autor: Michał Długosz
DmC, Devil May Cry po raz piąty - Strona 2
Całe zamieszanie z nowym wizerunkiem Dantego wydaje się burzą w szklance wody. Nie ma co kryć, Capcom i Ninja Theory przygotowują piekielnie dobrego slashera.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry DmC: Devil May Cry - nie taki diabeł straszny...
Bardzo duży nacisk położony będzie na walkę w powietrzu, co powinno zadowolić osoby lubujące się w nabijaniu jak największej ilości kombosów, bo wrogowie wyrzuceni przez Dantego w górę są praktycznie bezbronni. Tutaj docieramy do już nieco mniej ciekawej dla fanów DMC – w grze nie uświadczymy klasycznego „style meter”, który był nieodłączną częścią poprzednich produkcji spod znaku Devil May Cry. Tym razem jego rolę przejmie muzyka. Na początku walki cichsza i spokojniejsza melodia zacznie przygrywać głośniej i dynamiczniej, im lepiej będziemy sobie radzić w starciach z wrogami. Przy osiąganiu coraz wyższych stopni w kombinacjach ciosów pojawi się nawet wokal. Posunięcie ciekawe, ale czy okaże się lepsze od sprawdzonego już systemu, przekonamy się dopiero w trakcie gry.

Kolejną nowością, jaką zapowiadało Ninja Theory i którą widać już na pierwszy rzut oka, patrząc na dostępne materiały zamieszczone w sieci, jest zmiana silnika graficznego. MT Framework napędzający czwartą część serii poszedł w odstawkę na rzecz dobrze znanego z wielu innych produkcji Unreal Engine 3.0. Głównym powodem takiego kroku jest fakt, że tym razem autorzy chcą stworzyć dynamicznie zmieniające się w trakcie gry otoczenie, co w konsekwencji doprowadzi do tego, że to właśnie ono będzie naszym głównym przeciwnikiem. Zamykające się aleje, ulice dosłownie rozrywające się na kawałki czy przesuwające się co chwilę ściany budynków będą na porządku dziennym w nowej odsłonie DMC. Dodajmy do tego jeszcze ładnie prezentującą się grafikę oraz wręcz powalającą na kolana oprawę artystyczną (fragmenty miasta zawieszone w przestrzeni wypadają niesamowicie) i mamy przepis na świetnie wyglądającą grę. Wiernych fanów poprzednich odsłon może za to zmartwić fakt, że wraz ze zmianami technologicznymi DmC: Devil May Cry straci dość dużo z charakterystycznego gotyckiego wyglądu poprzednich odsłon, a do tego będzie zdecydowanie bardziej kolorowe.

Nie ma co ukrywać, że większość innowacji zagorzałym fanom serii może wydać się jej profanacją. Nowy wygląd głównego bohatera to już temat bardzo kontrowersyjny, o którym można pisać wypracowania, a wziąwszy jeszcze pod uwagę usunięcie lub przebudowanie niektórych sprawdzonych elementów, zmianę silnika graficznego czy brak jakiegokolwiek związku fabularnego z wcześniejszymi częściami – mamy idealne powody, żeby przekreślić grę już na starcie. Jednak patrząc na to okiem gracza, który oczekuje dobrej i soczystej rozrywki to można śmiało powiedzieć, że jest, na co czekać.

Na początku z dużą rezerwą podchodziłem do tego, jak ma wyglądać DmC: Devil May Cry, ale po dogłębnym zapoznaniu się z dostępnymi materiałami jestem przekonany, że prawdopodobnie będzie to najlepszy slasher tego roku. Sam fakt, że nad jego produkcją czuwa Capcom, to już w zasadzie gwarancja wysokiej jakości. Tradycyjnie z ocenami trzeba poczekać do premiery gry, której konkretna data nie jest, niestety, znana. Wiadomo tylko, że tytuł wyjdzie w tym roku na konsole Xbox 360 i PlayStation 3.