Połączenie jednej sekretnej broni i klątwy w Baldur's Gate 3 da wam moc tak wielką, że to już niemal cheatowanie
Załamujecie ręce po kolejnym nieudanym podejściu do trybu honorowego? Mamy dla was połączenie nie z tego świata (dosłownie).

Baldur’s Gate 3 co prawda liczy sobie już dwa lata, jednak wciąż jest to ten rodzaj RPG-a, który może nieźle napsuć komuś krwi – zwłaszcza w trybie honorowym. Turowa walka w połączeniu z potężnymi przeciwnikami i niepełnosprytnymi NPC-ami to mieszanka uprzykrzająca życie każdego gracza. Na szczęście wciąż istnieją rozwiązania nietuzinkowe acz skuteczne, takie jak to sekretne połączenie. Zanim rzucicie oskarżeniami o cheaty, wszystko da się zrobić bez pomocy modów!
Więcej przydatnych informacji znajdziecie w naszym poradniku:
Co wychodzi z połączenia buzdyganu i zwłok?
Odpowiedź brzmi: przepis na wygraną. Swojego czasu wśród społeczności BG3 spopularyzowano połączenie Bicza Loviatar (ang. Loviatar’s Scourge) z ciałem Victorii. Coś wam świta, kiedy czytacie te nazwy? Nic dziwnego, jeśli nie, ponieważ mówimy tu o wyjątkowo nietypowej ścieżce. Zacznijmy może od tej łatwiejszej części.

Bicz Loviatar jest buzdyganem w posiadaniu Abdiraka: wyznawcy tytułowej bogini cierpienia, którego spotykamy już w pierwszym akcie podczas eksploracji Obozu Goblinów. Sługę kojarzymy przede wszystkim z buffem „Miłość Loviatar” zapewniającym premię do rzutów obronnych. Co jeśli jednak zdecydujemy się na bardziej bezpośrednie (i krwawe) starcie? Wówczas zyskamy nasz bicz, który można zdobyć tylko zabijając Abdiraka.
Wyjątkową cechą tej unikatowej broni jest to, że gwarantuje użytkownikowi całkowitą odporność na obrażenia nekrotyczne – tego będziemy potrzebować przy drugim punkcie. Przeskakując do aktu trzeciego, musimy udać się do pałacu Cazadora i zabrać stamtąd ciało dziewczynki imieniem Victoria. Niefortunna ofiara wampirzej pomiotki emanuje klątwą zadającą olbrzymie obrażenia nekrotyczne wszystkim NPC-om dookoła, jeśli utrzymamy ją w ekwipunku.

Dzierżąc Bicz Loviatar, nasza postać będzie w stu procentach odporna na klątwę Victorii – nie można tego samego powiedzieć o przeciwnikach. Całość to radioaktywna mieszanka idealna na sytuacje, kiedy nie chcemy stawać do bezpośredniej walki – wystarczy odczekać swoje w okienku dialogowym (bądź stojąc obok w niewidzialnej formie) aż wróg wyda ostatnie tchnienie.
W tej taktyce znajduje się niestety pewien haczyk. „Bicz Victorii” w dalszym ciągu ma działanie śmiercionośne na naszych towarzyszach, dlatego jedynym rozwiązaniem jest pozostawienie ich w obozie bądź wcześniejsze napojenie eliksirem odporności na obrażenia nekrotyczne. Naszym zdaniem to gra warta świeczki – tylko małej szkoda. I Abdiraka w sumie też.