Po ponad roku we wczesnym dostępie, polskie survivalowe RPG Sengoku Dynasty zadebiutowało w wersji 1.0. Deweloperzy podzielili się planami na dalszy rozwój produkcji.
Miłośnicy polskich gier mogą zacierać ręce, bowiem wczoraj (tj. 7 listopada) – po ponad roku spędzonym we wczesnym dostępie – Sengoku Dynasty otrzymało aktualizację do wersji 1.0. Twórcy ze studia Superkami nie zamierzają jednak spoczywać na laurach i już zapowiadają dalszy rozwój survivalowego RPG-a.
Wraz z wydaniem wersji 1.0, Sengoku Dynasty wzbogaciło się o wiele nowych elementów i funkcji. Z przekazanych przez deweloperów informacji wynika, że jedną z głównych atrakcji jest system Daimyo. Dzieli on Dolinę Nata na regiony, w których infrastruktura jest w rozsypce, a obszar został opanowany przez wrogie frakcje. Zadaniem graczy jest wyzwolenie jak największej liczby regionów. Przed przystąpieniem do zabawy, autorzy zalecają stworzenie nowego save’a, gdyż Daimyo niesie ze sobą m.in. spore zmiany w balansie.
Premiera wersji 1.0 spowodowała znaczny wzrost liczby graczy Sengoku Dynasty. Produkcję w ciągu ostatniej doby ogrywało w szczytowym momencie 2511 osób jednocześnie (via SteamDB). Co prawda do rekordu sprzed ponad 15 miesięcy (wówczas w grze zameldowało się ponad 9 tys. graczy) dużo brakuje, ale biorąc pod uwagę, że wciągu ostatniego tygodnia tytuł przyciągał w peaku około 350 graczy, to deweloper nie ma powodów do narzekań.
Jak wspomniałem na początku, opuszczenie oków wczesnego dostępu nie oznacza, że Sengoku Dynasty przestanie być rozwijane. Twórcy RPG-a mają już nawet gotową „mapę drogową” na najbliższą przyszłość. W opublikowanym przez nich ogłoszeniu na Steamie czytamy, że gra oprócz poprawionej optymalizacji, wzbogaci się m.in. o:
Gracze
OpenCritic
4

Autor: Kamil Kleszyk
Na łamach GRYOnline.pl ima się różnorodnych tematyk. Możecie się zatem spodziewać od niego zarówno newsa o symulatorze rolnictwa, jak i tekstu o wpływie procesu Johnnego Deppa na przyszłość Piratów z Karaibów. Introwertyk z powołania. Od dziecka czuł bliższy związek z humanizmem niż naukami ścisłymi. Gdy po latach nauki przyszedł czas stagnacji, wolał nazywać to „szukaniem życiowego celu”. W końcu postanowił zawalczyć o lepszą przyszłość, co zaprowadziło go do miejsca, w którym jest dzisiaj.