad Lords of the Fallen 2023, było znalezienie idealnej kombinacji, którą FromSoftware osiąga dzięki połączeniu ciekawości, enigmatycznej narracji i nałożonej na świat opowiadający historię, a wszystko to jest ze sobą powiązane.
Bardzo szybko, ale w bardzo bolesny sposób, przekonaliśmy się, jak trudne jest to w przypadku Lords of the Fallen 2023. Nie chcemy powtarzać tych samych błędów. Nie będziemy więc powtarzać tych samych błędów. Nie mogę powiedzieć nic więcej.
Ale tak, jeśli zgubiłeś się w Lords of the Fallen 2023 i uznałeś, że połączona mapa była zarówno uciążliwa, jak i przyjemna, myślę, że będziesz bardzo zadowolony z tego, co zrobiliśmy w następnej grze, ponieważ bezpośrednio zajęliśmy się tą kwestią.
Nawiązania do FromSoftware są zrozumiałe. Valjalo uważa, że japońskie studio zdefiniowało gry RPG na „kolejne 20, 30 czy nawet 50 lat” – na dobre i na złe. Faktem jest, że nie brakuje naśladowców Dark Souls i jego pokrewnych.
Ba, twórca uważa, że Lords of the Fallen z 2014 roku było pierwszym tytułem nazwanym „soulslike’iem”. Takie określenie to w teorii pochwała (przez porównanie z grami FS), ale taka nieco deprymująca (przez implikację, że to „tylko” kopia Soulsów).
Dla twórców to zarówno problem, jak i szansa. LotF 2 niewątpliwie będzie porównywane z przebojami FromSoftware – zwłaszcza z Elden Ringiem, który odniósł spektakularny sukces. Mało któremu deweloperowi uda się wyjść obronną ręką z zestawienia z takim przebojem (by nie rzec: arcydziełem). Niemniej Valjalo dostrzega też szansę: zespół eksperymentuje z formułą soulslike’ów, by jego dzieło było czymś więcej niż tylko ubogim krewnym Dark Souls czy Elden Ringa.
Tak, to naprawdę dar i przekleństwo, bo FromSoftware oczywiście zapewniło nam pewne parametry dotyczące tego, czego fani oczekują od takich gier. Ale musimy też poniekąd wyrzeźbić własną niszę, nadać jej własny charakter i własną tożsamość, co moim zdaniem w przypadku tej gry, a zwłaszcza drugiej części, jest momentem, w którym naprawdę spróbujemy to zrobić.
Wygląda więc na to, że zespół chce uniknąć „mieszanego” odbioru na premierę jak w przypadku poprzednika, a zarazem próbuje stworzyć tytuł, który nawet jeśli nie dorówna from FromSoftware, to przynajmniej będzie czymś bardziej unikalnym, niż „Bloodborne w domu”.
2

Autor: Jakub Błażewicz
Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).