autor: Łukasz Znojek
Testujemy wersję beta gry Starbound, czyli kosmiczną Terrarię - Strona 3
Beta długo oczekiwanej gry Starbound, okazała się całkowitym sukcesem - przynajmniej w kwestii zainteresowania. Testujemy produkt i sprawdzamy czy ten szum jest uzasadniony.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Leży też balans. Kiedy beta raczkowała, walka sprowadzała się do schematu „kto uderzy pierwszy, zwycięża”. Zazwyczaj to wrogowie mieli przewagę, bo jeśli poziom oręża odbiegał od poziomu atakowanego stworzenia, właściwie nie byliśmy w stanie zrobić mu krzywdy. Popularne stało się zabudowywanie przeciwników i bicie ich przez warstwę gruntu. Po licznych głosach krytyki dotyczących tej mechaniki i walki jako takiej – system praktycznie w przeciągu jednej nocy został zmieniony i na nowo zbalansowany. Atakowanie przeciwników przez postawione na szybko ściany przestało być możliwe, ale – jak się później okazało – z powodu błędu tworzona przez graczy broń była dużo potężniejsza, niż być powinna. W konsekwencji, chociaż starcia zyskały na atrakcyjności, to jednak na dłuższą metę nie stanowiły większego wyzwania. Z kolei na moment przed publikacją tego materiału twórcy zaimplementowali łatkę, która w ramach kolejnej próby poprawienia balansu znacząco osłabiła oręż. Wydaje się jednak, że ponownie rozstrzał między wątłymi możliwościami gracza a wrogim otoczeniem jest zbyt duży.


Chcesz, żeby Twoja budowla trafiła do gry jako jeden z losowo generowanych na planetach obiektów? Nie ma problemu – pochwal się swoją twórczością na Reddicie. Szef projektu – Tiy ma najwyraźniej w zwyczaju proponowanie twórcom ciekawszych budowli wprowadzenia ich do gry.
Co gorsza to, co teoretycznie stanowi o sile Starbounda, może okazać się jego największą słabością. Mamy tu bowiem praktycznie niezliczoną liczbą ciał niebieskich, które możemy odwiedzić, ale już po pierwszych kilku czy kilkunastu skokach zaczynamy dostrzegać schematyczność i co nawet bardziej niepokojące – zdajemy sobie sprawę, jak bardzo puste i papierowe są planety. Po spędzeniu z grą kilkudziesięciu godzin mam nieodparte wrażenie, że pojedynczy, nawet „mały”, świat z Terrarii – był bardziej interesujący i urozmaicony niż wszystkie globy Starbounda razem wzięte. Nawet jeśli już znajdziemy jaskinię, która prowadzi do większego kompleksu pod ziemią (co jest dość wątpliwe, bo generator uwielbia 9 na 10 jaskiń kończyć ślepym, wypełnionym wodą zaułkiem już po kilku metrach), to i tak jego eksploracja nie będzie mieć większego sensu, bo nie natrafimy tam na nic ciekawego. Niesmak pozostawia również eksploracja przygotowanych przez twórców obiektów. Z jednej strony – są rozbudowane i całkiem urozmaicone, z drugiej – brakuje motywacji do ich zwiedzania, bo wiemy, że prawdopodobnie nie znajdziemy w nich niczego przydatnego. Można by to wszystko podsumować jednym stwierdzeniem – za dużo szafek, za mało błyskotek.

Kolejnym problemem jest losowo generowana fauna. Gra oferuje zaledwie trzy różne typy zwierząt, które mogą stać się naszym celem – dwunożne, czteronożne oraz ptaki. Ich wygląd w pewnym zakresie jest losowy – są składane z predefiniowanych wcześniej elementów. Już po kilku pierwszych skokach poznajemy te same dźwięki stworzeń, po kilkunastu – rozpoznajemy skorupy, pancerze czy „głowy”, które widzieliśmy wcześniej, w nieco innej konfiguracji czy kolorze. Losowość wyglądu prowadzi do dziwnych sytuacji, kiedy na oko krwiożerczy drapieżca okazuje się potulny jak baranek, a stworzenie godne własnej serii pluszaków rozszarpuje nas na kawałki. O ile jednak niepewność w kontekście intencji przeciwnika można uznać za plus, tak dużym problemem jest ich inteligencja. Twórcy próbowali wprowadzić różnorodność, dodając kilka typów ataków, jak plucie chmurą gazu czy zianie ogniem, ale koniec końców – zwierzak i tak musi podejść, żeby zaatakować, a to robi zawsze w ten sam sposób. Podobnie zresztą ma się rzecz z rasami graczy – teoretycznie mamy do wyboru 6 różniących się wyglądem, historią i obyczajami – w praktyce przekłada się to wyłącznie na inny wygląd postaci, jej statku oraz drobne różnice w ekwipunku startowym.