autor: Krzysztof Chomicki
Dragon Commander - widzieliśmy hybrydę RPG, strategii i zręcznościówki ze świata Divine Divinity - Strona 2
Dragon Commander to jedna z najbardziej oryginalnych produkcji, w jakie będzie nam dane zagrać w przyszłym roku. Czy ambitna hybryda Larian Studios przetrze szlak nowemu gatunkowi?
Przeczytaj recenzję Recenzja Divinity: Dragon Commander - strategii z elementami gry akcji i RPG
Największe konsekwencje pociągnie za sobą nasza reakcja na postulaty poszczególnych nacji: co turę jeden z ambasadorów poprosi o zajęcie stanowiska w jakiejś istotnej kwestii, co do której zgadza się ze sobą tylko część ras, co oznacza, że siłą rzeczy stracimy poparcie u pozostałych. Dla przykładu krasnoludy i nieumarli będą za deportacją imigrantów, którzy popełnili przestępstwo, ale znowu sprzeciwią się zalegalizowaniu eutanazji czy wykorzystywaniu narkotyku Drudanae w celach medycznych. W bardziej kontrowersyjnych przypadkach ambasadorzy o odmiennych poglądach zaczną sobie skakać do gardeł, więc nietrudno będzie ocenić konsekwencje [skutki?] zajęcia danego stanowiska, a w razie wątpliwości zawsze będziemy mogli zasięgnąć opinii doradców. Każdorazowo otrzymamy specjalną kartę adekwatną do podjętej przez nas decyzji – tworzona w ten sposób talia może okazać się nieoceniona w dalszej rozgrywce. W części dyplomatycznej najważniejsze ma być jednak stałe utrzymywanie jak najlepszych stosunków z wszystkimi nacjami, ponieważ ewentualny bunt w którejś z zajmowanych przez nas prowincji może doprowadzić do prawdziwej katastrofy. Sęk w tym, że chcąc ukończyć „kampanię” danego ludu (np. zafascynowane technologią impy usiłują za wszelką cenę... wysadzić księżyc), musimy go mocno faworyzować, co zazwyczaj nie ułatwia kontaktów z resztą sprzymierzeńców.


Kontrowersyjne problemy poruszane przez ambasadorów zostały żywcem zaczerpnięte z nagłówków pierwszych stron gazet. Będziemy musieli ustosunkować się m.in. do kwestii aborcji, eutanazji, nielegalnej imigracji, tolerancji religijnej czy małżeństw homoseksualnych. Zawarcie takiej tematyki w grze było możliwe tylko dzięki uniezależnieniu się studia od wydawców.
Jeszcze ciekawiej prezentuje się budowanie relacji z wybraną przez nas księżniczką (co też potrafi mocno wpłynąć na sytuację polityczną w królestwie), ponieważ o ile przy ambasadorach możemy jedynie głosować na tak lub nie, o tyle tutaj prowadzimy już klasyczne, typowe dla gier fabularnych czy przygodówek dialogi. Każda białogłowa ma własne cele i marzenia, które często, niestety, sprzeczne są z poglądami jej własnej rasy. Nieumarła chciałaby zyskać ludzkie ciało, ale wymagałoby to raczej drastycznych środków w rodzaju składania małych dzieci w ofierze, na co religijni pobratymcy księżniczki nigdy się nie zgodzą i zamiast tego spróbują zamienić ją w swego rodzaju cyborga. Z kolei jeśli poślubimy elfkę, w pewnym momencie krasnoludy postanowią wyprawić ucztę na jej cześć – elfy są jednak wegetarianami, więc małżonka albo będzie musiała odmówić, albo skosztować mięsa, które jej zaskakująco posmakuje etc. Niewykluczone, że w którymś momencie będziemy mieli w końcu dość problemów naszej księżniczki i postanowimy wymienić ją na „lepszy model”, to jest przedstawicielkę innej rasy. Rozwód to jednak świetny powód do buntu, więc lepiej zacisnąć zęby i pozostać wiernym „tej jedynej”.
Ekipa pracująca nad grą chwali się, że na potrzeby Dragon Commandera stworzyła najbardziej złożonych jak dotąd bohaterów spośród wszystkich dotychczasowych produkcji studia. Nawet jeżeli uznać, że możliwość rozstrzygnięcia na różne sposoby około 35 różnych dylematów każdej księżniczki czy generała nie jest jakaś oszałamiająca, to kiedy weźmie się pod uwagę wszystkie postacie równocześnie, otrzyma się naprawdę sporo permutacji, co powinno nakłonić graczy do parokrotnego ukończenia kampanii. Zaprojektowanie całego wątku dyplomatycznego zajęło zresztą studiu okrągły rok.
Po uporaniu się z wątkiem dyplomatycznym przechodzimy do drugiej części tury, czyli widoku strategicznego. Ten fragment rozgrywki przypomina uproszczoną wariację na temat Hearts of Iron czy innych gier Paradox Interactive, chociaż twórcy Dragon Commandera najchętniej porównują go do popularnej planszówki Axis & Allies. Naszym oczom ukazuje się mapa Rivellonu, na której przemieszczamy podległe nam wojska i zarządzamy całą ekonomią królestwa. W tej części widać już, jak wszystkie aspekty zabawy przenikają się nawzajem – podjęte wcześniej decyzje bezpośrednio wpływają chociażby na sytuację finansową czy nastroje polityczne na poszczególnych obszarach. Może się to okazać zarówno zgubne, jak i znacznie ułatwić ostateczne zwycięstwo. Jeżeli będziemy postępować zbyt pochopnie, na którymś z zajmowanych przez nas terenów prędzej czy później wybuchnie powstanie, a dana prowincja pozostanie bezużyteczna tak długo, dopóki nie uda się go stłumić. Z drugiej strony wprawny dyplomata przy odrobinie szczęścia będzie w stanie doprowadzić do buntu na terytorium Aurory, co umożliwi łatwy dostęp za linię frontu i znacznie szybsze pokonanie uzurpatora.