autor: Amadeusz Cyganek
Testujemy multiplayera w Medal of Honor: Warfighter - bez współpracy ani rusz - Strona 2
Kolejna prezentacja trybu multiplayer w nowym Medal of Honor przynosi porcję świeżych informacji na temat sieciowych zmagań. Wszystko wskazuje na to, że otrzymamy produkcję gdzieś pomiędzy Call of Duty, a Battlefieldem 3.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Medal of Honor: Warfighter - GROM na froncie Call of Duty
Po emocjach związanych z batalią na zbombardowanych ulicach mieliśmy także okazję przenieść się na nieco większy teren – stadion sportowy w Sarajewie stał się bowiem głównym punktem zaopatrzenia jednej z grup żołnierzy. Tym razem w rozgrywce brała udział dwukrotnie większa ilość graczy, a zadaniem ekipy broniącej bazy było zapobiegnięcie zniszczeniu beczek napełnionych paliwem przez wrogą ekipę. Ze względu na rozleglejszy obszar działań wojenna zawierucha również nabrała znacznie większego rozmachu – nad głowami świstały nam ciężkie pociski z RPG, a pod nogi często spadały zarówno granaty wybuchowe, jak i błyskowe. W tym wypadku dbanie nie tylko o swój interes, ale i życie kompana to niesamowicie karkołomna czynność, zwłaszcza że na ekranie dzieje się naprawdę sporo. Wyraźnie widać, że nowy MoH zdecydowanie postawi na wspólną rozgrywkę – eliminacja przeciwników w stylu „sieciowego Rambo” nie przyniesie praktycznie żadnych profitów, a skuteczny atak samotnika na skoncentrowanych w grupie wrogów często ma graniczyć z cudem.

Ogromne wrażenie robi także oprawa graficzna, co raczej nikogo nie dziwi, wszak MoH: Warfighter korzysta z osławionego już silnika Frostbite 2, który napędzał chociażby hitowego Battlefielda 3. Wojenna zawierucha, eksplozje i popadające w ruinę pomieszczenia znakomicie odzwierciedlają charakter walk na gorącym, bałkańskim froncie. Choć wciąż mamy do czynienia z kodem testowym, podczas rozgrywki próżno było szukać większych błędów w mechanice gry czy przekłamań graficznych.

Kolejna prezentacja multiplayera w nadchodzącym Medal of Honor tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że sieciowe potyczki okażą się najmocniejszą kartą przetargową najnowszej produkcji studia Danger Close. Szybkie starcia z wykorzystaniem najnowocześniejszych osiągnięć współczesnych militariów połączone z ciekawie zmodyfikowanymi klasycznymi trybami rozgrywki w praktyce sprawdzają się bardzo dobrze. Cieszy także rozbudowana opcja współpracy pomiędzy graczami, co wygląda na naprawdę udaną próbę zachęcenia do eliminowania przeciwników w kooperacji z innymi żołnierzami. Już pod koniec października okaże się, czy miłośnicy bojów w multiplayerze przyjmą rozwiązania zastosowane w nowym MoH-u z otwartymi ramionami.