Odważne pomysły i lokalne realia - sukces Clair Obscure: Expedition 33 i KCD2 pokazuje, że warto iść pod prąd
Pierwsza połowa 2025 roku przyniosła ogromny sukces RPG od dwóch europejskich studiów – w kontraście do dominujących rok temu RPG z Azji. Wiele ostatnich produkcji odchodzi też od generycznej uniwersalności, stawiając na regionalne klimaty. Czy receptą na sukces staje się robienie gier bazujących na historii i realiach, w których dorastali ich twórcy?

Niespodziewany, wielki sukces Clair Obscure: Expedition 33 sprawił, że wiele osób przychylniejszym okiem spojrzało na japońskie RPG. Okazuje się, że główną barierą może być tu stylistyka i jeśli tylko drużyna nie przypomina wyglądem uczniów podstawówki, a ostrza mieczy nie są wielkości deski surfingowej, całość okazuje się dla naszej strony świata o wiele bardziej przystępna. Możemy też docenić wszelkie inne zalety jRPG, które są dość oczywiste dla wiernych fanów tego gatunku.
Nie bez powodu bowiem gry z Azji bywają chwalone przez krytyków i graczy – z ocenami, o jakich wiele głośnych marek AAA z Zachodu może pomarzyć. Potwierdza to chociażby lista premier z zeszłego roku. Ale w ostatnich miesiącach wiatr jakby się nieco zmienił i to RPG z Europy są teraz w natarciu. Przy tym wcale nie za sprawą naśladowania stylu jRPG, tylko podkreślania swojej lokalnej odrębności.
Azja górą w 2024
Cofnijmy się jeszcze na chwilę do zeszłego roku. W absolutnej topce najwyżej ocenianych gier, czy to w serwisie Metacritic, czy to w naszych recenzjach, uplasowały się Final Fantasy VII: Rebirth, które otrzymało u nas rzadko przyznawaną dychę, Metaphor: ReFantazio, Like a Dragon: Infinite Wealth czy Elden Ring: Shadow of the Erdtree – zaledwie dodatek, ale tak dobry, że był nawet nominowany do GOTY na The Game Awards. Na tym nie koniec, bo do azjatyckiego koszyka można też wrzucić takie pozycje jak Stellar Blade, Dragon’s Dogma II, Black Myth: Wukong, Persona 3 Reload, a i tę listę zapewne dałoby się jeszcze o coś uzupełnić.
Kilka z tych tytułów miało dość uniwersalną stylistykę, przystępną dla większości graczy, jednak trzeba przyznać, że dopiero brak alergii na japońskie standardy otwierał drzwi do całej galerii hitów. Gry z Azji zachwycały grafiką, mechanikami rozgrywki, historiami, klimatem czy też swoimi oryginalnymi „dziwnościami”. Bieżący rok dopiero co się rozkręcił i na większe podsumowanie musimy jeszcze poczekać, ale już dostaliśmy chociażby dobrze przyjętego Monster Huntera: Wilds oraz świetny remaster Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition. Mimo wszystko jednak trudno zaprzeczyć, że o wiele głośniej jest o dwóch innych tytułach.
Europa ma swoje erpegowe 5 minut
Chodzi oczywiście o wspomniane już Clair Obscur: Expedition 33 oraz o Kingdom Come: Deliverance 2. Może to niewiele w porównaniu z zeszłorocznym zalewem hitów z Azji, ale też obie gry miały zdecydowanie trudniejszy start, a mimo to zdołały wzbudzić ogólny zachwyt i już teraz są rozpatrywane jako mocni kandydaci do tytułu gry roku. W przypadku KCD2 mówimy o produkcji, która musiała zatrzeć dość średnie – w ogólnym rozrachunku – wrażenia po premierze pierwszej części, zmagającej się od początku z kiepską optymalizacją i licznymi błędami. Clair Obscur z kolei dźwiga ciężar nowej, nieznanej wcześniej nikomu marki i braku głośnej kampanii reklamowej.
Obie gry świetnie poradziły sobie ze swoim brzemieniem. I zrobiły to, nie idąc „z prądem”, za typowymi mainstreamowymi rozwiązaniami, tylko forsując swoje własne, czasem kontrowersyjne patenty. Czesi uparli się na oryginalny system szermierki oraz nieco bardziej ograniczone opcje save’owania, Francuzi natomiast pozostali wierni turowemu systemowi walki, który – mimo że jest wizytówką jRPG – ostatnio bywa tam coraz częściej wymieniany na bardziej dynamiczne starcia w czasie rzeczywistym. I zamiast zrobić jakieś proste kopiuj-wklej z innej gry, połączyli w nim wszystko, co najlepsze w tym temacie. A genialna muzyka przygrywająca w trakcie walk oraz świetne efekty dźwiękowe potęgują dynamizm zmagań mimo podziału na tury.

Realia czeskiej wsi w okresie średniowiecza są dziś chyba bardziej znane przeciętnemu graczowi niż program nauczania historii w szkole.
W każdym przypadku odważne decyzje się opłaciły. W czasach, w których świetne niegdyś marki oraz studia gonią własny ogon i gdzieś zagubiły swą pasję i odwagę, takie podejście wydaje się czymś szczególnie potrzebnym i odświeżającym. Czy na poletku RPG coś jeszcze spoza Azji dorówna tej parze w 2025 roku? Zobaczymy. O remake’u Gothica będzie głośno raczej głównie wśród fanów marki, ale być może Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 pozytywnie nas zaskoczy?
Regionalność zamiast uniwersalności
Wychodząc trochę poza bańkę gier RPG, warto zwrócić uwagę na ciekawe zjawisko, które zauważył nasz dawny redaktor Michał Chwistek, zajmujący się obecnie gamedevem – mianowicie na to, jaką kopalnią tematów i klimatów są konkretne, regionalne kultury. Czeskie studio zrobiło grę w realiach ichniego średniowiecza, grupa Francuzów wcisnęła mechaniki jRPG w stylistykę belle époque i surrealistyczną wizję miasta mocno kojarzącego się z Paryżem. Ukraińcy z GSC Game World zawarli niezliczone nawiązania do swojej historii i kultury w rozgrywającym się na terenie ich ojczyzny S.T.A.L.K.E.R.-ze 2. Black Myth: Wukong koncentruje się zaś na klasycznej chińskiej powieści, będąc oczywiście dziełem tamtejszego studia Game Science.
Taką listę można jeszcze uzupełnić o różne inne ostatnie tytuły, bo przecież ukazały się też Atomfall z oryginalną wizją brytyjskiej postapokalipsy czy Still Wakes the Deep, gdzie bohaterami są Szkoci pracujący na tamtejszych platformach wiertniczych. Konkretne, lokalne realia prezentuje również South of Midnight, skupiając się na legendach południowych stanów USA (choć tutaj akurat twórcy pochodzą z Kanady), a uprzedzając komentarze, te za i te przeciw – tak, da się jeszcze dorzucić do tego worka Wiedźmina 3 i jego słowiańską estetykę dobrze oddaną przez polskie studio. A skoro już jesteśmy przy naszym kraju, wypada też wspomnieć zeszłoroczne The Thaumaturge, które ma chyba sporo wspólnego z Clair Obscur, łącznie z trudnym do wymówienia tytułem. Gdyby tylko jeszcze wykonanie i gameplay stały na wyższym poziomie, a zwłaszcza walka...
Wszystkie wymienione wyżej gry wykazują o wiele bardziej głębokie podejście do lokalnych realiów, niż widać to chociażby w ubisoftowych „Asasynach”, które niby rzucają nas do różnych lokacji i epok, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to raczej powierzchowna dekoracja, a nie próba wiarygodnego pokazania tamtejszych realiów, zwyczajów i historii. Do niedawna to właśnie gry z Azji, zwłaszcza z Japonii, nie bały się swojej lokalności, prezentowania rzeczy, które w innych rejonach świata mogą uchodzić za egzotyczne, dziwne czy nawet kuriozalne. Miło więc, że trend zaczyna się odwracać, że twórcy dostrzegają inne kierunki niż generyczna uniwersalność, która musi przemawiać do każdego. Prawdopodobnie trudniej będzie o takie zmiany w przypadku największych wydawców, ale może i oni w końcu zauważą, jakie sukcesy potrafią osiągać tytuły AA przy mniej licznych zespołach i skromniejszym budżecie.
Udane pomysły Clair Obscur mogłaby podpatrzeć polska produkcja...
Póki co możemy się chyba cieszyć z mnogości świetnych tytułów do pogrania niezależnie od tego, czy lubimy bardziej japońskie, czy bardziej swojskie klimaty. Cieszyć, że obok reklamowanych i wyczekiwanych gier AAA, o których chyba pod koniec roku nie będziemy w ogóle pamiętać, mniejsze studia wciąż oferują pozycje wytyczające nowe szlaki, wprowadzające nowe – czy może raczej spodziewane – standardy, w tak wielu przypadkach zaniedbywane. Trzymam kciuki, by i duzi wydawcy się obudzili, by zaczęli inwestować w mniejsze, ale bardziej oryginalne dzieła! I kto wie, może po sukcesie francuskiej produkcji doczekamy się The Thaumaturge 2 z walką rodem z Clair Obscur i klimatem Warszawy z początku XX wieku?