autor: Kacper Pitala
Graliśmy w Civilization: Beyond Earth - Cywilizacja odlatuje w kosmos - Strona 3
Beyond Earth jest budowane na szkielecie Civilization V, ale nie dajcie się zwieść. Najnowsza produkcja Firaxis rządzi się własnymi prawami, a obca planeta, którą odwiedzimy, nie będzie grzecznie patrzyła jak jest kolonizowana.
Mając w głowie dużo różnych przepisów pokroju „jak wygrać w Cywilizacji”, spytałem twórców o to, jak podchodzą do tematu „optymalnej ścieżki do zwycięstwa”. „Trafiłeś w dziesiątkę, bo jako twórcy bardzo staramy się wyeliminować tę koncepcję” – odpowiada Will Miller. „Coś takiego umniejsza rolę strategicznego myślenia, a my chcemy, żebyś myślał, kiedy grasz, a nie wziął przepis, zastosował się do niego i wygrał”. Właśnie w tym celu autorzy starają się nieco zmniejszyć przewidywalność gry. Przykładowo, w Beyond Earth pojawia się ośmiu liderów i choć każdy z nich ma swój charakter (każdy fan Cywilizacji wie, że Montezuma oznacza wojnę – tutaj też znajdziemy podobnych do niego), to zależnie od sytuacji mogą manifestować go innym rodzajem technologii. Do tego dochodzi też wybór ekwipunku startowego zaraz przed rozpoczęciem gry, co oczywiście dotyczy też sztucznej inteligencji. Cała idea sieci technologii również wspiera improwizację podczas rozgrywki, a na samym końcu dochodzą oczywiście obcy. „Oni też dają radę, jeśli chodzi o niszczenie twoich planów” – oznajmia z radością Miller.
Chociaż twórcy wciąż pracują nad trybem multiplayer, to zdążyli już powiedzieć o nim kilka słów. W rozgrywce wieloosobowej wszyscy gracze rozpoczną w tym samym momencie, ale dodatkowej głębi nadadzą potyczki z obcymi. Tą dodatkową frakcję będzie można prawdopodobnie wyłączyć, choć twórcy chwalą sobie bardziej nieprzewidywalne i asymetryczne podejście do multiplayera. Na więcej szczegółów trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Walka wciąż stanowi skuteczną drogę do zwycięstwa, ale tutaj też trochę się pozmieniało. Najciekawiej na starcia wpływa sam sposób rozwoju, który zwykle w Cywilizacji był dość liniowy. My i nasz wróg mieliśmy podobne jednostki, no chyba, że szybciej i więcej inwestowaliśmy w militaria – wtedy jego słonie musiały sobie radzić z naszymi czołgami. W Beyond Earth nasza specjalizacja znacznie wpływa na rodzaj jednostek, co może zaowocować ciekawymi starciami. Efekty genetycznych eksperymentów i ujarzmione bestie będą się w końcu mierzyć z futurystycznymi robotami, a to zwiększa nie tylko atrakcyjność starć, ale potencjalnie również taktyczną głębię.
Oprócz jednostek kontrolowanych na ziemi, do dyspozycji dostaniemy też orbitę planety. Różnego rodzaju satelity mogą chociażby wzmacniać naszych żołnierzy, więc wysoko nad powierzchnią toczyć się będzie osobna walka o terytorium. Nieco inaczej wygląda też rozwój jednostek, które będziemy mocno modyfikować wraz z postępem technologicznym. Jeśli zaś chodzi o fundament, to bitwy wciąż są czymś, do czego fani piątej Cywilizacji powinni być przyzwyczajeni. Limit jednej jednostki na danym polu jest aktualny, więc rozmieszczenie naszych podopiecznych pozostaje bardzo ważnym aspektem walki.
Cywilizacja w kosmosie
Beyond Earth nie przypadkowo jest częścią serii – to wciąż stara, dobra Cywilizacja, która powinna przypaść do gustu wszystkim fanom piątki. Jednocześnie widać jednak, że twórcy mają sporo własnych pomysłów, a nowości i zmian w założeniach jest naprawdę dużo – dobrze było znów poczuć, że odkrywa się coś nowego. Możliwość zagrania była dla mnie weryfikacją, że Beyond Earth zmierza w dobrym kierunku i oprócz bycia solidną strategią, może się też pochwalić świetnym klimatem science fiction. A to powinno przekonać fanów Alpha Centauri – i nie tylko – żeby tej jesieni spróbować swoich sił w eksploracji obcej planety.
Kacper Pitala | GRYOnline.pl