autor: Piotr Stasiak
Soldier of Fortune 2: Double Helix - testujemy przed premierą - Strona 3
Soldier of Fortune 2: Double Helix to sequel znanej gry akcji FPP Soldier of Fortune, gdzie mieliśmy okazję wcielić się w postać Johna Mullinsa i walczyć z grupą terrorystyczną dążącą do zdetonowania głowic nuklearnych.
Przeczytaj recenzję Soldier of Fortune 2: Double Helix - recenzja gry
Ano właśnie – można wreszcie potwierdzić, że wbrew mrożącym krew w żyłach zapowiedziom twórcy postanowili jednak umieścić w „SOF2” tryb do gry wieloosobowej. Klikając w specjalną ikonkę możemy ustawić żądane opcje. Do wyboru standardowy i drużynowy deathmatch, CTF, elimination oraz infiltration (odmiana CTFa). A ponieważ całość korzysta z sieciowego kodu ID Software, należy się spodziewać dużej ilości MODów, które najprawdopodobniej wypączkują na sieci zaraz po premierze gry.
Już kończę, bo realizatorzy tej gali dają mi gorączkowe sygnały zza kurtyny. Wspomnę jeszcze tylko o technice, którą chwalili się autorzy, a którą wreszcie można zobaczyć w akcji. Rzeczywiście, służący do animacji szkieletowej postaci system GHOUL II to kawał efektownej programistycznej technologii. Przeciwnicy poruszają się wyjątkowo realistycznie. Naturalnie i płynnie przechodzą od „padnij” do „biegnij”. Modele podzielono na 36 stref rażenia, a trafienie w każdą z nich oznacza inne rany (np. po strzale w brzuch terrorysta zgina się z jękiem, postrzelony w nogi nie może biec itp.). Po udanej egzekucji można spokojnie zlustrować zwłoki, gdyż każda zadana rana jest na nich graficznie zobrazowana (nieletnich prosimy o wyłączenie odbiorników). Jednak prawdziwe skrzydła system GHOUL II rozwija w trakcie walki. Wrogowie świetnie potrafią wykorzystywać przeszkody terenowe (kanapy, zwalone pnie drzew, murki) jako osłonę. Fantastycznie widać to w pomieszczeniach, na przykład w hotelu w Pradze w czasie pierwszej misji. Kucają, przebiegają pochyleni, czołgają się. Kiedy jest ich dwóch, jeden cały czas ostrzeliwuje gracza, zaś drugi przemyka się bokiem i stara oskrzydlić. W czasie paru godzin testowania bety „SOF2” widziałem chyba kilkanaście różnych rodzajów „zejść”. W zależności od siły użytej przez gracza broni, miejsca trafienia, podłoża na którym się znajdował przeciwnik upada on z przewrotem, z piruetem, rzuca nim na bok lub stacza się po schodach. Na koniec smaczek – dostosowanie mimiki twarzy, która potrafi wyrażać różne emocje – wrogowie zaciskają zęby, pokazują przerażenie. Ruch ust zgadza się z wypowiadanymi kwestiami. Czy ktoś na to patrzy w czasie walki, to już całkiem inna sprawa.
Całość grafiki „SOF2” napędza zmodyfikowany przez programistów z Raven engine „Quake 3 Arena”. Wrażenie po przejściu kilku pierwszych poziomów jest bardzo pozytywne. Grę od razu wyróżniają „surowe”, zimne tekstury, będące cechą charakterystyczną poprzednika. Dla równowagi w sceneriach zawarto bardzo dużo elementów scenografii – mnóstwo mebli, obrazków, lamp, szafek, butelek, wazoników, pudeł itp. Wszystko to da się zniszczyć, więc nie będziemy obserwowali już takich absurdów jak w „MOHAA”, gdzie ostrzelana szklanka stała na półce jak gdyby nigdy nic. W „SOF2” wymiana ognia w hotelowym lobby robi naprawdę niezłe wrażenie – aż tynk się sypie i wióry z boazerii lecą. Z kolei w poziomie „jungle” widziałem całe pola krzakowatych roślin (hmmm...), w których ukryli się żołnierze. Każde źdźbło trawki faluje jakby wiał delikatny wietrzyk. Niesamowite.
I to już chyba na tyle pierwszych wrażeń po testowaniu SOF2. Teraz pora na głębsze przemyślenia... Chwila, zaraz.... panowie z ochrony? Gdzie te ręce? Ja nie chcę. Opowiem jeszcze o losowym generatorze poziomów, szczególnych aspektach użycia każdej broni, kolejnych misjach, systemie modelowania terenu ROAM i karabinach montowanych w pojazdach... Nieee... Ja tu wrócęęęę....
Piotr „Piotres” Stasiak
PS. Tekst powstał 1 kwietnia, co miało wpływ na jego formę. Jednak zawarte w nim informacje są w pełni prawdziwe. Wersja, którą testowałem, to wczesna beta, więc wiele jest jeszcze do poprawienia. Jednak już w tym wczesnym stadium prac „SOF2: Double Helix” zapowiada się na nie lada gratkę.