Legendarny redaktor Dragon Balla skrytykował rynek współczesnych mang, które określił jako „średnie jak sieci fast-foodów”
Współczesne mangi są „średnie jak sieci fast-foodów” według Kazuhiko Torishimy, redaktora Dragon Balla, który ma im sporo do zarzucenia.

Legendarny redaktor Dragon Balla postanowił zabrać głos na temat współczesnego rynku mang. Kazuhiko Torishima to zaufany współpracownik Akiry Toriyamy, który był kluczowy dla sukcesu kultowego shonena. Teraz zaś przyjrzał się stanowi współczesnych mang i spostrzeżeniami podzielił się w swojej najnowszej książce (via sandman_AP na X).
Wcześniej w tym miesiącu mogliśmy przeczytać o tym, jak skrytykował Attack on Titan, mówiąc, że „narobił dużo szumu, ale ostatecznie papierowa manga nie poradziła sobie zbyt dobrze”. Teraz zaś Torishima odniósł się ogólniej do współczesnych mang i tego, jak redaktorzy za bardzo skupiają się na danych analitycznych, zamiast dać rozkwitnąć kreatywności. Współczesne mangi porównał do sieci fast-foodów.
Redaktorzy zbytnio polegają na analizie danych, mówiąc mangace: „Ten typ historii jest popularny wśród tej grupy demograficznej, więc powinieneś tak skonstruować mangę”. Wiele mang jest w średnich jak sieci fast-foodów. Większość obecnie popularnych mang zniknie w ciągu 3 lat.
Torishima nie przewiduje, by współczesne przeboje stały się równie legendarne, co Dragon Ball czy Naruto, których popularność nie przemija. Mimo że nie są to młode tytuły, to wciąż wzbudzają zainteresowanie i wiele się o nich mówi, podczas gdy fandomy wielu innych mang rzeczywiście umierają dość szybko.
Redaktor DB już wcześniej przekonywał, że za sukcesem tych tytułów stała ich prostota i to, że są przygodą nie tylko dla bohaterów, lecz również dla czytelników. Najwyraźniej podobnych wartości nie dostrzega w wielu współczesnych mangach, które jego zdaniem za bardzo polegają na danych analitycznych.
Więcej:Anime Naruto mogło wyglądać zupełnie inaczej, ale legendarny reżyser „porzucił je w połowie” prac
- Manga i anime
Komentarze czytelników
Tinimig95 Konsul
Rynek się zmienił. Teraz nie ma miejsca na tasiemce rodem z lat 80-tych I 90-tych. Mangi rywalizują z innymi formami rozrywki a zwłaszcza z konkurencją z Korei czy social mediów. Ludzie nie chcą poświęcać 10 lat swojego żywota dla jednej mangi. Dlatego te są krótsze i z 42 tomów robi się 22. To wbrew pozorom dobra sprawa bo nie ma tego sztucznego przedłużania serii ja właśnie miało to miejsce w Dragon Ballu, gdzie w sadze Buu mamy obrzydliwy twist na twiście. Albo w Bleachu gdzie połowa mangi jest to wywalenia bo jest jałowa.