Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Star Wars: The Old Republic - Knights of the Fallen Empire Gramy dalej

Gramy dalej 16 grudnia 2015, 13:20

autor: Luc

Gramy w Star Wars: TOR - Knights of the Fallen Empire – sieciowy KotOR jeszcze bardziej singlowy

Nowy dodatek do Star Wars: The Old Republic ma mocno singlowy charakter – czy ten krok zadowoli fanów sieciowego RPG-a?

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

Premiera VII epizodu Gwiezdnych wojen już na horyzoncie, ekscytacja nie tylko wśród fanów sięgnęła chyba zenitu... Ci, którzy dali się złapać marketingowej maszynie, aby skrócić sobie czas oczekiwania na filmowe wydarzenie, chętnie sięgają po wirtualny substytut – którąś z licznych gier osadzonych w tym niezwykłym uniwersum. Ostatnio pojawiło się Star Wars: Battlefront, ale katalog nieco starszych pozycji również ma wiele do zaoferowania. Spragnieni fabularnych doznań mogą wybrać także sieciowe Star Wars: The Old Republic – MMORPG, które wbrew wszystkiemu wciąż funkcjonuje na rynku i całkiem niedawno doczekało się kolejnego rozszerzenia. Knights of the Fallen Empire to jednak dodatek całkowicie inny niż dotychczasowe, choć wyraźnie pokazuje, że twórcy zdecydowali się w końcu, w jakim kierunku chcą poprowadzić swoją produkcję. Tylko czy to aby właściwa droga?

Arkana gwiezdnej historii

Historię, którą śledzimy w Knights of the Fallen Empire, podzielono łącznie na szesnaście osobnych rozdziałów. W chwili powstawania tekstu udostępniono niewiele ponad połowę z nich, zaś kolejne mają debiutować w dalszej lub bliższej przyszłości. Przyznać trzeba, że podział na indywidualnie „emitowane” epizody fabularne w przypadku gier MMORPG to zabieg dość nietypowy, choć ze strony twórców jak najbardziej świadomy – dostęp do przygód otrzymujemy wtedy, gdy jesteśmy aktywnymi subskrybentami. Po rezygnacji z abonamentu zatrzymujemy wprawdzie dotychczas odblokowane rozdziały, ale zagranie w kolejne wymaga dalszych, comiesięcznych opłat. Z jednej strony to sprytny patent na utrzymanie wśród społeczności większej liczby subskrybujących, z drugiej także dowód na to, że BioWare zdecydowanie postawiło na fabularną narrację jako główny sposób rozwijania produkcji. Wraz z ostatnim dodatkiem Star Wars: The Old Republic przestało udawać MMORPG – od teraz jest w pierwszej kolejności grą singlową, która po prostu wymaga połączenia z internetem, a przy okazji oferuje opcjonalne, wieloosobowe aktywności. W centrum zainteresowania znajduje się pojedynczy gracz i ci, którzy zdecydują się do tego tytułu podejść właśnie w taki sposób, będą bawić się znacznie lepiej niż pozostali.

Rozpoczynamy kolejną gwiezdną przygodę. Oby była dłuższa niż ten korytarz!

Sama fabuła skupia się na jednym z częściej eksploatowanych w świecie Gwiezdnych wojen motywów – w galaktyce nagle pojawia się nikomu nieznane Imperium pod wodzą potężnego przywódcy, które zagraża istnieniu zarówno Republiki, jak i Sithom. Na skutek pewnych zawirowań stery w szeregach nieprzyjaciela przejmuje niejaki Arcann i to on szybko wyrasta na głównego złego, którego wyeliminowanie przypada w udziale oczywiście nam. Nasza postać, jako uznany bohater w galaktyce, staje na czele sojuszu, który zawiązał się, aby walczyć z nowym zagrożeniem, ale zanim wszystko przygotujemy do ostatecznego starcia, czeka nas naprawdę długa podróż. W trakcie niej natykamy się na całe mnóstwo motywów żywcem wziętych z filmowej sagi oraz parę sztampowych i tradycyjnych dla uniwersum rozwiązań, ale w ogólnym rozrachunku opowiadana historia wydaje się naprawdę dobrze zaprojektowana i potrafi mocno wciągnąć. Szereg interesujących zwrotów akcji, nowi towarzysze z niezwykle ciekawymi biografiami, filmowe ujęcia i dialogi, każdy element przedstawionego świata zdaje się do siebie pasować, a do tego mamy antagonistę, któremu aż chce się rzucić wyzwanie.

Fabuła Knights of the Fallen Empire jest naprawdę świetna i z niecierpliwością wyczekiwałem każdej kolejnej cutscenki czy rozmowy. Niestety, pomiędzy tymi wstawkami trzeba męczyć się z klasycznymi sekcjami MMO, które – nie owijając w bawełnę – są szalenie nudne. Sytuacji nie poprawia fakt, że historia dla każdej z klas okazuje się niemal identyczna, gdy ją ukończymy, nie ma większego sensu zaliczać jej ponownie – kolejne podejście oznacza po prostu odsłuchiwanie raz jeszcze tego samego i niekończące się potyczki.