autor: Jerzy Bartoszewicz
Graliśmy w Borderlands: The Pre-Sequel! Kontynuacja z prawdziwego zdarzenia? - Strona 2
Seria Borderlands zyskała przez lata pokaźne, zasłużone grono fanów, którzy ochoczo kupowali nawet zazwyczaj nielubiane przez graczy DLC. Czy jednak nowa odsłona wniesie dostatecznie dużo nowości, by znów przyciągnąć odbiorców? Mieliśmy okazję to sprawdzi
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Borderlands: The Pre-Sequel! - Destiny na wesoło
Nowe jest także środowisko, w którym toczy się gra. Przez to że akcja rozgrywa się na księżycu, twórcy mieli okazję wprowadzić do rozgrywki nowe mechanizmy. Przede wszystkim mamy do czynienia ze zmniejszoną grawitacją, co umożliwia wykonywanie dużych skoków. Ponadto poruszamy się w środowisku, w którym brakuje tlenu. Należy więc cały czas zwracać uwagę na jego wskaźnik, uzupełniając go po drodze w specjalnych punktach. W przeciwnym wypadku zaczniemy powoli tracić punkty życia. Posiadaną przez naszego bohatera butlę z tlenem możemy też wykorzystywać do podwójnych, wzmocnionych skoków, jednak zużywa to oczywiście sam tlen. Te subtelne zmiany powodują jednak, że rozgrywka w Borderlands: The Pre-Sequel! przypomina trochę Quake III: Arena. Niejednokrotnie przychodzi nam bowiem walczyć z przeciwnikami w powietrzu, zwłaszcza że na mapie porozmieszczane są rampy pozwalające na wybijanie się w górę.

Chociaż wspomniane zmiany wydają się raczej subtelne, w całości dość odczuwalnie zmieniają wrażenia płynące z gry. Przede wszystkim rozgrywka stała się szybsza i jeszcze bardziej zręcznościowa. Przypomina pod tym względem wspomnianego już Quake’a. Twórcy wydają się konstruować lokacje w taki sposób, by maksymalnie wykorzystać potencjał, który daje obniżona siła grawitacji. Nie zabraknie więc spektakularnych skoków nad przepaściami czy wskakiwania na kolejne poziomy wysokich konstrukcji. Ponadto postarano się o to, by otoczenie stało się bardziej interaktywne – podczas prezentacji m.in. manipulowałem obrotowymi platformami i zamroziłem rzekę lawy. Nawiązując do zamrażania, warto także wspomnieć o nowym typie broni, która traktuje przeciwników promieniem zamieniającym ich w bryły lodu efektownie rozpryskujące się w zwolnionym tempie w obniżonej grawitacji.
Żadnych większych zmian nie odnotujemy natomiast od strony oprawy audiowizualnej. Grafika nadal oparta jest na niezwykle klimatycznym efekcie cel-shadingu, który nadaje wszystkiemu komiksowy wygląd. Całość przypomina jednak poziom Borderlands 2 i nie dostrzegłem tu większych zmian. Należy jednak mieć na uwadze, że gra powstaje głównie z myślą o platformach PlayStation 3 i Xbox 360, więc twórcy nie mogli zbytnio szaleć z efektami. Tradycyjnie na PC grafika będzie jednak ostrzejsza i ładniejsza, a właśnie na tej platformie mieliśmy okazję testować grę podczas pokazu.

Czy Borderlands: The Pre-Sequel! wprowadzi dostatecznie dużo zmian, by nie znużyć graczy, którzy znają dwie poprzednie części na wylot? Mówiąc szczerze, po przedstawionym nam fragmencie rozgrywki trudno to wyrokować. Miałem okazję przejść w dwuosobowej kooperacji dwa razy tę samą, 15-minutową sekwencję, sprawdzając, jak gra się postaciami Atheny i Wilhelma. Odczucia płynące z rozgrywki były faktycznie inne niż w przypadku poprzedników i całkiem świeże z punktu widzenia całej serii, jednak nie wiadomo, czy same zadania do wykonania nie będą na dłuższą metę kalkami tego, co już znamy. Z drugiej strony, kooperacja i ciągłe zbieranie nowych, fantazyjnych rodzajów broni nadal sprawiają dużą przyjemność, a o to głównie w Borderlands chodzi.