Lootboksy nie są hazardem w świetle prawa w Nowej Zelandii
Poznaliśmy opinię kolejnej organizacji rządowej w sprawie lootboksów. W świetle prawa w Nowej Zelandii skrzynki w ogóle nie kwalifikują się, aby zostać uznane jako hazard.
Kamil Zwijacz

W ostatnim czasie sprawa lootboksów, czyli popularnych skrzynek z losowymi łupami, nabrała sporego rozgłosu. Wszystko przez strzelankę Star Wars: Battlefront II od firmy Electronic Arts, w której system rozwoju był powiązany z elementami znajdowanymi w pudełkach. Sytuacja zainteresowała nie tylko środowisko graczy, ale też niektórych polityków i organizacje rządowe. Najnowsze doniesienia w tej sprawie pochodzą z serwisu Gamasutra, którego dziennikarka wysłała zapytanie do Department of Internal Affairs – komisji odpowiadającej za regulacje hazardu w Nowej Zelandii. W przesłanej odpowiedzi stwierdzono, że choć organizacja bacznie przygląda się sprawie, to w świetle tamtejszego prawa lootboksy nie naruszają zasad, a tak właściwie to nawet nie spełniają warunków zawartych w ustawie hazardowej z 2003 roku, by w ogóle podpiąć je pod hazard.
Jak widać nie jest to temat łatwy i prosty. Obecne przepisy, zazwyczaj uchwalane przed wieloma latami, nie precyzują jasno i wyraźnie, czy za hazard mogą być uznawane wirtualne skrzynki. Zazwyczaj rozbija się to o fakt, że w lootboksach znajdujemy fikcyjne elementy, których nie można sprzedać za prawdziwe pieniądze, więc nie czerpiemy z nich rzeczywistych korzyści. Takie zdanie ma np. brytyjska Komisja Hazardowa. Z drugiej strony sprawie przygląda się belgijska Komisja ds. Gier, która widzi w tym problem, podobnie jak przedstawiciel stanu Hawaje, Chris Lee. Ostatnio swoje trzy grosze dołożyła także komisja Victorian Commission for Gambling and Liquor Regulation (VCGLR) z australijskiego stanu Wiktoria, według której skrzynki stanowią formę hazardu.
Jak się to wszystko dalej potoczy, nie wiadomo. Wydaje się jednak, że po aferze wywołanej przez EA i jej skutkach, wydawcy zastanowią się dwa razy, zanim zdecydują się na wykorzystanie lootboksów jako czegoś więcej niż formy zdobywania wyłącznie elementów kosmetycznych.
Komentarze czytelników
Soulcatcher Legend

chyba mi się Lokalizacja w przeglądarce zepsuła
Cziczaki Legend

Zgadzam się z tym, że lootboxy to nie hazard.
Kupując paczkę kart kolekcjonerskich wiemy co może wypaść, będzie 5 kart ze 100 różnych, coś jak lootbox, wtedy jednak nikt nie krzyczy że to hazard. Hazard powinien być chyba wtedy jak pieniądze włożone w lootboxa nie wygenerują nawet jednego przedmiotu, a zawsze coś wypadnie, coś jak loteria kluczy na steam, dzieciaki uwielbiają, youtuberzy reklamują, nikt nie krzyczy że to hazard.
korniszon_śmierci Centurion
Widzę, że kolejna komisja dostała w łapę od producentów gier
Likfidator Senator
Wystarczy, żeby na pudełku były ostrzeżenia:
"Gra posiada agresywny system mikropłatności, jeśli kupujesz ją swojemu dziecku, bądź świadom, że będzie ono zachęcane do dodatkowych opłat, by nawiązać równą rywalizację z innymi graczami"
Ewentualnie niech PEGI czy inne zrobią wskaźnik Pay2Win, tak jak na lodówkach czy innym AGD jest diagram z klasą energooszczędności.
Klasy:
A+ - gra nie ma mikropłatności i dostaje darmowe rozszerzenia np. Wiedźmin 3 przez długie miesiące od premiery,
A - gra nie posiada mikropłatności i jest w pełni kompletna np. Mario Odyssey,
B - gra ma zapowiedziane fabularne rozszerzenia np. Zelda: Breath of The Wild,
C - w grze są kosmetyczne DLC,
D - postępy w grze można przyspieszyć mikropłatnościami w trybie single player,
E - gracz może uzyskać niewielkie korzyści w trybie multiplayer, ale przyspieszają rozwój postaci o maksymalnie 5 godzin gry, a system match-makingu dba o wyrównane szanse,
F - gra of EA.
AIDIDPl Legend

Na pudełku gry, na przedniej stronie najlepiej, powinien być wyraźny i czytelny znak lub informacja że gra zawiera mikropłatności. Najlepiej kwadracik i na czerwonym tle P2W.