Po dwóch tygodniach od premiery God of War: Ragnarok produkcję Sony ukończyła na obu generacjach konsol całkiem spora grupa graczy. Wynik jest dobry, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość pracy do wykonania w trakcie rozgrywki.
Uwaga! Wiadomość zawiera potencjalne spoilery z God of War: Ragnarok.
Listopadowy debiut God of War: Ragnarok był jednym z największych, jeśli nie największym tego roku. W efekcie wielu graczy postanowiło zdobyć tytuł, by na własnej skórze przekonać się, dokąd zmierza historia Kratosa i Atreusa. Niemniej istnieje spora różnica między zdobyciem gry, graniem w nią a jej przejściem.
Skoro od premiery God of War: Ragnarok minęły już dwa tygodnie, warto zadać sobie pytanie, ilu graczy do tej pory ukończyło tytuł Sony. Jak wiemy, produkcja ma solidnej długości fabułę, obudowaną mnóstwem zadań pobocznych i ukrytych znajdziek, zatem nie była to łatwa i szybka podróż. Jeśli spojrzymy na statystyki dostępne w PlayStation Network, przekonamy się, że trofeum za starcie z Odynem (co stanowi umowne zakończenie głównej kampanii) uzyskało na obu generacjach konsol całkiem sporo graczy.
Jak sami widzicie, statystyki osób, które zdołały zdobyć platynowe trofeum (przyznawane za „wymaksowanie” gry), są już znacznie niższe w porównaniu z ukończeniem tytułu. Jest to przede wszystkim spowodowane czasochłonnym odkrywaniem produkcji. Aby zdobyć komplet trofeów, trzeba przemierzyć wszystkie królestwa wzdłuż i wszerz. Ponadto istnieje również spore grono osób, które wolą jedynie ukończyć główną fabułę, bez wdawania się w misje poboczne.
Na sam koniec warto przypomnieć statystyki związane z poprzednią odsłoną przygód Kratosa i Atreusa. Trofeum „Ostatnie życzenie” – wskazujące, ile osób ukończyło God of War – zdobyło 47,1% graczy.
GRYOnline
Gracze
Steam
OpenCritic
9

Autor: Kamil Kleszyk
Na łamach GRYOnline.pl ima się różnorodnych tematyk. Możecie się zatem spodziewać od niego zarówno newsa o symulatorze rolnictwa, jak i tekstu o wpływie procesu Johnnego Deppa na przyszłość Piratów z Karaibów. Introwertyk z powołania. Od dziecka czuł bliższy związek z humanizmem niż naukami ścisłymi. Gdy po latach nauki przyszedł czas stagnacji, wolał nazywać to „szukaniem życiowego celu”. W końcu postanowił zawalczyć o lepszą przyszłość, co zaprowadziło go do miejsca, w którym jest dzisiaj.