filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Wiadomość filmy i seriale 2 września 2020, 17:58

autor: Karol Laska

John Boyega o Star Wars - branża nie była gotowa na czarnego szturmowca

Odtwórca roli Finna w najnowszej trylogii Gwiezdnych wojen, John Boyega, opowiedział w obszernym wywiadzie dla serwisu GQ o swoich zmaganiach z rasizmem, przyszłej karierze i o tym, jak został aktywistą.

GQ Magazine opublikował dziś szczery wywiad z Johnem Boyegą oraz obszerny artykuł na jego temat. Aktor po raz pierwszy opowiedział przed kamerą o tym, co zdarzyło się 3 lipca 2020 roku w Londynie, kiedy to na jednym z protestów w ramach akcji Black Lives Matter wygłosił bardzo emocjonalną przemowę dotyczącą reprezentacji czarnoskórych osób w przestrzeni publicznej. Tegoż ekspresyjnego apelu możecie wysłuchać poniżej:

My, celebryci, konstruujemy nasze wypowiedzi tak, aby brzmiały profesjonalnie i wykazywały się inteligencją emocjonalną. Czasem jednak musisz być wściekły. Musisz wyrzucić wszystko, co chodzi ci po głowie. W pewnym momencie przestajesz mieć czas na „gierki” – John Boyega dla GQ.

Jeszcze kilka lat temu Boyega patrzył w przyszłość zupełnie inaczej. Miał nadzieję, że stanie się jednym z czołowych czarnoskórych aktorów, którzy udowodnią swoją wartość we współczesnym Hollywood. Tak to przynajmniej wyglądało na papierze, otrzymał przecież jedną z najważniejszych (przynajmniej początkowo) ról w nowej trylogii Gwiezdnych wojen. Aktor nie ma jednak dobrych wspomnień z pracy na planie. Liczył nie tylko na lepsze rozwiązania fabularne od strony całościowej, ale i większy szacunek twórców do postaci Finna.

Chciałbym poprosić Disneya o to, aby już więcej nie wprowadzał czarnoskórego bohatera, którego najpierw reklamuje się jako kogoś ważnego dla uniwersum, a następnie spycha się na bok. To nie jest dobre. […] Bo wiedzieliście [bezpośredni zwrot do władz Disneya i producentów filmu – dop. red.], co zrobić z Daisy Ridley czy Adamem Driverem. Wiedzieliście, co zrobić z tymi wszystkimi ludźmi, ale kiedy padło na Kelly Marie Tran, kiedy padło na Johna Boyegę, to postanowiliście ich, k***a, olać. Więc co chcecie ode mnie usłyszeć? Pewnie coś w stylu: „Cieszę się, że mogłem być częścią tego projektu. To było świetne doświadczenie…”. Nie, nie, nie. Sami pozwólcie mi ocenić, czy było to świetne doświadczenie. Skupiliście się w pełni na Adamie Driverze oraz Daisy Ridley. I bądźmy szczerzy. Daisy to wie. Adam to wie. Każdy to wie. Nie jest to żadne odkrycie – John Boyega dla GQ.

To prawda, że postać Finna nie została w pełni wykorzystana i w pewnym momencie służyła bardziej jako tło dla głównego wątku fabularnego. Boyega nie ma żadnych wątpliwości, że został tak potraktowany przez twórców ze względu na kolor skóry. Co prawda nie nazwał ich rasistami – winna jest raczej presja otoczenia, której Disney w pewnym momencie uległ.

Jestem jedynym członkiem obsady [Gwiezdnych wojen – dop. red.], którego doświadczenie z tą franczyzą ma bezpośredni związek z moją rasą. […] To sprawiło, że byłem wkurzony i bardziej bojowo nastawiony; nie uniknąłem pewnych wewnętrznych zmian. Zdałem sobie sprawę, że owszem, otrzymałem tę rolę, ale pracuję w branży, która nie jest na mnie gotowa. Nikt inny z obsady nie musiał mierzyć się z ludźmi bojkotującymi film ze względu na udział danej osoby w produkcji. Nikt inny nie otrzymywał gróźb śmierci na swoim Instagramie oraz w pozostałych mediach społecznościowych o treści: „Czarny to, czarny tamto, nie powinieneś być szturmowcem”. Nikt inny nie doświadczył czegoś podobnego. A ludzie nadal dziwią się, że jestem, jaki jestem. To po prostu moja frustracja – John Boyega dla GQ.

Aktorem w trudnych chwilach zaopiekował się uznany reżyser, Steve McQueen, czyli zdobywca dwóch Oscarów za film Zniewolony. 12 Years a Slave. Zaangażował on Boyegę do swojego nowego serialu pod tytułem Small Axe, który przybliży los czarnoskórych ludzi w XX-wiecznej Wielkiej Brytanii. Dzieło będzie liczyć pięć odcinków i zadebiutuje jeszcze w 2020 roku na kanale BBC One oraz platformie Amazon Prime Video (via RadioTimes).

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

więcej