autor: Kacper Pitala
Graliśmy w Civilization: Beyond Earth – dużo nowości w znanej formule - Strona 3
W kosmosie nikt nie usłyszy, jak mówisz „jeszcze jedna tura”. Na miesiąc przed premierą zagraliśmy we wczesną wersję gry Civilization: Beyond Earth, gdzie niby wszystko jest jak w Cywilizacji, a mimo tego nie brakuje niespodzianek.
Kult siły czy koegzystencja z nowymi formami życia?
Z tym gatunkiem literackim kojarzy się też obecny w grze model trzech ideologii. Chodzi tutaj o to, w jakim kierunku podążać będzie ludzkość po skontaktowaniu się z obcą planetą, choć w grze ma to nie tylko wymiar filozoficzny, ale również wpływa na rozgrywkę. Mamy więc Czystość, czyli ludzi dążących do zachowania swoich korzeni i stworzenia nowej Ziemi. Harmonia to podejście odwrotne, czyli przystosowanie się i koegzystowanie z nowymi formami życia, zaś Supremacja to po prostu kult siły i dominacji, rozgniatający wszystko pod swym futurystycznym butem. Dla każdej z tych ideologii możemy gromadzić punkty doświadczenia – dzięki odpowiednim technologiom lub decyzjom – a w zamian awansujemy na kolejne poziomy, które wiążą się naturalnie z profitami. W ramach Harmonii możemy zmniejszyć agresję obcych, żołnierze Czystości pozbędą się ich natomiast w ekspresowym tempie. Wraz ze skłanianiem się w kierunku jednej ze stron zmienia się też wygląd naszych jednostek i budynków, a relacje z liderami innych ekspedycji mogą się skomplikować lub zacieśnić (zależnie od wybranej przez nich ścieżki), a finalny poziom pozwala nam zainicjować unikalny rodzaj zwycięstwa. Sztywne trzymanie się konkretnej strony nie jest oczywiście wymagane, ale nie da się ukryć, że takie podejście ma spory wachlarz zalet.
Warto wspomnieć też o transformacji drzewka technologii, które stało się dosłownie siecią. Poszczególne zdobycze nauki są ze sobą powiązane w ciekawszy, gęstszy sposób, co zwiększa swobodę i pozwala na bardziej spontaniczne dobieranie kolejnych odkryć. Cała sieć działa na zasadzie gałęzi oraz liści, tzn. praktycznie każda z technologii-gałęzi ma pod sobą jedną lub więcej technologii-liści, które nie są już z niczym powiązane. Jest tego sporo jak na podstawową wersję gry, co oczywiście się chwali. I chociaż na początku można się trochę pogubić – w każdej turze mamy do wyboru kilkanaście opcji, a nie kilka jak dotychczas – to jest parę elementów ułatwiających ogarnięcie tej misternej konstrukcji. Oprócz obowiązkowego systemu doradców, pojawia się też możliwość filtrowania technologii wedle zastosowania. Potrzebujesz więcej żywności albo kultury? Zobacz tylko te warianty, które pozwalają zbudować potrzebne budynki. Samo istnienie ideologii też potrafi ułatwić sprawę. Jeśli zdecydujecie się już na podążanie pewną ścieżką, łatwiej będzie stwierdzić, w którym kierunku rozwijać się naukowo.
Dyplomacja w kontaktach z innymi liderami jest jak zwykle obecna, a nawet usprawniona o pewien element. Mowa o Przysługach, które są jeszcze jedną formą waluty. Za dodatkowe surowce możemy teraz zapłacić obietnicą odwdzięczenia się, co prześle na konto rozmówcy jeden punkt Przysługi. Można nim – lub nimi – się później posłużyć w handlu. Jak na razie była to wartość nieco enigmatyczna, bo wytykając sojusznikowi dwie takie przysługi i tak musiałem się ostro targować. Mimo wszystko, jest to szansa na zwiększenie elastyczności wymian pomiędzy różnymi ekspedycjami.
Civilization: Beyond Earth nie próbuje na siłę uciekać od standardów serii, no i słusznie, w końcu to jedna z jej odsłon. Jest tutaj jednak wystarczająco dużo zmian – i przede wszystkim wyjątkowego klimatu o mocnym charakterze – żeby już wczesna wersja była w stanie zaintrygować. Czy system będzie na tyle złożony, żeby przyciągnąć weteranów „piątki” na długo? Przekonamy się. Ale Beyond Earth ma też innego asa w rękawie, a ten as nazywa się Cywilizacja. W kosmosie czy nie, bez jeszcze jednej tury się nie obejdzie.