autor: Krzysztof Chomicki
Dragon Commander - widzieliśmy hybrydę RPG, strategii i zręcznościówki ze świata Divine Divinity - Strona 4
Dragon Commander to jedna z najbardziej oryginalnych produkcji, w jakie będzie nam dane zagrać w przyszłym roku. Czy ambitna hybryda Larian Studios przetrze szlak nowemu gatunkowi?
Przeczytaj recenzję Recenzja Divinity: Dragon Commander - strategii z elementami gry akcji i RPG
Znacznie lepiej (chociaż siłą rzeczy nie idealnie – w końcu bierzemy udział w tych samych, jak dotąd średnio pasjonujących wydarzeniach, tyle że pokazanych z innej perspektywy) prezentuje się zręcznościowe ujęcie bitew. W każdej chwili możemy zamienić dowodzącego wysoko z przestworzy smoczego rycerza w jego gadzią postać i zmaterializować się nim w dowolnym miejscu pola walki. Mimo gabarytów smok lata naprawdę zwinnie, ale starcia są na tyle zażarte, że nawet tak potężna bestia potrzebuje dodatkowego wsparcia. Z pomocą przychodzi technologia, a konkretnie... plecak odrzutowy, który pozwala nie tylko osiągać niewyobrażalne prędkości, ale też spowalniać czas.

Mechanika latania wydaje się sprawować bardzo dobrze i widać, że twórcy poświęcili wiele godzin na jej doszlifowanie. Lawirowanie pomiędzy wrogimi statkami oraz ostrzeliwanie ich rozbudowanym arsenałem nie wzbudza wprawdzie jeszcze należytych emocji, ale wraz z postępem prac nad strategicznym ujęciem batalii automatycznie powinno się to również poprawić. Co ciekawe, jeżeli ktoś nie przepada za RTS-ami, może się niemalże całkowicie ograniczyć do sterowania smokiem (lub zarządzania armią w przypadku fanów gatunku), a jednostkom wydawać wtedy jedynie proste polecenia w rodzaju tych z taktycznych strzelanek.
Osoby, które śledzą informacje nad temat Dragon Commandera od czasu jego pierwszej prezentacji, mogły zauważyć, że od zeszłego roku nie zmieniło się zbyt wiele ani też nie pokazano dużo więcej rozgrywki. Otóż to, co mieliśmy okazję wtedy zobaczyć, było w rzeczywistości tylko skleconym naprędce prototypem, mającym na celu zbadanie reakcji graczy i dziennikarzy na tak niestandardowy koncept. Dopiero po otrzymaniu pozytywnego odzewu pełną parą przystąpiono do prac nad grą. Dodatkowo postępy mocno spowolniła przesiadka na nowy, autorski silnik studia – ten sam, który napędza Original Sin.

Dragon Commander to niezwykle ambitne i ryzykowne przedsięwzięcie, ale pracująca nad nim ekipa wydaje się dobrze wiedzieć, do czego zmierza. Twórcy wielokrotnie zaznaczali, że każdy aspekt gry dokładnie obmyślają i testują, a jeżeli coś się nie sprawdza, to nie boją się wprowadzać nawet bardzo drastycznych zmian. Studio jest w pełni świadome, że tak nietypowa produkcja musi być praktycznie wolna od wad, aby spotkać się z ciepłym przyjęciem ze strony graczy. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby premiera została jeszcze parokrotnie przełożona, aby efekt końcowy był naprawdę zadowalający. Jeśli tylko Belgom uda się doprowadzić RTS-owy fragment do ładu, Dragon Commander może zapoczątkować nowy trend w branży, na co osobiście mocno liczę.