autor: Maciej Kozłowski
Stronghold: Crusader II – graliśmy w kontynuację kultowej Twierdzy - Strona 3
Twórcy z Firefly Studios kilkukrotnie próbowali powtórzyć sukces pierwszej Twierdzy oraz Krzyżowca, ale nigdy im się to nie udało. Jak będzie tym razem?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Twierdza: Krzyżowiec II – seria Stronghold znów w dobrej formie

Bitwy są obecnie najsłabszym elementem gry i wymagają całej masy poprawek. Nie zaimplementowano tu typowego dla strategii mechanizmu papier-nożyce-kamień, przez co dwóch kawalerzystów jest w stanie pokonać kilkudziesięciu włóczników (!). O fakcie, że balans jednostek praktycznie nie istnieje, nie zamierzam nawet wspominać – poinformowali nas o tym sami twórcy, udostępniając grę. Ciekawostką jest natomiast to, że wojska nadal mogą burzyć budynki, po prostu do nich podchodząc – szczególnie zabawny widok stanowi kawaleria rozłupująca mury przy użyciu kilofów (konnica potrafi też wjeżdżać na wieże i walczyć na nich z łucznikami).

Najdziwniejszy jest silnik fizyczny, którego działanie czyni rozgrywkę całkowicie bezsensowną. Jest tak, ponieważ strzały latają po realistycznych parabolach – co za tym idzie, trafienie przeciwnika znajdującego się wyżej od strzelca jest niemal niemożliwe. Daje to gigantyczną przewagę graczowi, który kieruje Arabami – łucznicy postawieni na minarecie okazują się praktycznie nieśmiertelni, a sami bez problemu zabijają wrogów stojących na niższych (bo europejskich!) basztach. Należy przy tym wspomnieć, że różnice pomiędzy obiema dostępnymi frakcjami ograniczają się wyłącznie do rozmiaru i kształtu niektórych budynków – żołnierze zaś są tacy sami (wyznawcy islamu mogą więc rekrutować templariuszy, a chrześcijanie płacić muzułmańskim derwiszom). Jeśli ten element gry nie zostanie poprawiony, szykuje się prawdziwa katastrofa – kilka nowych jednostek nie uratuje sytuacji.
Mój łuk będzie Ci służył!
Ilość błędów zawartych w grze poraża – nawet przy świadomości, że to wczesna wersja alfa. Sztuczna inteligencja jest tak niewydarzona, jak to tylko możliwe (strzelcy schodzą z wież, żeby strzelić do wroga...), zaś jednostki przenikają przez mury, lewitują w powietrzu lub ignorują rozkazy i działają po swojemu. O ile część z tych potknięć da się jeszcze zrozumieć, o tyle naprawdę trudno zaakceptować decyzję dotyczącą zmniejszenia skali bitew. W przeciwieństwie do poprzednich odsłon serii w Stronghold Crusader II bitwy toczą się między kilkudziesięcioosobowymi grupami żołnierzy, przez co starcia są odczuwalnie mniej widowiskowe. Jest to o tyle śmieszne, że oryginalna Twierdza została zapamiętana głównie ze względu na epickie oblężenia, w których tłukły się setki wojowników – i to po każdej ze stron. Zabierając grze jeden z jej największych atutów, twórcy sami strzelają sobie w stopę.

Kontakt z nowym Krzyżowcem budzi więcej niepokojów niż nadziei. Firefly Studios już nieraz obiecywało gruszki na wierzbie i za każdym razem tworzyło produkt znacznie gorszy od poprzedniego. Nowe dzieło tego dewelopera ma szansę na osiągnięcie sukcesu, ale jedynie pod warunkiem, że zostanie gruntownie połatane, poprawione i przebudowane. Dlatego warto trzymać kciuki i liczyć na cud – może tym razem się uda?