autor: Maciej Jałowiec
Powrót królowej skryptów - wrażenia z pokazu gry Call of Duty: Black Ops II - Strona 3
Wielkimi krokami zbliża się kolejna znacząca zmiana w cyklu Call of Duty. Na prezentacji poświęconej najnowszej produkcji Treyarchu, opatrzonej podtytułem Black Ops II, mieliśmy okazję zapoznać się z kilkoma szczegółami nadchodzącej gry akcji.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Call of Duty: Black Ops II - zimna wojna przyszłości

Z przedstawionego etapu można wywnioskować, że główny bohater został wszechstronnie przeszkolony – nie tylko obsługuje on działko przeciwlotnicze, walczy na dystans duży, średni i krótki, ale również jest w stanie pilotować odrzutowiec. Gdy natknęliśmy się na samolot pionowego startu w centrum miasta, dostaliśmy rozkaz przejęcia sterów i rozprawienia się z wrogim lotnictwem krążącym nad Los Angeles. Tutaj również mieliśmy swobodę sterowania. Posługując się działkami i rakietami samonaprowadzającymi likwidowaliśmy wrogie samoloty i wojska naziemne, przepędzając napastników z Miasta Aniołów. Było to o tyle ciekawe, że nieprzyjaciel ciasno zakręcał między wieżowcami (które lubią się czasem zawalić), utrudniając namierzenie i ustrzelenie celu. Uczyniło to rozgrywkę dynamiczną i emocjonującą. Ponieważ samolot startował pionowo, mogliśmy go czasem zatrzymać w miejscu i rozeznać się w sytuacji na lądzie. To o tyle ważne, że dodatkowym zadaniem na tym etapie była ochrona rannego żołnierza przewożonego ambulansem. Obserwując ruchy wrogich wojsk naziemnych, staraliśmy się osłaniać karetkę ogniem naszych działek i rakiet.
Najważniejszą nowością względem wcześniejszych gier z cyklu jest seria misji o nazwie Strike Force. Zadania sygnowane tym mianem mocno wyróżnią się na tle kampanii dla pojedynczego gracza i mają stanowić zaskakującą nowość w skali całego Call of Duty. Esencją tych scenariuszy będzie ich nieliniowość – w odróżnieniu od innych zadań tutaj nie otrzymamy jednej wytyczonej ścieżki, a projektanci poziomów nie poprowadzą nas jak po sznurku. Ponadto nie będziemy w nich związani z żadnym konkretnym bohaterem. Jako przykład zaprezentowano misję w Singapurze, gdzie wojska amerykańskie próbowały powstrzymać odpalenie rakiet ziemia-ziemia. Cała akcja rozgrywała się w magazynach, a żołnierze i roboty bojowe poruszali się między kontenerami ciasno ustawionymi na planszy. Na mapie umieszczono kilka strategicznych punktów, nad którymi należało przejąć kontrolę, aby wygrać potyczkę. Rozpoczynając zabawę, wcielimy się w jednego z wojaków, lecz gra pozwoli dowolnie przełączać się między towarzyszami broni. W momencie, gdy przestaniemy kontrolować dotychczasowego żołnierza, naszą rolę przejmie sztuczna inteligencja.

Nic nie stanie również na przeszkodzie, by pokierować jednym z robotów – w tym wypadku mamy obserwować akcję z perspektywy maszyny, godząc się na wszystkie „za” i „przeciw” takiego rozwiązania. Jeżeli nie przypasuje nam sterowanie pojedynczym żołnierzem lub mechem, będziemy mogli włączyć widok taktyczny, w którym ujrzymy akcję z lotu ptaka i wydamy rozkazy wszystkim żołnierzom i maszynom. Przypomina to nieco rolę Komendanta w ostatnich odsłonach cyklu Battlefield. W trakcie prezentacji skoncentrowano się jednak na sterowaniu poczynaniami jednego człowieka. Bardzo ciekawie zapowiada się wpływ misji Strike Force na kształt całej kampanii. Otóż rozgrywka potoczy się dalej, niezależnie od tego, czy uda nam się sprostać wyzwaniu typu Strike Force. Choć nie wyjaśniono dokładnie, na czym mają polegać konsekwencje zawalenia misji, możemy domyślać się, że np. porażka w Singapurze utrudni liniowe zadanie realizowane przez syna Masona i jego towarzyszy.
Choć ciężko nazwać Black Ops II rewolucją, wygląda na to, że twórcy świadomi są konieczności wprowadzania zmian do serii, jeżeli chcą, aby gracze dalej chętnie bawili się przy tytułach spod znaku Call of Duty. Krok w przyszłość na szczęście nie jest tak radykalny, jak mógł to początkowo sugerować latający robot, informacje o którym wyciekły swego czasu. Biorąc pod uwagę mieszane uczucia graczy, które towarzyszyły przejściu serii z okresu drugowojennego do współczesności, liczę na to, że po odkryciu wszystkich kart fani ponownie stwierdzą, że odmienione Call of Duty potrafi dostarczyć więcej pozytywnych wrażeń niż wcześniejsze części cyklu.
