Battleborn - Gearbox krzyżuje League of Legends z Borderlands - Strona 2
Gearbox Software zgotowało nam zaskoczenie, zapowiadając Battleborn – swoistą krzyżówkę sieciowego FPS-a z MOB-ą z komiksową oprawą graficzną. Gra wywołała małą burzę, dzieląc społeczność graczy, więc warto przyjrzeć się bliżej temu projektowi.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Battleborn – niezła strzelanka, zły marketing
Gdzie bajek pięć…
Skoro więc omówiliśmy sobie na wstępie, czym jest, a czym nie jest Battleborn i z którym gatunkiem bardziej mu po drodze, przejdźmy do pozostałych, mniej kontrowersyjnych punktów jego charakterystyki, zaczynając od fabuły. W swojej nowej produkcji Gearbox Software ukazuje nam pozornie ponurą wizję przyszłości, w której niemal wszystkie gwiazdy w kosmosie zostały zniszczone przez tajemnicze mroczne istoty znane jako Varelsi. Floty pięciu pozbawionych domów frakcji z różnych zakątków wszechświata spotykają się w ostatnim ocalałym układzie słonecznym o nazwie Solus, co siłą rzeczy kończy się wszczęciem wojny o ziemię, zasoby i ideały. Taka konstrukcja fabularna miała przede wszystkim jedno zadanie: umożliwić deweloperowi wrzucenie w jedno miejsce wszelkich postaci i motywów, jakie przyjdą mu do głowy. Wspomniana piątka stronnictw to bowiem pięć zupełnie różnych bajek – lekkich, przerysowanych i wesołych, a zarazem dowodzących, że w Borderlands ekipa Randy’ego Pitchforda nawet nie zbliżyła się do granic możliwości swojej wyobraźni.
Jednak nie należy pochopnie wyciągać wniosku, że skoro Battleborn jest sieciową strzelanką (a w dodatku spowinowaconą w jakimś stopniu z gatunkiem MOBA), to fabuła ma tutaj wybitnie marginalne znaczenie. O ile w kompetytywnych rozgrywkach sieciowych opowieść faktycznie nie odgrywa większej roli, o tyle w grze znalazł się jeszcze jeden rozbudowany tryb, którego motorem napędowym jest właśnie historia – kooperacyjna kampania dla maksymalnie pięciu osób. Niestety, pytane o ten element gry Gearbox Software póki co nabiera wody w usta. Twórcy obiecują tylko, że nie potraktują tej formy rozgrywki po macoszemu i nie zrobią z niej czegoś, co zostało wciśnięte do gry na siłę – w końcu posiadanie na koncie kapitalnej produkcji nastawionej na co-op, jaką jest Borderlands, rodzi pewne zobowiązania. Zapowiedziano też, że owa kampania zaoferuje wysoki stopień powtarzalności („replayability”) i wyjawi nam więcej informacji na temat uniwersum (na przykład przybliży poszczególne stronnictwa), pozwalając zmierzyć się z Varelsi i prawdopodobnie także z innymi przeciwnikami, jak chociażby robotami.
Galeria osobliwości
Wróćmy do tematu grywalnych postaci. W przypadku „normalnej” sieciowej strzelanki opisalibyśmy tutaj dostępne klasy, jednak Battleborn po raz kolejny ujawnia w tym miejscu swoje inspiracje gatunkiem MOBA. Na starcie twórcy oddadzą do naszej dyspozycji około 20 bohaterów, często różniących się do tego stopnia, że zabawa nimi będzie nasuwała myśl, że zostali oni wyciągnięci z zupełnie różnych gier. Na razie poznaliśmy dziewięć postaci. Zapewne gracze będą rozpoczynali przygodę od Oskara Mike’a – „konwencjonalnego” żołnierza, uzbrojonego w karabin szturmowy i różne rodzaje granatów. Miłośnicy slasherów wybiorą Ratha – kosmicznego samuraja z dwoma mieczami w dłoniach i dodatkowym olbrzymim ostrzem na plecach, służącym do wyprowadzania specjalnych ataków. Ci, których oderwano od Titanfalla, pewnie sięgną po Caldariusa, zakutego w nowoczesną zbroję czempiona z mieczem, karabinem i plecakiem rakietowym. Fanów WarCrafta pewnie skusi Thorn, zwinna elfka z łukiem. Z kolei entuzjaści abstrakcji wybiorą Marquisa, robota o arystokratycznych manierach rodem z wiktoriańskiej Anglii, który podpiera się pozłacaną laską będącą w istocie karabinem snajperskim.