Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Gramy dalej 16 grudnia 2015, 13:20

autor: Luc

Gramy w Star Wars: TOR - Knights of the Fallen Empire – sieciowy KotOR jeszcze bardziej singlowy - Strona 2

Nowy dodatek do Star Wars: The Old Republic ma mocno singlowy charakter – czy ten krok zadowoli fanów sieciowego RPG-a?

A cóż to za koszmarny przyjemniaczek?

Tylko solo

Na dobrą sprawę sama walka nigdy nie należała do najmocniejszych i najbardziej ekscytujących elementów The Old Republic, ale przynajmniej funkcjonowała w poprawnym lub niezłym stopniu. Stanowiła pewne wyzwanie, a i poprzednie zmiany w zdolnościach oraz drzewku umiejętności dawały pewne poczucie świeżości. Omawiany dodatek niestety nie oferuje absolutnie niczego nowego w tym zakresie – zwiększono wprawdzie maksymalny poziom do 65, ale niewiele to zmienia odnośnie możliwości naszej postaci. Być może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że nowi towarzysze to jednoosobowi superniszczyciele. Jeżeli mamy ich ze sobą, doprowadzenie do śmierci naszego bohatera stanowi prawdziwe wyzwanie.

Zdobywanie zaufania towarzyszy oraz sojuszników to teraz bardzo istotny element rozgrywki.

Bez względu na to, jaką rolę przypiszemy sojusznikom, możemy być pewni wygranej praktycznie w każdym starciu – raz potrwa ono dłużej, raz krócej, ale zwycięzca zawsze będzie tylko jeden. Z jednej strony pozwala to stosunkowo gładko przebijać się przez szalenie monotonne segmenty charakterystyczne dla MMORPG, z drugiej – z uwagi na to, jak wiele jest ich w dodatku – po prostu szybko zaczynamy się nudzić. Gdyby zdecydowano się postawić jedynie na stronę fabularną i jeszcze bardziej ograniczyć sekcje walki, wyszłoby to nieporównywalnie lepiej, ale wówczas ci gracze, którzy oczekują od The Old Republic sieciowych doznań, byliby mocno zawiedzeni... I w ten oto sposób BioWare nie udało się zadowolić żadnej ze stron.

Ładne, filmowe ujęcia podczas cutscen potrafią zauroczyć.

Ta druga, czyli zwolennicy typowego MMO, samym rozszerzeniem z pewnością będą całkowicie rozczarowani. Dotychczasowe dziewięć rozdziałów nie proponuje praktycznie żadnej nowej grupowej aktywności, tryb PvP wygląda tak jak poprzednio, nie otrzymaliśmy także żadnych nowych typów rozgrywki... ustalony jakiś czas temu model zabawy pozostaje niewzruszony, a to akurat nie najlepsza wiadomość. Knights of the Fallen Empire wprawdzie pozwala na dokonywanie nowych, niewidzianych wcześniej „najazdów na Gwiezdne Kuźnie” rozsiane po całej galaktyce, ale wyzwaniom tym doskwierają dwie główne bolączki. Po pierwsze, były projektowane z myślą o pojedynczym graczu – można je bez problemu ukończyć nawet w trybie heroicznym jedynie z towarzyszem u boku, a druga sprawa... cóż, każdy z owych najazdów wygląda praktycznie tak samo. Poza drobnymi, kosmetycznymi zmianami lokacje i przeciwnicy są po prostu kalką samych siebie. Ma to pewne wyjaśnienie w warstwie fabularnej, ale od strony gameplayowej stanowi strzał w stopę. Zwłaszcza że tak zwane grindowanie przejawia się nie tylko w tej aktywności.