Koalicja PiS + Konfederacja nie jest wcale taka oczywista. Niby Tusk i Kaczyński są inni, ale mają wspólną jedną cechę. Starają się rozbić i osłabić koalicjantów, a na koniec ich wchłonąć.
https://youtu.be/ej-N5T4rTvA?si=jMjl72fmCavwGtNl
O widze postęp :) Już nie tylko spamowanie Kanałem Zero ale też kanałem Mentzena. Gratuluję :)
Tomazzi, spokojnie, dawno takiego pojazdu po PiS-ie i Kaczyńskim nie widziałeś. Odsłuchaj. :)
A wojenka między PiS i Konfederacją powoli się rozkręca:
https://x.com/HubnerrMax/status/1950532188476223990
A wojenka między PiS i Konfederacją powoli się rozkręca:
Celowa akcja, przed wyborami lepiej żeby konfederacja "nie była z pisem" bo po wyborach jak już się wyśrubuje wynik zaczną się rozmowy.
O widze postęp :) Już nie tylko spamowanie Kanałem Zero ale też kanałem Mentzena. Gratuluję :)
Nie rozumiem po co ten przytyk. Warto śledzić różne media i sobie porównywać. Akurat w kanale zero podoba mi się to, że raz w tygodniu każda partia polityczna może wrzucić swój film. W których mediach publicznych masz coś takiego? W tvp za Pisu i teraz za KO jest taka narracja agresywna w stosunku do gościu z obozu przeciwnego. Redaktorzy nie pozwolą się wypowiedzieć, tylko przerywają, a tak nie powinno być, bo oni nie są od tego by się komuś w słowo wcinać. Rymanowski przykładowo pokazał nie raz jak powinno się rzetelnej prowadzić wywiad.
A co do Mentzena to robi to co każdy przedo wyborami, gra na siebie i pewnie będą się starać wyciągnąć jak najlepszy wynik. Nie wiem czy sama koalicja z PiSem miałaby dla nich jakikolwiek sens, bo poza ideową stroną gospodarczo kompletnie do siebie nie pasują. Ale jakby rzeczywiście udało im się ją stworzyć to byłby taki sam burdel jak teraz w tej kolacji, gdzie jest zlepek od lewej do prawej.
Na służbę zdrowia już nie ma. I na edukację też już nie ma. Lekarze i nauczyciele za dużą część budżetu państwa pożerają. Trzeba zamrozić pensje, ewentualnie wstrzymać wypłaty albo liczyć na to, że niektórzy wyjadą za granicę lub wymrą. ;)
spokojnie, tusk z Niemiec nam ściąga nowych lekarzy którzy za darmo będą pracować
Spokojnie, wróci PiS, sprzeda resztę Orlenu, dodrukuje miliard złomówek, inflacja znowu wystrzeli, dolar będzie po 6 zł, a paliwo po 12 zł, ale kasa dla nauczycieli od Czarnka się znajdzie! Jeszcze na Willę+ 2.0 starczy.
Ale to nie jest żadnej problem odpali się drukarkę i pieniążki się znajdą.
Paweł tobie już nic nie pomoże, pisowska propaganda wylewa się z ciebie.
Naród pisowski zachwycony ze ich pieniądze straciły na wartości, ale dejom a tamte (Tusk) kradli.
Tak naprawdę to koszyk inflacyjny , dla przeciętnego Polaka, był znacznie wyższy. Dla mnie wypowiedzi Demagoga nie mają żadnego znaczenia.
Tak może się wypowiadać osoba upośledzona ekonomicznie. Podpieranie się takimi opiniami jest słabe, bardzo słabe.Za pisdu nastąpił 3 krotny dodruk pieniądza.To kolejny oprócz Zero magiczny totem,który zawsze można wystawić w dyskusji.
Łykasz jak pelikan co Ci do tezy pasuje.
To nie jest manipulacja tylko fakt.Ośmieszasz się taką wypowiedzią.
Nieoficjalne szacunki „realnej” inflacji (średnia dla przeciętnej rodziny w Polsce):
Rok Oficjalna CPI Realna inflacja (szacunek)
2020 3,4?% ~6–8?%
2021 5,1?% ~10?%
2022 14,4?% ~25–35?%
2023 11,5?% ~20?%
2024 3,8?% ~8–10?% (spadek, ale nie do zera)
2025 3,4?% (czerwiec) ~6–8?%
Proszę się dokształcić!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak naprawdę to koszyk inflacyjny , dla przeciętnego Polaka, był znacznie wyższy. Dla mnie wypowiedzi Demagoga nie mają żadnego znaczenia.
Ja o ile zgadzam się z "Demagogiem" odnośnie tego, że "dokonania" Tuska są wyolbrzymiane, to też zgadzam się z powyższym. Jak patrzę na wiele opłat, koszty codziennych zakupów, czy nieruchomości, widzę, że ceny w okresie 2018 (bo inflacja mniej więcej od tego roku zaczęła rosnąć) do 2025 wzrosły o 80-100%.
Uczcie się kochać obietnice Tuska, tak szybko odchodzą:
https://x.com/RadekKar/status/1950632100874551370
W tym wypadku: na szczęście. ;)
Rano czytałem, że MEN od 2026 roku planuje zastąpić listę lektur w podstawówce listą obszarów, do których dzieci z nauczycielem sami będą wybierać literaturę pasującą do tematu. Wreszcie jakaś sensowna zmiana, myślę.
Wieczorem czytam dementi MEN. Lista lektur zostanie, a nauczyciele będą mogli coś tam kiedyś dobrać.
Dlaczego ci imbecyle z każdej dobrze zapowiadającej się zmiany muszą wychodzić rakiem, bo prawica się obrusza? Pisowcy byli przeciwni, są przeciwni i będą przeciwni - taką sobie wykreowali rolę totalnej opozycji. Dlaczego oni dalej obchodzą się z nimi jak z jajkiem? Głos prawicy nigdy nie będzie im sprzyjał. Pora się z tym pogodzić i robić swoje, nawet mimo wycia populistów.
Pisałem o tym wyżej [1633 i nn.].
Rano dostaliśmy w "Wyborczej" informacje na temat listy lektur w podstawówce. Pełna dowolność miała być niby tylko w najmłodszych klasach, a potem i tak wkraczał tzw. "kanon" (czyli nieaktualne ramoty), choć nieco okrojony (np. "Pan Tadeusz" we fragmentach, a nie w całości). Założę się bowiem, że "reformatorzy" boją się w zrezygnować z "kanonu" (czyli właściwie z romantyzmu i martyrologii), żeby mieć "podkładkę" pod bzdurne egzaminy zewnętrzne z języka polskiego. A to poważny błąd. Bo czytelnictwo jest w tak opłakanym stanie, że konieczna jest rewolucja. Zwłaszcza w kontekście rozwijających się modeli generatywnych. Mówiąc krótko, uczniowie właściwie żadnych lektur nie czytają i nie będą czytać (co np. wcale nie przeszkadza teraz w uzyskaniu dobrego wyniku na egzaminie maturalnym z języka polskiego).
Dlatego też uczniowie powinni mieć od najmłodszych lat styczność z tekstami, które ich zainteresują, a kanoniczne ramoty mogą poznawać niejako "przy okazji". Zajęcia języka polskiego w podstawówce (czy nawet w liceum) nie mogą się jednak zamienić w zajęcia z historii literatury. Co więcej, konieczny jest szczególny nacisk na kształcenie umiejętności czytania i pisania, które są w opłakanym stanie. A tutaj zasada jest prosta: im bardziej ograniczamy literackie przygody nastolatka, który "wyrabia" swój genotyp retoryczny, do tekstów Kochanowskiego, Krasickiego i Słowackiego, tym gorzej będzie się ten nastolatek posługiwał współczesnym językiem w mowie i piśmie. Potrzebna jest edukacja czytelnicza, która opiera się na żywej polszczyźnie. (BTW, znacznie lepsze proporcje tego, co nowe i stare, można było niegdyś zaobserwować w gimnazjum). Kiedy uczeń będzie już potrafił w miarę dobrze pisać i "nauczy się" odczuwać przyjemność płynącą z lektury ciekawych książek, dopiero wówczas może otrzymać dawkę "ciężkich Norwidów". A teraz wszystko jest postawione na głowie: do liceum trafiają uczniowie, którzy w podstawówce nie nauczyli się ani pisać, ani czytać ze zrozumieniem (i którzy w ogóle nic nie czytali), a teraz muszą od razu zgłębiać tajniki dzieł "wieszczów", zaś na naukę podstaw i kształcenie elementarnych kompetencji już nie ma ani czasu, ani możliwości. Zaczyna się gra pozorów: nauczyciele udają, że rozmawiają z uczniami o przeczytanych książkach, a uczniowie udają, że książki przeczytali.
Innymi słowy, informacje o reformie, które pojawiły się rano, wcale nie były aż takie kolorowe, choć kilka jaskółek w tekście "Wyborczej", od którego zaczęła się awantura, można mimo wszystko odnaleźć. Związane były zwłaszcza z decyzjami o zwiększeniu autonomii nauczycieli oraz z "praktykami czytelniczymi". A teraz się okazuje, że MEN i z tego próbuje się wycofywać rakiem. I nie jest to efekt wyłącznie krytyki ze strony środowiska PiS-u czy Konfederacji. Wyżej wkleiłem np. gorzkie żale "polonistki" Gozdyry. Tak więc czarno to wszystko widzę, choć z ostateczną oceną zmian wprowadzonych w ramach reformy AD 2016 trzeba się, rzecz jasna, wstrzymać do momentu, gdy otrzymamy gotowe propozycje podstaw programowych itd. Wiele może się jeszcze zmienić, niemniej jednak (o czym pisał niedawno Jarosław Pytlak) ogólny kierunek, który przyświeca reformie (czyli podporządkowanie treści nauczania pomiarowi dydaktycznemu), nie wróży nic dobrego.
W kontekście tego, o czym piszemy, założę się, że MEN wycofa się również wkrótce z innej zmiany, która akurat była całkiem sensowna, czyli z "zakazu" obowiązkowych zadań domowych.
Mnie to jednak dziwi ta obsesyjna awersja do kanonu. Czy kiedyś było go za dużo, a część to ramoty, które wałkowano nadmiernie, dzieląc włos na czworo? Oczywiście. No ale, do cholery, jest to jednak jakaś część historii polskiej literatury, element polskiej kultury tamtych lat (jaką by ona nie była). I nawet jeśli wiemy, że z perspektywy czasu stojące za stworzeniem tego czy innego dzieła motywacje i poglądy nie były trafne albo się zdezaktualizowały, oto IMHO warto pokazywać te dzieła uczniom, darując sobie co najwyżej - a to miewało miejsce - przekładanie ich przesłania na współczesność albo skracając czas poświęcony na ich "analizę" (bo świadoma, na pewnym poziomie kształcenia, jest po prostu nieosiągalna).
Dzieci nie lubią tego i owego, najlepiej człowiek uczy się rzeczy, na które akurat ma zajawkę - ale dobrze wiemy, że uczyć tylko tego, co interesuje danego ucznia, zwyczajnie się nie da. Tzn. sam uczeń może dokonać wyboru, konsekwencją będą gorsze oceny - no i IMHO właśnie tego, że to nic złego, powinno się wreszcie nauczyć tak uczniów, jak i rodziców (BTW -jakież to ważne w dzisiejszym pędzącym świecie, czasach kryzysów psychicznych, sociali itp.). Wybitnie nie leży ci ten polski? OK, zdaj go na trójach, to tylko niedoskonały (aczkolwiek niezbędny w takiej czy innej formie) miernik twojej wiedzy z jednej wąskiej dziedziny, a nie miara wartości człowieczeństwa. TEGO PRZEDE WSZYSTKIM POWINNA UCZYĆ SZKOŁA.
Bo idąc drogą redukcji i negacji można wszystko zredukować do zera, absolutnie wszystko, bo przecież i tak wszystko jest w internecie. Tylko czy nie ucząc się niczego, albo tylko i wyłącznie bawiąc się w "projekty" na każdym etapie edukacji, bez systematyzowania podstawowego zakresu wiedzy, pojęć, definicji itp. można ze zrozumieniem wykorzystać internetowe i pozainternetowe źródła? Sam szukając informacji na temat swoich schorzeń musiałem sobie przypomnieć to i owo z biologii - no ale jednak przypomnieć, a nie nauczyć się od podstaw. To jednak nie do końca to samo.
Owszem, AI pewne rzeczy referuje coraz lepiej...
Ze szkoły podstawowej pełnej ramot pamiętam, że lekcje polskiego to zawsze były jednocześnie zajęcia z umiejętności pisania, a także z gramatyki. Były nie tylko ramoty, także fragmenty literatury współczesnej, i to w podręcznikach (Tokarczuk, Stasiuk, Sapkowski...).
Czasem mam wrażenie, że piszesz o jakiejś innej, nieznanej mi szkole, z czasów głębokiego PRL-u albo z międzywojnia. Czy od początku pierwszej dekady XXI wieku (albo od czasu likwidacji gimnazjów) tak wiele zmieniło się na gorsze? Jeżeli, jak wspominasz, tak właśnie jest, to naprawdę szokujące, jak wiele musiał zepsuć PiS - który, przypominam, ku radości niektórych osób, za dwa lata odsunie od władzy Tuska i wróci do rządzenia (jako przystawka Konfy, tworzącej z Razemkami nowy, silny duopol) :) - i jak wiele jest do naprawienia.
Aczkolwiek zakładam, że jest w tym sporo przesady i histerii, bo, jak sam pisałeś, Czarnek wcale tak wiele złego szkole nie uczynił i jego reformy nie dotknęły ciebie ani programów nauczania. :)
Skoro w gimnazjach, z których przecież nie pozbyto się ramot, pamiętam to doskonale - dało się kiedyś, jak twierdzisz, omawiać więcej współczesnych tekstów, może da się i teraz? Nie trzeba dwie lekcje analizować Bogurodzicy, ale można ją uczniom pokazać. Skoro polska to kraj konserw, to może inaczej się nie da?
Ja nie mam awersji do kanonu. Wręcz uważam, że każdy dorosły Polak powinien przynajmniej wiedzieć o istnieniu klasyków literatury polskiej (niekoniecznie przeczytać, ale znać).
Tyle że mówimy tu o edukacji w szkole podstawowej. Dzieci powinny przede wszystkim wykształcać w sobie nawyk czytania. Szkoła osiąga efekt odwrotny - czy to przez przymus do czytania książek nudnych i niedostosowanych do wieku, czy przed odpytywanie o pierdoły.
To trochę tak, jakbyś lekcje matematyki zaczynał od równania kwadratowego. Lekcję angielskiego od present perfect continuous. A fizykę od teorii względności.
Najpierw wyróbmy w dzieciach nawyk do czytania na prostszych książkach, które lubią. Niech na ich podstawie poznają sposób analizowania dzieł kultury i dalej działają na zasadzie analogii podczas omawiania dzieł trudniejszych. W szkole średniej mogą przejść do kanonu i historii literatury.
Herr, rozumiem, skąd się biorą twoje wątpliwości, ale już dziś nie zdążę się rozwinąć, więc na razie chaotycznie i hasłowo:
* Diabeł tkwi w szczegółach: likwidacja gimnazjów niejako pośrednio zmieniła szkołę; pośrednio, bo ze względu na:
- modyfikację ograniczeń czasowych (mniej czasu, podobny materiał);
- likwidację etapu mocno rozwijającego kompetencje czytelnicze (co procentowało później w liceum);
- intensyfikację "egzaminozy" (teraz się w szkołach nie uczy, tylko przygotowuje do idiotycznych egzaminów, bo od nich zależą jeszcze bardziej idiotyczne rankingi).
* Lekcje polskiego w gimnazjum (koncentracja na problemach, do których dobierano teksty asynchronicznie, z różnych epok; edukacja czytelnicza) wyglądały kompletnie inaczej niż teraz lekcje w liceum (toporna historia literatury, brak czasu na kształcenie kompetencji pisania i czytania z uwagi na konieczność "przerobienia wszystkiego" przed maturą).
* Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć: nawet gdyby PiS nie zlikwidował gimnazjów, to - w obliczu zmian cywilizacyjnych, o których piszę też poniżej - i tak konieczna byłaby poważna reforma edukacji, żeby zachować w szkołach elementarny poziom nauczania. Tego rodzaju reforma do tej pory nie miała miejsca.
* Szkoła tkwi w przeszłości, a świat się naprawdę bardzo zmienił, a co za tym idzie - zmienił się uczeń. I obserwuję ten proces metamorfozy cały czas od 25 lat (jako nauczyciel). IMHO nie możesz przekładać swoich doświadczeń, umiejętności itd. z czasów szkolnych na "profil" współczesnego nastolatka. Uczniowie są teraz inni i mają inne problemy. Ja bez żadnych trudności i z przyjemnością przeczytałem w podstawówce np. "Krzyżaków". Moja córka (laureatka konkursów literackich) nie była w stanie tego zrobić kilka lat temu, choć chciała, starała się, a do dziś książki połyka cały czas garściami. Dla niektórych to niezrozumiałe. I utyskiwania tego rodzaju osób przypominają czasem wspominki dziadka, który mówi do wnuczków, że "kiedyś to było, a teraz już nie jest". Kilka dni temu pisałem o tutaj o istotnym znaczeniu przemian cywilizacyjnych i społecznych dla spadku (albo modyfikacji) kompetencji i umiejętności uczniów.
* Absolwenci podstawówek często nie potrafią dziś ani pisać, ani czytać, bo w szkole nie kształci się odpowiednio sensownych kompetencji, a poza szkołą - uczeń jest pozostawiony sam sobie (media przestały pełnić rolę kulturotwórczą, która była dość istotna jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu - tym bardziej że młodzi ludzie nie oglądają telewizji i nie słuchają radia) albo oddany na pastwę Internetu (z wszystkimi konsekwencjami, także językowymi, uczestnictwa w życiu TikToka czy innych "tłiczów"). Zresztą młodzi ludzie nie rozmawiają ze sobą tak, jak rozmawiali niegdyś. I nie spędzają ze sobą czasu tak, jak spędzali niegdyś. Gdybyś się przeszedł korytarzem szkoły średniej, zobaczyłbyś szpalery "wolnych elektronów" wpatrzonych w ekrany komórek. (Nie bez powodu MS uruchomił apkę, która wyręcza młodych ludzi w konieczności kontaktowania się z drugim człowiekiem). Jak masz w rodzinie jakiegoś koleżkę z podstawówki, to spróbuj z nim zamienić kilka (rozwiniętych) zdań na jakiś sensowny temat dotyczący np. szkolnej lektury. ;)
* W dobie czata GPT, Gemini, Groka itd. nie da się uczyć tak, jak kiedyś, i stosować tych samych metod. (BTW, zakaz komórek w szkole to nie jest rozwiązanie problemu).
* I żeby była jasność: nie uważam, że dzisiejsza młodzież jest "głupsza" od młodzieży sprzed lat. Nie uważam, że nagle nasz gatunek stracił rozum. Po prostu zmieniliśmy świat w taki sposób, że uczniowie mają niby więcej "możliwości", ale raczej nie mają lepszych warunków do rozwoju tych kompetencji, które są według nas (dorosłych) istotne, bo rzeczywistość zachęca do czegoś zupełnie innego. Wyraziłem się w zawiły sposób, bo już późno, ale chyba wiadomo, o co mi chodzi.
https://x.com/adamSzlapka/status/1950529971383877685
Nie wierzę, że to prawda. Albo Szłapka kłamie, albo nie ma żadnej reformy, tylko udawanie reformy.
Brawo, MEN!
Via Tenor
Nie można krytykować reformy, jeśli nie ma reformy.
A bez reformy nie ma reformy.
Szczerze mówiąc nie trafia do mnie duża część twoich argumentów
Piszesz, że likwidacja gimnazjów doprowadziła do egzaminozy, ale przecież w czasach ich funkcjonowania istotnych egzaminów było dokładnie tyle samo: wstępny do liceum i matura, będąca przepustką na studia. .
Nie wiem, jak zmienił się program w szkole podstawowej, ale w liceum czasu jest przecież wyraźnie więcej. Trudno zatem zrozumieć, jak wydłużenie czasu nauki o rok, przy takim samym zakresie programowym (w liceum za moich czasów też przechodziło się przez wszystkie epoki, począwszy od starożytności), skutkuje jego brakiem. :)
Przyznaję, że nie mam też pojęcia, jak zmienił się program klas VII-VIII i czy tutaj nie wtłoczono trzech lat w ramy czasowe dwóch, doprecyzuję jednak, że współczesne teksty pamiętam ze "starego" gimnazjum, które było raczej zgodnie krytykowanie przez wszystkich nauczycieli za bycie bezproduktywną repetą tego, co już było w klasach IV-VI i tego, co będzie w liceum :) Czy obecny program klas VII-VIII to taka sama powtórka? W takim wypadku faktycznie czasu może zabraknąć na cokolwiek innego niż egzaminy, no ale w liceum powinno być za to lepiej.
Świat pod względem technologii i atakujących nas bodźców zmienił się bez wątpienia drastycznie, treści z internetu potrafią o wiele skuteczniej przyciągać uwagę dzieciaków, ale przykład twojej córki, pasjonatki literatury, wydaje mi się cokolwiek naciągany. :) Język Krzyżaków jest tak samo archaiczny dzisiaj, jak był dwadzieścia pięć lat temu. Naprawdę nie mam pojęcia, z jakiego powodu dzieciaki sprzed dwóch-trzech dekad, wychowane na Jurrasic Parku, Drużynie A, Carton Network, Dragon Ballu i Pokemonach oraz reklamach Frugo, zaczutujące się w premierowych wydaniach Harrego Pottera miałyby być jakoś lepiej mentalnie przygotowane do lektury Krzyżaków. Czy w ich domach mówiono podobnym językiem, czy Sienkiewicz tłumaczył komiksy do Kaczora Donalda? Myślę że i teraz i wtedy była to tak samo (nie)strawna lektura dla części uczniów. Nie sądzę, by Krzyżacy przez 25 lat stali się nagle taki samo archaiczni jak Pieśń o Rolandzie i Hamlet. :)
Oczywiście możemy uznać, że na Krzyżaków już dawno nadszedł czas i głosić postulat pozbycia się ich z kanonu, ale to IMHO wymaga stwierdzenia, że ten sam kanon był absolutnie fatalny już trzydzieści lat temu. Czy możemy dzisiejszą młodzież traktować jak inny gatunek tylko dlatego, że mają głupszy slang i więcej nastoletnich gwiazdek pop-kultury zamiast idoli zza oceanu?
Co do dawnej roli mediów w kształtowaniu umiejętności językowych - pełna zgoda. Z pewnością spora część dzieciaków czytała jakieś gazetki czy obcowała z lepszymi audycjami w TV. Chociaż... Nie każdy pochłaniał Nową Fantastykę, Świat Wiedzy czy choćby Kaczora Donalda. A w TV, obok szeregu lepszych programów, królowali Kiepscy, Big Brother, Idź Na Całość... Być może ogólny poziom - w mediach i w sieci - był wyższy. Ale czy sowich kolegów z pato-gimbazy postawiałbym wyżej niż dzisiejsze zombie przyssane do Minikrafta i Fortnajta? Sam nie wiem...
Ogólnie to chyba rozumiem, o co ci chodzi - szkoła musi w całości przejąć trud kształtowania umiejętności językowych, bo młodzież z własnej woli nie styka się już nigdzie z poprawną polszczyzną ani z kulturą wyższą. Z pewnością w erze smartfonów, sociali itp. trudniej zaszczepić w dzieciach nawyk czytania...
Tylko czy to przeciąganie liny o kanon nie jest efektem zamknięcia się w bańce przez obydwie strony sporu - i tych postępowy ch, i tych zakonserwowanych?
Owszem, prawica będzie krzyczeć zawsze, ale po co samemu podawać im amunicję, po co się poskładać, robiąc zamach na Quo Vadis? Dlaczego nie ująć w programie "obszernych fragmentów", zamiast całości? Jasne, eksperci nie muszą się zajmować politycznym PR-em, to ministra powinna o niego zadbać, zamiast kapitulować, ale IMHO na rewolucję i tak nie ma szans, więc lepiej chyba zabiegać o mądry kompromis niż drzeć szaty.
Piszesz, że likwidacja gimnazjów doprowadziła do egzaminozy, ale przecież w czasach ich funkcjonowania istotnych egzaminów było dokładnie tyle samo: wstępny do liceum i matura, będąca przepustką na studia. .
Egzaminoza nie ma nic wspólnego z liczbą egzaminów. To pojęcie oznacza mniej więcej: nauczanie podporządkowane wyłącznie wymogom egzaminacyjnym, a nie rzeczywistym potrzebom uczniów czy dbałości o rozwój przydatnych kompetencji.
ale w liceum czasu jest przecież wyraźnie więcej
Chyba nie do końca wiesz, czym są ramowe plany nauczania. Wydłużenie nauki o rok wcale nie oznacza, że jest np. więcej godzin jakiegoś przedmiotu w cyklu rocznym. Ponadto, jak pisałem wyżej, wymagania egzaminacyjne narzucają tempo, zakres i sposób omawiania pewnych zagadnień. Gdy idzie zresztą o język polski, materiału jest więcej niż np. w czasach, gdy sam chodziłem do szkoły.
było raczej zgodnie krytykowanie przez wszystkich nauczycieli za bycie bezproduktywną repetą tego, co już było w klasach IV-VI i tego, co będzie w liceum
Nie wiem, jacy nauczyciele "zgodnie" krytykowali program gimnazjum, ale kiedy sam pracowałem w gimnazjum, to omawiałem z uczniami nie tylko ramoty, ale też mnóstwo przydatnych i ciekawych tekstów z XX i XXI wieku, których problematyka w sensowny sposób korelowała z bieżącymi zagadnieniami i codziennym życiem. Oto jeden autentyczny przykład (z programu Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego, który sobie wybrałem w ramach nauczycielskiej autonomii):
- PROBLEM: "Konflikt i porozumienie"; czytamy w całości np. "Antygonę" i "Buszującego w zbożu", zaś we fragmentach m.in. "Balladynę", "Weisera Dawidka" Huellego, "Pianistę" Szpilmana, "Dziecko Noego" Schmitta, "O dialogu" Tischnera; do tego dochodzą dzieła sztuki (np. "Sąd Parysa" Rubensa) oraz ćwiczenia językowe oparte na kilku tekstach (w tym użytkowych) o podobnej problematyce, czyli fragmencie powieści dla nastolatków (zadania związane z funkcją liczebników oraz różnych znaków graficznych w tekście), artykule prasowym z "Charakterów" na temat buntu (rozpoznawanie różnic między buntem altruistycznym i egoistycznym, a także ćwiczenie parafrazy językowej), komiksie (uzupełnianie dymków kształtujące umiejętność rozpoznawania funkcji językowych), wierszach Szymborskiej "Na wieży Babel" (omawiania aktu komunikacji językowej) i "Nienawiść" (funkcje różnych środków językowych - animizacji, symbolu, porównania itp.; rozpoznawanie ironii), piosence Sojki "Nietolerancja" (funkcja czasowników i zaimków w tekście), bajce La Fontaine'a "Szerszenie i pszczoły" (alegoria i uniwersalizm w literaturze), fragmentach "Ostatniego życzenia" Sapkowskiego (sposoby charakterystyki postaci w dziele literackim).
Jak widać, jest klasyka i jest współczesność. Na równych prawach, achronologicznie. Dzięki temu udało się omówić mnóstwo aktualnych zagadnień, np. brak porozumienia, konflikt wartości, nietolerancję, akceptację, zrozumienie, konflikty rodzinna, także wykształcić istotne kompetencje językowe. Teraz nie sposób czegoś takiego zrobić, bo... gimnazjum już nie istnieje, zaś w liceum naucza się w zupełnie inny (bardziej "akademicki") sposób, który opiera się na chronologicznym poznawaniu tekstów w oderwaniu od zagadnień czysto językowych (typowa historia literatury). Z kolei zagadnienia językowe zostały niemal kompletnie oderwane od praktyki. No i nie czyta się właściwie tekstów użytkowych (np. publicystyki, artykułów prasowych), a to przecież podstawa funkcjonowania w społeczeństwie i kształcenia językowego.
przykład twojej córki, pasjonatki literatury, wydaje mi się cokolwiek naciągany
Naciągany pod jakim niby względem? Od jakichś dziesięciu lat ŻADEN uczeń, z którym miałem do czynienia, nie był w stanie przebrnąć przez "Krzyżaków" (czy "Potop"). To dotyczy również olimpijczyków. Bariera językowa jest tutaj niebotyczna. (Oczywiście, biorąc pod uwagę wiek czytelników, którzy mają się z Sienkiewiczem zapoznawać).
Nie sądzę, by Krzyżacy przez 25 lat stali się nagle taki samo archaiczni jak Pieśń o Rolandzie i Hamlet.
Język "Hamleta" jest dla uczniów znacznie bardziej strawny niż język Sienkiewicza. Zastanów się, dlaczego tak jest. ;)
Oczywiście możemy uznać, że na Krzyżaków już dawno nadszedł czas i głosić postulat pozbycia się ich z kanonu, ale to IMHO wymaga stwierdzenia, że ten sam kanon był absolutnie fatalny już trzydzieści lat temu.
Kilka spraw związanych z tzw. "kanonem"...
Po pierwsze, nie istnieje obiektywne pojęcie "kanonu". Coś trzeba wybrać, bo liczba dostępnych miejsc w kanonie jest ograniczona. Dlaczego "Makbet", a nie "Hamlet"? Dlaczego "Balladyna", a nie "Kordian"? Dlaczego "Ferdydurke", a nie "Trans-Atlantyk"? Dlaczego "Pieśń XX", a nie "Pieśń V" Kochanowskiego? Dlaczego "Dziadów cz. II", a nie "Dziadów cz. IV"? Dlaczego "Quo vadis", a nie "Potop"? Dlaczego "Chłopi", a nie "Ziemia obiecana"? Dlaczego Mickiewicz, a nie Norwid? Dlaczego Sienkiewicz, a nie Prus? Dlaczego "Zbrodnia i kara", a nie "Biesy? I dlaczego w ogóle Dostojewski, a nie np. Tomasz Mann? I tak dalej. Każdy wybór ma tutaj charakter wysoce subiektywny i jest bardzo łatwy do podważenia.
Po drugie, "kanon" bardzo skostniał w systemie szkolnym. Nie dość, że od lat zmuszamy uczniów do czytania tych samych książek (których i tak nie czytają) w jakimś maniakalnym przekonaniu, że właśnie one tworzą narodowy kod kulturowy (co jest przekonaniem błędnym choćby z uwagi na to, co napisałem wyżej), to jeszcze nie uzupełniamy stałego zestawu o nowe i bardzo istotne książki, którymi czasem zachwyca się cały świat. Zdarza się, że polski uczeń po ukończeniu szkoły wie mniej o polskiej literaturze współczesnej niż np. Dua Lipa, Lana del Rey czy Bjork (osoby dobrane nieprzypadkowo).
Po trzecie, "kanon" nie jest potrzebny uczniom, którzy i tak od kilku lat lektur już po prostu nie czytają, zadowalając się dostępnymi wszędzie za darmo streszczeniami. Jest za to potrzebny OKE, żeby układać idiotyczne egzaminy i uzyskać jakąś porównywalność wyników. Możemy więc ustalić kanon składający się z ramotek i katować uczniów "ciężkimi Norwidami" (określenie Szymborskiej), licząc na to, że dzięki temu wszyscy staną w jednym strumieniu kodu kulturowego, ale - w świetle tego, że nikt lektur nie czyta - robimy z siebie tylko idiotów, a przy tym zniechęcamy młodych ludzi do sięgania po literaturę. Wszystko to jest jeszcze bardziej absurdalne, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że można znakomicie zdać maturę na podstawie streszczeń czy filmów albo seriali, nie przeczytawszy ani jednej lektury.
Po czwarte, skoro "kanon" nie pełni już żadnej kulturotwórczej roli, to może warto skupić się na nieco bardziej przyziemnych celach niż "kształtowanie patriotyzmu i tożsamości narodowej", czyli np. wykorzystać zajęcia polskiego do tego, żeby uczniowie polubili czytanie, wyrobili w sobie nawyk czy nawet potrzebę sięgania po różne teksty i nauczyli się poprawnie pisać i mówić w ojczystym języku. Teraz potrzebna jest naprawdę praca u podstaw, podczas gdy wszyscy skupili się na budowaniu domu, zaczynając od dymu z komina.
Czy możemy dzisiejszą młodzież traktować jak inny gatunek tylko dlatego, że mają głupszy slang i więcej nastoletnich gwiazdek pop-kultury zamiast idoli zza oceanu?
Tak, dzisiejsza młodzież to inny gatunek niż młodzież sprzed dziesięciu czy dwudziestu lat. Mówię to jako osoba, która od lat dwudziestu pięciu ma niemal codziennie z młodzieżą do czynienia. Nie mam siły i potrzeby, żeby szukać jakichś socjologicznych badań czy filozoficznych rozważań na ten temat, bo obserwuję metamorfozy kolejnych roczników uczniów, doświadczając tych przemian na własnej skórze.
Ogólnie to chyba rozumiem, o co ci chodzi - szkoła musi w całości przejąć trud kształtowania umiejętności językowych, bo młodzież z własnej woli nie styka się już nigdzie z poprawną polszczyzną ani z kulturą wyższą. Z pewnością w erze smartfonów, sociali itp. trudniej zaszczepić w dzieciach nawyk czytania...
Tak, mniej więcej o to chodzi.
Tylko czy to przeciąganie liny o kanon nie jest efektem zamknięcia się w bańce przez obydwie strony sporu - i tych postępowy ch, i tych zakonserwowanych?
Ja nie przeciągam liny. Ja chciałbym, żeby ktoś w końcu linę przeciął. :) Elementy jakiegoś "kanonu" to można sobie wprowadzać w liceum, ale w podstawówce trzeba się skupić na czymś zupełnie innym.
Dlaczego nie ująć w programie "obszernych fragmentów", zamiast całości?
Metoda "obszernych fragmentów", które maja posłużyć do zapoznania się z problematyką jakiegoś dzieła, to - z punktu widzenia zarówno nauczyciela, jak i ucznia - kompletny rak. Nie bez powodu genialni artyści tworzą dzieła, które należy analizować holistycznie i w których wszystkie elementy tworzą sensowną sieć powiązań semantyczno-językowych. Nie da się chociażby zrozumieć "Dziadów cz. III", czytając tylko fragmenty, np. Wielką Improwizację. Ba, nie da się zrozumieć Wielkiej Improwizacji w oderwaniu od całości "Dziadów" (bo np. uczeń kompletnie nie załapie, o co chodzi Konradowi, który zajmuje się w całym monologu problemem teodycei, i dlaczego zachowuje się, jakby miał osobowość mnogą; i co to wszystko ma wspólnego z obrzędem dziadów).
Innymi słowy, lepiej omawiać mniej książek, ale w całości. Jeśli sięgamy po jakieś fragmenty, to najlepiej wyłącznie w celach użytkowych: żeby coś przećwiczyć, wykształcić np. jakieś umiejętności językowe (na wzór tego, co było w gimnazjum). Nie da się uczyć "kanonu", historii literatury czy poznawać "kodu kulturowego", a nawet porządnie kształcić umiejętności interpretacyjnych, na podstawie fragmentów. To już lepiej sobie takie zabawy darować. Fragmenty dużych dzieł rzadko się nawet sprawdzają w formie kontekstów, bo i tak trzeba zazwyczaj objaśniać okoliczności narracyjne (kto jest bohaterem? co tutaj robi? z kim rozmawia? w jakiej jest sytuacji? o co mu chodzi?), czyli streszczać całą książkę, żeby uczeń załapał, co się dzieje.
Jasne, eksperci nie muszą się zajmować politycznym PR-em, to ministra powinna o niego zadbać, zamiast kapitulować, ale IMHO na rewolucję i tak nie ma szans, więc lepiej chyba zabiegać o mądry kompromis niż drzeć szaty
Przecież obecna szkoła jest takim "kompromisem". Delikatna korekta kursu nic właściwie nie zmieni. Będziemy mieli powtórkę z rozrywki: wywali się np. "Potop"; z kolei "Zemstę" da się we fragmentach; a na pociechę wrzuci się "Katedrę" Dukaja. I fajrant... Albo coś sensownie reformujemy, albo dajemy tym uczniom i nauczycielom spokój chociaż na kilkanaście lat. Szkoda kasy na pozorowane działania, wymianę podręczników, niepotrzebne szkolenia, pensje dla ekspertów itd. Zmiany w "kanonie" to pikuś. Trzeba kompletnie zreformować podejście do nauczania, w tym metody i programy czy system kształcenia nauczycieli. BTW, jeśli nie pojawią się w szkole elementy systemu tutorskiego, to całą reformę można o kant dupy rozbić.
Dwójka najbardziej prawych skończyła swoją misję tego samego dnia w podobnych godzinach. Przypadek?
To taka partyzancka taktyka, wrzutka z x-a, potem oplucie, a na koniec ucieczka. I tak bez końca.
Via Tenor
Zero zdziwienia. Po raz kolejny tytani prawicy, pokazują, że jeśli chodzi o nowinki, które służą ich interesom, są wyjatkowo otwarci na nowe trendy.
Chcę powiedzieć, że nie ma sensu żebyśmy obrzucali się błotem, odtąd będę starał się zamieszczać tylko suche fakty. ŻYCZĘ WSZYSTKIM miłego dnia.
Tusk dotrzymuje jednak części obietnic. Skorumpowani politycy wreszcie dostają wyroki.
No, śledztwo zaczęło się za PiS-u, a nie za PO. ;)
A serio: zobaczymy za dwa-trzy lata, jak sądy podejdą do spraw zapoczątkowanych za czasów PO. O ile prokuratura Bodnara/Żurka rzeczywiście przygotuje i skieruje jakieś nowe akty oskarżenia przeciwko politykom do sądów. Za czasów PiS-u rzeczywiście niewygodne sprawy umarzano (pewnie pod politycznym naciskiem).
Przynajmniej dokonczyli sledztwo zamiast je ujebac, vide Duda i jego "ulaskawienie". Chociaz moze tu karolak go ulaskawi?
No i Kontek już stracił wiarygodność nawet w oczach ludzi z PO. :)
https://x.com/wroblewski_m/status/1950809919176732795
I coś ostatnio cicho o Giertychu, nie?
W tym wątku to chyba jedynie Ty cały czas podkreślałeś tego kontka i rolę jaką odgrywa w tym zamieszaniu z liczeniem głosów.
Dla mnie jego model jest tak samo wiarygodny jak innych których tu linkowales.
murański, kontek, żurek, stonoga, michalik, piński, piątek, schenpf, giertych, lis, babcia kasia, lempart, jachira, kołodziejczak, naleśnik, joński, sterczewski, szczerba, kotula, żukowska, wróblewska, wcisło, giertych - Kompletny szuriat - Można się władzy bać, można jej nie szanować, ale w momencie gdy staje się śmieszna, to właściwie już wykopała sobie grób :)
W tym wątku to chyba jedynie Ty cały czas podkreślałeś tego kontka i rolę jaką odgrywa w tym zamieszaniu z liczeniem głosów.
nie, na pewno powoływał się Milka, nie jestem pewny, ale lokalny szuriat, z ryooko, znafcą, robert, asmo, chyba też powoływali się, a na pewno nie krytykowali jego wyliczeń.
Pasowałbyś do listy tych imion/nazwisk. Też jesteś śmieszny, też każdy ci mówi, żebyś sobie dał spokój, a i tak dalej pierdolisz kocopoły.
nawet nie wiem kto to jest ten "kontek", wiec mordy sobie mna nie wycieraj przegrywie
EDIT:
a jesli chodzi ci o wykres sprzed miesiaca czy cos (strzelam, ze o to) - to wystarczy znac podstawy statystyki, takie jak odchylenie standardowe aby wiedziec ktore punkty sa outlierami (nie znam PL okreslenia, nie chce mi sie googlowac). Niezaleznie czy to zrobi kontek, jarozbaw czy inny przychlast - statystyka jest statystyka a odchylenia odchyleniami. Jesli dane wejsciowe sa zaklamane to inna bajka - nie komentowalem tego bo mnie to nie interere
I do tej pory nie wymieniles tych "kompetentnych" ludkow z czasow rzadu PISu. Nadal czekam
No i wróciło moje ulubione "studium przypadku". No więc manololo nie rób sobie z gęby cholewy dajesz cytaty ze mnie wspierające kontka...
P.S. Jedyne szury w tym wątku to ty i reszta twoich propisowskich kolesi.
Wymieniłeś:
"murański, kontek, żurek, stonoga, michalik, piński, piątek, schenpf, giertych, lis, babcia kasia, lempart, jachira, kołodziejczak, naleśnik, joński, sterczewski, szczerba, kotula, żukowska, wróblewska, wcisło, giertych",
jako szurów.
Możesz wymienić dziennikarzy/polityków według ciebie rzetelnych i prawych?
W tym wątku to chyba jedynie Ty cały czas podkreślałeś tego kontka i rolę jaką odgrywa w tym zamieszaniu z liczeniem głosów.
Czyżby? Prześledźmy zatem przebieg dyskusji na temat wyborów.
Drac, byłeś jednym z pierwszych, którzy twierdzili, że trzeba wszystkie głosy jeszcze raz przeliczyć [1079]. Potem reszta zaczęła wtórować. A może lepiej powiedzieć: "odlatywać w kosmos", bo pojawiły się w wątku nawet koncepcje, że wybory trzeba powtórzyć, wystawiając tym razem Sikorskiego do boju [np. 1086.3, 1238.2]. Następnie pojawił się Giertych ze swoimi szurskimi teoriami, które najpierw zyskały poklask u Roberta [1120, 1127.2], a później u wielu innych (w tym wyjątkowo aktywnego Znafcy). Kolejny etap: masowe wysyłanie "giertychówek" przy medialnym wsparciu różnych "dziennikarzy" (np. Michalik), której znowu broniono tutaj jak niepodległości...[1163]. I wtedy...
...wtedy wrzucono w wątku informację o tym, że wybory w rzeczywistości wygrał Trzaskowski, czego potwierdzeniem ma być opinia Kalisza oparta na analizie Kontka [1203].
I dyskusja o ponownym przeliczeniu głosów oraz powtórzeniu wyborów znowu nabrała rumieńców [1207, 1208.3]. Już nawet Herr wyskoczył z kubraczka ironisty [1209]. Wtedy wyszło na jaw, jak wyglądały składane w SN "giertychówki", w co na początku sam nie mogłem uwierzyć [1218, 1270]. I znowu pojawia się wrzutka o Kontku [1223.1] jako argument za ponownym przeliczeniem głosów. Kolejny etap dramy to dyskusja o statystyce, która potwierdza błędy na korzyść obu kandydatów, czego bywalcy wątku nie chcieli przyjąć do wiadomości [1225]. Uznano natomiast, że każdemu patriocie powinno zależeć na ponownym przeliczeniu wszystkich głosów [1228]. Dowodem na to był m.in. znowu Kontek [1228.8]. Oliwy do ognia zaczął dolewać sam Tusk, mówiąc o "ordynarnych fałszerstwach" [1231] i powołując się znowu na model statystyczny Kontka I teraz... uwaga, uwaga...
...Znafca wreszcie wrzuca bezpośrednią informację o modelu Kontka [1234]...
I wielu użytkowników łapie się na haczyk, uznając to za prawdziwie naukowy dowód na sfałszowanie wyborów. Nawet Herr już zaczyna gadać o "znacznym fałszerstwie" [1239.1], choć chyba z powodu innego niż "analiza" naszego doktora. Tusk, rzecz jasna, dalej insynuuje, że wybory sfałszowano, a Duda zaczyna z nim polemizować, co na forum wywołuje dyskusję o "micie sfałszowanych wyborów" [1242]. Wtedy Milka po raz kolejny przywołuje Kontka jako autorytet [1246.4]...
I chyba po raz pierwszy w nieco dłuższej formie wypowiadam się wówczas na temat szurskich teorii o sfałszowanych wyborach, nie odnosząc się nawet bezpośrednio do Kontka [1250]. Giertychowi coraz bardziej odjeżdża peron [1250.8]. A Herr - uwaga! - wzywa do ostrej krytyki PO ("powinni być trzepani bez litości") [1252]! Wśród bywalców wątku zaczyna dominować dekadencki nastrój w konsekwencji pytania: "Dlaczego mam iść na kolejne wybory?" [1252.6]. Wrzucam więc wyważoną wypowiedź Giełzaka i okazuje się, że - wedle zwolenników "mitu sfałszowanych wyborów" - jestem "oderwany od rzeczywistości" [1259]. Tu podsumowanie wielu opinii z tamtego okresu: [1262.3]. Do akcji wkracza z kolei pani Wrzosek, przedstawiając rzekomą "podstawę prawną" ponownego przeliczenia wszystkich głosów [1264], co entuzjastycznie przyjmują pewni bywalcy wątku. Następnie Robert i Herr łapią się ochoczo na fake newsa o "pomyleniu komisji do sprawdzenia" [1279], a potem Herr się oburza, biorąc kolejną dezinformację za dobra monetę (RKW zamiast PKW) [1281]. Robert znowu odwołuje się do analizy Kontka [1281.3], a Herr stwierdza: "losowo sprawdzenie hipotezy pana dr. wydaje się akurat racjonalnym, logicznym i mało kłopotliwym sposobem na jej weryfikację" [1281/7]. Potem się okazuje, że wedle konstytucjonalistów powtórka wyborów jest możliwa [1281.16]. I wreszcie Hołownia ogłasza, że zwoła ZN [1290.7]. A Robert znowu wrzuca informacje o Kontku [1304]. I wtedy....
...tak, dopiero wtedy PO RAZ PIERWSZY wypowiadam się na temat Kontka i jego metody, podważając założenia, na których jest oparta [1304.4]. A Robert, rzecz jasna, broni "analityka" Kontka w kilku kolejnych wypowiedziach. I nie jest w tym osamotniony.
Gdy idzie o dalszą karierę Kontka w tym wątku, to ten "statystyk" pojawia się później w wypowiedziach różnych osób (i bywalców wątku, i polityków) jako wiarygodny autorytet badawczy, który ostatecznie zostanie ośmieszony (m.in. przez innych naukowców) i porzucony przez samego Tuska oraz jego świtę. Dalszego przebiegu dyskusji już jednak nie sprawdzam i nie streszczam, bo dość szybko okazało się, że to co pisałeś, nie ma pokrycia w rzeczywistości: jak widać, zanim w ogóle zacząłem pisać o Kontku, analiza tego człowieka pojawiła się wiele razy (co najmniej dziewięć) jako koronny argument w walce o ponowne przeliczenie głosów w sfałszowanych wyborach. I dlatego się do niej później odnosiłem.
Niemal na każdym z powyższych etapów rozwoju wydarzeń mówiłem (o ile włączałem się do dyskusji), że wybory nie zostały sfałszowane, a przeliczyć należy tylko głosy w komisjach, w których pojawiły się uzasadnione wątpliwości [np. 1148.2, 1160.1, 1250, 1261.2]. A wypowiedzi przeciwników tego rodzaju podejścia i zwolenników teorii o sfałszowanych wyborach zyskiwały tutaj spory poklask ("zielone" posty). Myślę, że to wiele mówi o tym, z jakimi opiniami (i czym motywowanymi) mamy w naszym wątku do czynienia.
wystarczy przejechać prętem po klatce i szuriat od razu wyje :)
Możesz wymienić dziennikarzy/polityków według ciebie rzetelnych i prawych?
a co to ma udowodnić? Jest sporo takich, lewicowi np. Szułdrzyński czy Dymek, na prawicy Wróblewski, Warzecha. Z polityków Bosacki, Zandberg
Jako że zaczynasz manipulować, więc nie widzę sensu tego ciągnąć
Biorąc pod uwagę rosnące boldupienie po obu stronach w sprawie wyników drugiej tury, najlepiej by chyba było jakby przeliczyli te głosy jeszcze raz.
Imho wybory powinny być przerwane w momencie kiedy komisje zaczęły używać nieautoryzowanych programów do weryfikacji wyborców.
To tyle odnośnie mojego twierdzenia. Jaki to ma związek z kontkiem, na którego nigdzie się nie powoływałem? Nie mam czasu bawić się w kopanie wątków w celu gdzie kto pierwszy coś wspomniał. “Uderzyłem” w ciebie bo zapadlo mi w pamięci że na kontka powoływałeś się kilkukrotnie. Szczegolnie w kontekście tego że to błędny model, jednocześnie powołując się na inne modele rzekomo poprawne.
Jako że zaczynasz manipulować, więc nie widzę sensu tego ciągnąć
Manipulować? Miejsca, w których wkradł się do wątku Kontek, nawet ci podkreśliłem. Twoja wypowiedź pojawiła się jako część streszczenia dyskusji. Nigdzie nie napisałem, że model Kontka uznawałeś za słuszny czy wiarygodny (w przeciwieństwie do wielu innych, którzy odnosili się do niego w sposób bezpośredni). Nie miałem zresztą zamiaru weryfikować twoich poglądów na temat Kontka; chodziło o to, co powiedziałeś na mój temat.
No i okazało się , że - wbrew temu, co sugerowałeś - Kontek pojawiał się w wątku wiele razy, zanim w ogóle się do niego odniosłem. Co więcej, pojawiał się w wypowiedziach różnych osób jako argument na poparcie tezy o sfałszowaniu wyborów. I był kluczowym argumentem najważniejszych polityków PO (Tusk, Giertych, Kalisz, Kwiatkowski itd.).
I tyle.
Co zaś do modeli: tak, pozostałe dwa były znacznie bardziej wiarygodne, ponieważ - jak już pisałem w [1602.18] - nie opierały się na metodzie MAD i uwzględniały anamalie dotyczące obu kandydatów (a nie tylko Trzaskowskiego). Ale tę dyskusję już odbyliśmy wcześniej.
Czy policja podala gdzies narodowosc i kolor skory tych bandytow? Czy mozemy ich wywalic z kraju np. do afryki czy azji? Tyle pytan...
Dworowanie dworowaniem ale przez tych debili z PiSu i konfy którzy znaleźli sobie nowe perpetuum propagandy nasiliły się ataki różnych poprańców na imigrantów w Polsce.
Ciekawe czy to jakiś ziomek manolita ;)
to byłem ja, odwalili niewinnego człowieka :)
Zamknęli z 200 metrów jednej z głównych ulic po tym jak wyzerowali tego świra, pół Sosnowca kompletnie zakorkowane. Sosnowiec to miasto MEM, albo jakaś zabójczyni dzieci, morderstwa i dramy wśród homoseksualnych księży, no i fakt, że graniczy z hanysowem nie poprawia jego opinii (słynne paszporty) w ogóle jest bardzo specyficzny, masa napływowej ludności z prawie zerową ilością autoktonów :)
masa napływowej ludności z prawie zerową ilością autoktonów :)
Ale ze imigrantow, czy rdzennych pOlakow?
https://www.youtube.com/watch?v=ZxngAXgwOIU&t=91s
Adrian ciśnie po wszystkich równo, od lewa do prawa.
Jak to jest że jak lewak jest na dnie/poza polityką to zaczyna gadać z sensem, a jak jest przy korycie to pier....i jak potłuczony?
Jak to jest że jak lewak jest na dnie/poza polityką to zaczyna gadać z sensem, a jak jest przy korycie to pier....i jak potłuczony?
Bo jak się nie prowadzi samochodu to pasażer z tyłu na spokojnie widzi co się dzieje w około i on by lepiej wyprzedził tamten samochód, lepszą trasę by wybrał ale jak sam siądzie za kierownicą to potrafi przywalić w latarnie :D
Radom wstaje z kolan. Port lotniczy Warszawa-Radom to kolejna udana inwestycja, którą teraz niszczy rząd Tuska!
Nią to już dawno powinien zainteresować sie zakład psychiatryczny.. kaftan + ściany z materacy.
Podobnie jak Bąkiewiczem. Różnica jest tylko taka, że Bąkiewicza ułaskawił Adrian, żeby się nie przemęczył biedaczek przy pracach społecznych.
Miałem wczoraj ciekawe doświadczenie z elektoratem PiS. Wsiadam sobie wieczorem do autobusu, na jednym z kolejnych przystanków chwiejnym krokiem, z piwkiem w ręce, wsiada żulopodobny obywatel. Siada na jednym z wolnych miejsc w tej samej części autobusu co ja. Jeden przystanek sobie tak siedzi i coś się bawi butelką którą trzyma, a następnie wyjmuje telefon i odpala jakiś program informacyjny na YT lub jakimś VoD, oczywiście na pełny głos. Myślę sobie, może niewychowany, ale przynajmniej próbuje się czegoś dowiedzieć. Szybko się jednak orientuję, że to czego słucha to jakiś ściek informacyjny, może Ruspublika, może coś podobnego. Temat przewodni to aresztowanie jakiegoś polityka i właściwie dlaczego PO jest skorumpowane. W końcu chyba szacowny obywatel się zreflektował, bo po 5 min poszukiwań po kieszeniach wyciągnął słuchawki i przestał współpasażerów raczyć swoją ulubioną stacją. Ale wtedy dopiero się zaczęło. Kilka razy, będąc wpatrzonym w telefon, piwko oczywiście dalej w ręce, powtarzał na głos, do ekranu telefonu teksty w stylu "Tuska też zamkną, Sikorskiego też, wszyscy będą siedzieć", itp. Pomyślałem sobie, ahh ten elektorat PiS, od słuchania Ruspubliki są chyba bardziej zaczadzeni niż ludzie wąchający klej...
Wspaniała Historia, myślę, że te zakłady penitencjarne masowo głosujące na KO są wzorcem typowego wyborcy - uśmiechniętego fajnopolaka :)
Jezu, nie trzeba nawet takich przykładów, w tym wątku jest masa szuriatów którym Bracia kamraci sfałszowali wybory, Jacek Murański to znakomity sportowiec, a Kontek to wzór naukowca od statystyki, o tym zlizywaniu każdego slowa z ust giertycha, pińskiego czy michalik nawet nie wspominam - wicie rozumicie, żurek został przejechany przez myjkę, a zęby starł, bo go mobbingowali, a pomagaliśmy Ukrainie żeby maskować ruską agenturę z Hołownią na czele - Może nie jesteście menelami, ale wasze rozumki dalekie są od trzeźwości :)
Przyszło nasze "studium przypadku" zdefektował jak zwykle, uśmiał się i poszedł dalej fapowac oglądając telewizję zarublika...
o i proszę bardzo, odezwał się czołowy przedstawiciel szuriatu :) Jak tam czapeczka ze śmigiełkiem nie uwiera?
Duda nie może żyć, jak przynajmniej raz w tygodniu całkowicie się nie skompromituje :) Facet ma niesamowity talent. Swoimi działaniami często udaje mu się rozśmieszyć całą Polskę, a czasem nawet pół świata.
Duda zamieścił w serwisie X mema, który był popularny w czasach pandemii COVID-19. Nagranie, opatrzone hasłem "tymczasem w Polsce", przedstawia walkę dwóch osób. Jedna z nich, podpisana "koronawirus", wykonuje akrobacje i po kilku sekundach zostaje znokautowana jednym ciosem przez drugą, podpisaną jako "bimber z Podlasia".
"Pamiętacie ten filmik z czasów pandemii? Dziś w roli 'koronawirusa' minister Żurek'. Panie premierze" - opatrzył wpis prezydent Duda. W komentarzach pod tym postem jest sporo głosów zdziwienia, często wyrażanych w niecenzuralny sposób.
Ja jestem ciekawy na co on liczy? Ze dzięki takim działaniom po skończonej prezydenturze przygarnie go pod swoje skrzydła Kaczyński? Który nim szczerze gardzi?
A może tak zasłuży się u Trumpa? Aczkolwiek mam wrażenie że tenże mając na głowie listy Epsteina nawet nie będzie pamiętał jakiegoś tam błazna z Europy Środkowej :P
Taka mikro-relacja z marszów konfederacji. Polskich Patriotów można podziwiać w pełnej okazałości..
https://joemonster.org/filmy/134841/_Cala_Polska_tylko_biala_Brunatni_patrioci_wyszli_na_ulice
https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-nie-ma-zarzutow-dla-bakiewicza-zaskakujacy-ruch-prokuratora,nId,22170881
Coś długo to trwa. Z drugiej strony nie ma się co dziwić jakiemuś podrzędnemu prokuratorowi z Gorzowa. Najdalej za dwa lata na pewno nowa władza by sobie o nim przypomniała.
Aktualnie prokuratorzy robią włoski strajk, bo boją się, że przyjdzie druga władza i zrobi z nimi porządek.
I nie jest pocieszająca też dzisiejsza deklaracja żurka z radia Zet, w którym mówił że on nie będzie poganiał prokuratorów, czyli wszystko zostaje po staremu jak u bodnara i gówno będzie z rozliczeń.
ale wiecie, że wasza władza ma krótki termin ważności, dokładnie dwa lata i nawet żurek musi zdawać sobie sprawę, że jak przegnie pałę to PIS zrobią mu z czterech liter jesień średniowiecza?
Tak, bolszewicy wrócą za dwa lata i zaczną znowu robić gnój z państwa. Dobrze że nawet taki fanatyk pisowski jak sranolito potrafi to przyznać :)
Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego że podjął się roli ministra sprawiedliwości rezygnując z apanaży sędziowskich, ponieważ wie że jak oni dojdą do władzy to on i tak przestałby być sędzią. Więc trzymając się tej logiki nie miał nic do stracenia, a zrobił ruch wyprzedzający i to już zaczyna przynosić efekty.
Żurek i jemu podobni są sobie radę. W dupe to dostaną najbardziej takie janusze jak manolito, którzy jeszcze hymny pochwalne będą śpiewać ;)
Milka ma rację - Nic nie zrobią, wasze komisje zdechły, nie ma żadnych rozliczeń, za tzw. neosędziami są TSUE, komisja wenecka i KE - Wspierany przez Trumpa, kolejny PISior prezydentem, a do tego za dwa lata wasza władza zwija się - Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie jeśli nie chce siedzieć, nic nie zrobi.
Milka ma rację - Nic nie zrobią, wasze komisje zdechły, nie ma żadnych rozliczeń, za tzw. neosędziami są TSUE, komisja wenecka i KE - Wspierany przez Trumpa, kolejny PISior prezydentem, a do tego za dwa lata wasza władza zwija się - Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie jeśli nie chce siedzieć, nic nie zrobi.
Widać, że jednak pisozłodzieje to mafia, skoro prokurator się ich boi by nie wsadzać bandyty (członka) do więzienia ale nie boi się koalicji.....
Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie jeśli nie chce siedzieć, nic nie zrobi.
Brzmi troche jak plemienna napierdalanka... a nie, zaraz to lolo - czyli to jest plemienna napierdalanka. Tutsi czy hutu? Widze, ze przegrywowi marzy sie juz takie rozwiazanie.
Widać, że jednak pisozłodzieje to mafia, skoro prokurator się ich boi by nie wsadzać bandyty (członka) do więzienia ale nie boi się koalicji.....
wolne żarty, a kto nie chce podejmować działań wobec giertycha i afery polnordu? a kto ich zmusza do szukania podstaw prawnych? kto każe im posługiwać się nie podpisanymi opiniami prawnymi? kto podważa status sędziów i równocześnie im płaci, pojawia się na rozprawach i wysyła do nich pisma? a kto tam ma tą zjebaną wrzozsek skrajnie upolitycznioną prokurator na telefon? kto mianuje na MS, pieniacza, który sądzi się o starte zęby, o zwrot alimentów od córek i potrąciła go zmywarka? kto likwiduje tefałpe od 3 lat? Miały być straszne afery, a wasze komisje leżą, to na co wy liczycie, że prokuratorzy coś na nich wymyślą?
To jest jak z neosedziami, bujali was od dekady, a TSUE, KE i Komisja wencke stoi za nimi murem - czas może ogarnąć, że was w kwesti strasznych afer też bujali?
za tzw. neosędziami są TSUE, komisja wenecka i KE
Co ten gamoń bolszewicki znowu nawymyślał?
To co mu w pisowskiej propagandzie powiedzieli, a co?
Tyle razy mu się tutaj tłumaczyło,a do niego dalej nie dociera, więc nawet nie próbuj mu niczego tłumaczyć.
Co ten gamoń bolszewicki znowu nawymyślał?
Komisja kilka razy umyła ręce, TSUE i KE w 90% przypadków zdecydowanie tego nie zrobiły i za neonami nie stoją.
Ale chyba nie oczekujesz od pajacolo zrozumiemia skomplikowanych problemów prawnych? On umie tylko wyrzygiwać z siebie raz po raz swój pisowski, spier.. strumień myśli sądząc, że ktoś to jeszcze czyta albo bierze na serio.
Oni usilnie probuja sie sabotowac na lewo i prawo. Co w opinii publicznej nie zyskają trochę sympatii ludzi, to zaraz muszą zrobić coś co spowoduje, że wracaja do punktu zero. Ciul z nimi, jak maja sie tak bawic dalej w kotka i myszke z samym soba, to niech przepadaja w otchlani wiecznego <5%. Mieć taką autostradę i wypieprzać się na prostej drodze, jak w ostatnich tygodniach, to jest az zabawne. Klasyczne Razem wraca, mozna sie rozejsc.