autor: Amadeusz Cyganek
Graliśmy w Sleeping Dogs - azjatycki klon Grand Theft Auto - Strona 2
Śpiące psy to dość niefortunny tytuł dla gry akcji. Niestety, pomimo wielu dobrze wykonanych elementów, Sleeping Dogs momentami mocno przynudza.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Sleeping Dogs – mamy hit na koniec wakacji
Rozprawienie się z całym tabunem zaciekle atakujących kierowców i motocyklistów to jednak nie koniec szalonej pogoni – nadszedł czas na szybką przebieżkę najciemniejszymi zaułkami chińskiej metropolii. Pościg za jednym z wyżej postawionych w hierarchii lokalnej mafii przestępców może i wyglądał efektownie, ale niestety po kilkudziesięciu sekundach zaczął zwyczajnie nużyć. Nasza aktywność podczas biegu za uciekinierem ograniczała się do przytrzymywania klawisza sprintu i rzadkiego przeskakiwania przez znajdujące się na ścieżce przeszkody. Przydałaby się tu jakaś ostra strzelanina – ściganie przestępcy bez możliwości jego zabicia było zdeterminowane rozwojem fabuły, ale w konsekwencji ten fragment zabawy dłużył się bez końca.

Przy okazji dała się zauważyć nierówna jakość oprawy graficznej Sleeping Dogs. Z jednej strony cieszyła spora liczba mieszkańców na ulicach miasta i bardzo dobra animacja zarówno głównego bohatera, jak i jego przeciwników. Niestety, na drugim biegunie znalazły się mizernej jakości tekstury i projekty przestrzeni, po której się poruszamy – odwalone na jedno kopyto blokowiska i wszechobecne stragany nie wyglądały najlepiej.

Zdecydowanie najkorzystniej na tle wszystkich zaprezentowanych elementów rozgrywki wypadła walka, zrealizowana w stylu znanym z Batman: Arkham City. Wei został otoczony przez grupkę gangsterów, co rozpoczęło szalenie dynamiczną i bardzo przyjemną młóckę – nasz bohater zręcznie przeskakiwał pomiędzy kolejnymi rywalami, aplikując soczyste kopniaki i piekielnie mocne ciosy. Wysportowany detektyw umiał również poradzić sobie z nacierającym przeciwnikiem, stosując błyskawiczną kontrę lub też chwytając oponenta, a następnie robiąc z nim różne brutalne rzeczy, z mieleniem twarzy w szybie wentylacyjnym i masakrowaniem ciała roletą włącznie. Nie obyło się też bez efektownych finiszerów, za które przyznawane są specjalne punkty.

Choć do premiery Sleeping Dogs zostało już naprawdę niewiele czasu, produkcja studia United Front Games wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Unikalny klimat mafijnych porachunków w Hongkongu to zdecydowanie największa zaleta tej gry – mało mamy tytułów umiejscowionych w tej niezwykle ciekawej metropolii i jednocześnie rozgrywanych w stylu przywodzącym na myśl azjatyckie filmy akcji. Niestety, jak na razie sporo elementów zabawy jest jeszcze niedopracowanych – słabo wypadają sceny samochodowych pościgów, rządzące się frustrującymi schematami, czy też bardzo nudne sekwencje biegu, podczas których poza pokonywaniem kolejnych przeszkód nie dzieje się nic wartego uwagi. Czas pokaże, czy Square Enix zrobiło dobry ruch, dając temu dziełu szansę na walkę z najlepszymi w swoim gatunku.