W sieci rozgorzała dyskusja na temat potencjalnych cen nowych sprzętów od Valve. To kluczowy aspekt, od którego będzie uzależniony ich sukces. Czuję jednak, że będziemy mogli liczyć na pozytywne zaskoczenie w tej sprawie.
Valve na początku nowego roku zaprzeczało, a jednak przygotowywało nowy sprzęt. I widać ofensywa jest całkiem spora, bo dostajemy nie tylko nowy miniaturowy PC do grania, ale także kontroler i zestaw VR. Dołączenie do walki konsolowej może przynieść dla graczy wiele pozytywnego, zwłaszcza w obliczu rosnących cen podzespołów.
Internauci już zwiastują śmierć nowego projektu Microsoftu, który miał być rzekomo połączeniem next-genowych konsol i PC. W obliczu natarcia Steam oraz słabej sytuacji marki Xbox wraz z jego grami ta teoria nie wydaje się aż tak oderwana od rzeczywistości. Kluczowe w tym konflikcie będzie jedno – cena za potencjalne nowe platformy.
W sieci obecnie dominują kwoty od 499 do 800 dolarów. Najpewniej zostanie on wyceniony gdzieś w tych granicach. wydaje się to zdroworozsądkowym podejściem, zważywszy, że wydajność przy pierwszych testach nie była aż tak wysoka, jak chciałoby tego Valve.
Moim zdaniem, jeśli cena utrzyma się w okolicach 500-600 dolarów, to można będzie mówić o sporym potencjale do konkurowania z Sony oraz Nintendo. PlayStation 5 Pro mocno zaszalało z ceną i okazało się, że jednak nie jest takim sukcesem, jak spodziewali się Japończycy. Obecna tendencja wśród graczy jasno sugeruje, że szukają tanich platform do grania, zwłaszcza w obliczu rosnących cen podzespołów. Do tego dochodzi fakt, że SteamOS okazał się całkiem udanym systemem operacyjnym, skierowanym do graczy.
A potencjał na monetyzację jest spory – Valve dominuje na rynku PC, więc nawet jeśli firma będzie „stratna” na sprzedaży swoich konsol, to i tak będzie nadrabiać dodatkową sprzedażą na platformie Steam. I obstawiam, że to zakładają plany Gabe’a i spółki. Zwłaszcza, że obecny kierunek rozwoju Windowsa wybitnie nie odpowiada jego użytkownikom. A Steam Machine napędzany SteamOS ma być w założeniu tak samo swobodny w kwestii oprogramowania, jak robi to Steam Deck. To oznacza, że gracze będą mogli swobodnie lawirować pomiędzy platformami wydawców, a do tego instalować mody oraz modyfikować cały soft według własnego upodobania.
W przypadku gogli Valve musi postawić sprawę jasno – to musi być tani zestaw VR. Niestety jak pokazuje smutny los PSVR2 nawet najbardziej zaawansowane okulary do wirtualnej rzeczywistości same z siebie nie przyciągną klientów. Sony miało ambitne plany tworzenia „oryginalnych gier na VR”, a skończyło się tylko na jednej, a cały projekt został porzucony. Jednym z problemów była właśnie wysoka cena wyjściowa premierowa, dorównująca kosztowi samej konsoli PS5.
Rozstrzał cenowy w przypadku Steam Frame bywa naprawdę różny, ale dominują opinie, że będzie on kosztował poniżej 800 dolarów. Osobiście uważałbym, że cena w okolicach 500 dolarów jest całkiem realna – PSVR2 obecnie kosztuje 399 dolarów (z premierowych 549,99), z kolei niezależne Meta Quest 3 to koszt 329 dolarów. Jeśli Valve faktycznie chciałoby nieco „zawojować” przestrzeń VR i faktycznie dać jej szansę na nową falę popularności, to musiałoby zaoferować cenę podobną, a nawet niższą niż konkurencja. Dlatego chciałbym, aby ten sprzęt wyceniono w okolicach 400 dolarów.
Jeśli cena będzie za wysoka, to ponownie dostaniemy gogle o bardzo niskim zainteresowaniu klientów. Z założenia Valve nie będzie chciało produkować gier na tę platformę (chociaż kto wie?), więc główną zachętą dla potencjalnego odbiorcy będzie pokaźna biblioteka VR na Steam oraz niska cena za samo urządzenie.
Steam Deck w bazowej cenie jest dostępny tylko na Steam. W elektromarketach lub na witrynach sprzedażowych także znajdziemy tę konsolę, ale w mocno zawyżonej kwocie. Pytanie, czy Valve pozostanie przy tej praktyce, czy jednak wypuści swój sprzęt szerzej. Osobiście nie widzę powodów, aby korporacja miałaby to robić – skoro Steam Deck okazał się sukcesem, to po co zmieniać kanały dystrybucji?
Potencjalnie może to przynieść pozytywny skutek i zwiększyć sprzedaż, ale dodatkowo zagwarantuje koszty związane z dostarczaniem elektroniki do partnerów. Póki co wygląda na to, że główną osią sprzedażową będzie dalej Steam, o czym świadczy dedykowana karta na platformie. Miejmy nadzieję, że premiera będzie globalna, a nie ograniczona do wybranych rynków.
1

Autor: Mateusz Zelek
Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. W tematyce gier i elektroniki siedzi, odkąd nauczył się czytać. Ogrywa większość gatunków, ale najbardziej docenia strategie ekonomiczne. Spędził także setki godzin w wielu cRPG-ach od Gothica po Skyrima. Nie przekonał się do japońskich jrpg-ów. W recenzowaniu sprzętów kształci się od studiów, ale jego głównym zainteresowaniem są peryferia komputerowe oraz gogle VR. Swoje szlify dziennikarskie nabywał w Ostatniej Tawernie, gdzie odpowiadał za sekcję technologiczną. Współtworzył także takie portale jak Popbookownik, Gra Pod Pada czy ISBtech, gdzie zajmował się relacjami z wydarzeń technologicznych. W końcu trafił do Webedia Poland, gdzie zasilił szeregi redakcji Futurebeat.pl. Prywatnie wielki fanatyk dinozaurów, o których może debatować godzinami. Poważnie, zagadanie Mateusza o tematy mezozoiczne powoduje, że dyskusja będzie się dłużyć niczym 65 mln lat.