Risen 3: Titan Lords – twórcy serii Gothic stawiają na sprawdzone rozwiązania - Strona 2
Piranha Bytes nie ryzykuje i w trzeciej części serii Risen stawia na znaną formułę z kultowego Gothica. Titan Lords ma być największą i najładniejszą produkcją niemieckiego studia, choć wygląda na to, że może podzielić bolączki swych poprzedników.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Risen 3 – fani Gothica wystąp! Władcy tytanów nie zawodzą
Przedstawiona historia jest naturalnie kontynuacją fabuły poprzedniczek. Bogowie zostali wygnani, a wojny Tytanów pustoszą świat zwykłych śmiertelników. Jednak zgodnie ze starą zasadą mówiącą, że nigdy nie może być tak źle, by nie mogło być gorzej, pojawia się jeszcze jedno zagrożenie. Z zaświatów wyłaniają się cienie, a ich władca pozbawia naszego bohatera duszy. W staraniach o jej odzyskanie i jednocześnie wygnanie nieumarłych gości z powrotem w ciemność heros będzie musiał szukać pomocy u magów i wyruszyć na poszukiwania magicznych kryształów. Co ważne, gracz nie wcieli się ponownie w postać znaną z pierwszych dwóch części serii. Rozbitek co prawda odegra jakąś, zapewne niemałą, rolę w fabule, jednak tym razem pokierujemy kimś innym. Nie ujawniono jeszcze imienia bohatera – ale znając kreatywność studia w tym aspekcie, zapewne po raz kolejny pozostanie on bezimienny.
Po tym, jak w 2011 okazało się, że firma JoWood Entertainment zachowała prawa do stworzenia wyłącznie czwartej części Gothica i dodatku do niej, ożyły spekulacje na temat przyszłości znakomitego niegdyś cyklu. Wielu graczy miało nadzieję, że Piranha Bytes powróci do poprzedniego uniwersum. W zeszłym roku zaprzeczyli temu sami pracownicy studia. Nie oznacza to jednak, że niemiecka ekipa już nigdy nie sięgnie myślą do Królestwa Myrtany.
Fakt, że na samym początku wejdziemy w bardzo bliski kontakt ze światem cieni otwiera przed graczem kompletnie nowe możliwości. Przede wszystkim pojawi się wskaźnik duszy, który w zależności od podejmowanych przez nas działań przechyli się bardziej w stronę ludzkiej lub demonicznej natury herosa. Daje to nadzieję na jakieś moralne wybory, których konsekwencje odczuwać będziemy aż do samych napisów końcowych. Drugą nowością jest odwiedzanie zaświatów. Jako że bohater nie posiada duszy, może przemieszczać się pomiędzy krainami żywych i martwych. Łączyć będą się z tym oczywiście zadania głównego wątku, ale i zlecenia poboczne dla napotkanych umarłych, takie jak na przykład przyniesienie im ich własności z materialnego świata. Poza tym zobaczymy też kilku znajomych z poprzednich części, chociażby inkwizytora Mendozę, a niektórzy z nich chętnie przyjdą nam z pomocą w walce.
Bazą wypadową pozostanie jednak kraina żywych i to tam spędzimy większość czasu. Zgodnie ze znaną formułą, gracz zostanie zmuszony do wybrania frakcji – jak dotąd poznaliśmy tylko jedną z nich. Są to strażnicy, ściśle współpracujący z magami poszukującymi kryształów wypełnionych magiczną energią na wyspie Taranis. Według twórców ugrupowanie to najbardziej przypomina paladynów, można więc wywnioskować, że swoją siłę opierają oni na broni białej i łucznictwie, okazjonalnie tylko robiąc użytek z czarów. Oczywiście wejście w szeregi któregokolwiek obozu to nie taka prosta sprawa, a więc gracz tradycyjnie będzie musiał spędzić trochę czasu wykonując prace na zasadzie „przynieś-podaj-pozamiataj”. Na szczęście rola prostego chłopca na posyłki nie pozostanie niedoceniona. Powróci bowiem znany z Mrocznych wód system Punktów Chwały, dzięki któremu polepszymy swoje umiejętności – od broni jednoręcznej aż po kowalstwo. Oczywiście poza wykonywaniem zleceń zostaniemy nagrodzeni także za zabijanie potworów czy bandytów oraz eksplorację świata. Ta ostatnia związana jest z długimi pieszymi wycieczkami – dopóki nie zyskamy możliwości teleportacji, wszędzie dojdziemy na własnych nogach. Warto dodać, że w grze znajdą się ściśle wyznaczone miejsca na wspinaczkę – niestety, nie ma co się spodziewać w pełni swobodnego skakania po skałach.