autor: Marek Grochowski
Stacking - już graliśmy! - Strona 2
Po zwiedzających umysły Psychonautach nadszedł czas na rosyjskie matrioszki. Tim Schafer i spółka przygotowują kolejny wyśmienity tytuł.
Przeczytaj recenzję Stacking - recenzja gry
Stawiane przed Charliem zadania dalekie są od schematu przynieś-wynieś-pozamiataj, zarazem jednak wciąż mieszczą się w konwencji logicznej platformówki. Weźmy na przykład miniepizod, dziejący się w restauracji na trójpokładowym statku. W lokalu przebywa pewna dama, którą za wszelką cenę musimy odciągnąć od konsumpcji kawioru. W tym celu należy przedostać się do kuchni i udaremnić serwowanie wykwintnej potrawy. Najprościej uczynić to poprzez „tuning” maszyny odpowiedzialnej za dzielenie dania na porcje, ale ponieważ w ciele Charliego nie mamy zbytniej siły przebicia i nikt nas do sprzętu nie dopuści, musimy rozpocząć kombinowanie. Wskakując kolejno w pobliskie matrioszki, natrafiamy wreszcie na taką, która przedostaje się na zaplecze. Tam wystarczy zagadać kucharza, wyskoczyć z dużej lalki i pod postacią mniejszej dokonać sabotażu. Po chwili dostawy kawioru zostają wstrzymane.
Jeśli w którymś momencie nie mamy zielonego pojęcia, jak poradzić sobie z daną misją, możemy wcisnąć pauzę i skorzystać z trzech wskazówek – każdej bardziej precyzyjnej od poprzedniej, a niekiedy wręcz podającej rozwiązanie na tacy. Questy dzielą się przy tym na takie, w których Charlie płata innym figle (np. niszczy wystawę archeologiczną profesora Ramzesa albo strzela z armaty do papierowych zwierząt w zoo) i na takie, gdzie nasz bohater pomaga potrzebującym (m.in. naprawia miechy napędzające Zeppelina albo eskortuje przedszkolaka do domu).
Fakt, że co chwilę wcielamy się w inną postać, nadaje Stackingowi pożądaną świeżość. I nie przeszkadza tu nawet ograniczenie wynikające z rozmiarów lalek (figurki występują w pięciu wielkościach i należy wchodzić w nie stopniowo – Charliem nie uda się wejść od razu do największej matrioszki). Z kolei wyjątkowe umiejętności, jakimi dysponują bohaterowie, skutecznie zakrywają ubogi wachlarz ich podstawowych ruchów – standardowo figurki są w stanie jedynie pełzać, a my – by usprawnić ich przemieszczanie się – możemy co najwyżej wyznaczyć trasę dla aktualnego zadania, wciskając na moment przycisk RB. Na ekranie pojawia się wówczas niebieski szlaczek, pokazujący najkrótszą drogę do celu. Gra wspiera nas też listą ważnych postaci, z którymi w celu rozwinięcia akcji trzeba „porozmawiać” (w formie tekstowej, bo ryby i lalki głosu nie mają).

Oprawa Stackinga wyłamuje się z wszelkich ram. Produkcja Double Fine jest wyjątkowa zarówno w kwestii grafiki, jak i warstwy dźwiękowej. Rzadko bowiem zdarza się, żeby autorzy z rozmysłem serwowali graczom prymitywną animację i kanciastą scenografię, a dla kontrastu umieszczali w grze wyrafinowane utwory muzyczne rodem z oper i filharmonii. Połączenie tych skrajnie różnych elementów następuje w odsłaniających fabułę przerywnikach, pokazywanych w formie przedwojennego kukiełkowego teatrzyku kabaretowego, rejestrowanego na taśmie starej kamery. Sceny te, choć bazujące na prostych żartach, ogląda się z dużą przyjemnością.
W czasie normalnej rozgrywki Stacking nie rzuca już wizualnie na kolana, niemniej jednak projekt i nastrojowość lokacji, bogactwo barw czy wreszcie mnogość interesujących obiektów nadają grze Schafera niespotykany gdzie indziej charakter. Samych modeli lalek jest kilkadziesiąt – spotykamy strażaków, kontrolerów biletów, marynarzy, odzianych w berety robotników fabrycznych czy spacerujące damy ubrane w wytworne suknie i kapelusze. Trafiają się nawet skrzypkowie i matrioszki przebrane za szczury, jednak wszystkich ich godzi absolutny hit muzeów, lalka-sarkofag. Modele obecne w jednym pomieszczeniu niekiedy się wprawdzie powtarzają, ale autorom udało się w zamian zaakcentować w matrioszkach pewne podobieństwo do ludzkich fizjonomii. Znajdziemy tu i lalki sympatyczne, i typów spod ciemnej gwiazdy, do których wnętrz aż strach wskakiwać.
Stacking to produkcja skromna w swojej formie, za to pełna ciekawej treści, a dzięki temu świetnie nadająca się do dystrybucji sieciowej. Widać, że ani buszujący w umysłach Psychonauci, ani przypadkowy gwiazdor rocka z Brutal Legend czy nawet żywe trupy z Grim Fandango nie były jeszcze wszystkim, na co stać wyobraźnię Tima Schafera. Absurdalne, abstrakcyjne i zabawnie urocze – takie właśnie będą przygody Charliego Blackmore’a.
Marek „Vercetti” Grochowski