autor: Jakub Wencel
Torchlight II - przed premierą - Strona 2
Po udanym Torchlight Runic Games uderza po raz kolejny z niezobowiązującą, dynamiczną grą hack’n’slash, nawiązującą do najlepszych tradycji gatunku. Czy tym razem ta produkcja ma szansę wskoczyć do pierwszej ligi.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Torchlight II - hack'n'slash od współtwórców Diablo
Sama kampania dla pojedynczego gracza będzie przygodą na dużo większą skalę niż w pierwszej części. Przede wszystkim opuścimy w końcu duszne podziemia i staną przed nami otworem przestrzenie kontynentu Vilderan – wraz z jego miastami, wsiami, lasami i resztą zakamarków. Lokacje mają być generowane całkowicie losowo, w dodatku w sposób, który będzie sprawiał wrażenie, że zostały one starannie zaprojektowane. Runic Games zapowiada koniec z pustymi połaciami terenu i setkami błąkającymi się po nich bez celu potworów. Niejednokrotnie mamy być zaskoczeni niespodziewanym atakiem bestii i pomysłowym rozlokowaniem ich na poziomach. Świat gry będzie żył – obecny ma być cykl dnia i nocy, a także zmienne warunki pogodowe. W miastach spotkamy postacie, z którymi pohandlujemy i od których dostaniemy misje poboczne. Natkniemy się ponoć także na znajome twarze z poprzedniej części.
Jednym z założeń przyjętych przy produkcji sequela, było – jak twierdzą twórcy – uczynienie interfejsu na tyle intuicyjnym i wygodnym w obsłudze, że grę da się ukończyć „z jedną ręką związaną za plecami”. Ile w tym prawdy? Na pewno interfejs doczeka się gruntownego przebudowania. Znaczniki, informujące o stanie zdrowia i many, powędrowały poza główny pasek w dole ekranu, a dostęp do przedmiotów, z których korzystamy podczas rozgrywki, ma być dużo łatwiejszy. Twórcy niewątpliwie celują tym razem w bardziej mainstreamową grupę odbiorców (czego innym przykładem może być brak konieczności targania ze sobą specjalnych magicznych zwojów, by identyfikować przedmioty), ale nawet najwierniejsi miłośnicy gier hack’n’slash nie powinni obrazić się za te zmiany. Szczególnie, że ci niepozbawieni ambicji twórczych dostaną specjalną aplikację moderską TorchEd, dzięki której będą mogli przysłowiowymi „kilkoma kliknięciami myszką” stworzyć własne przygody.

Chyba największą innowacją Torchlight II będzie wprowadzenie trybu multiplayer. W kooperacji wspomoże się nawzajem od 2 do 4 graczy, czy to znajomych, czy skojarzonych za pomocą systemu wyszukującego towarzyszy do wspólnej rozgrywki, biorącego pod uwagę poziom doświadczenia wybranego herosa,. Zważywszy, że każdy z uczestników zabawy może mieć do dyspozycji jeszcze zwierzęcych pomocników, wygląda, że sieciowe potyczki w Torchlight wypadną naprawdę efektownie. Szczególnie, że rozwiązano jedną z większych bolączek tego typu tytułów – „podbieranie” sobie nawzajem przez graczy wypadających z martwych przeciwników przedmiotów. Będziemy mogli bowiem podnieść skarby z ciał tylko tych wrogów, których sami zabiliśmy albo przy zabiciu których uczestniczyliśmy w największym stopniu (przy małej różnicy lub w przypadku bossów łup będzie prawdopodobnie dzielony). Pojawi się także tryb PvP, ale jak twierdzą sami twórcy, należy go traktować raczej jako ciekawostkę, dzięki której da się sprawdzić, czy nasza postać jest silniejsza od postaci kolegi. Multiplayer ma być dostępny przez Internet i przez LAN.
Torchlight II zapowiada się na sequel, do którego na etapie suchych informacji nie da się przyczepić. Właściwie każdy element w porównaniu z wcześniejszą odsłoną został rozwinięty, poprawiony bądź wzbogacony, przy zachowaniu tego, co sprawdziło się w niej bezdyskusyjnie – doskonale konserwującej tytuł, bajkowej oprawy graficznej, samej konwencji niezobowiązującego hack’n’slasha i nawet tak żartobliwych elementów rozgrywki, jak pamiętne łowienie ryb. Choć zapowiadana na maj premiera gry z pewnością nie zawojuje nagłówków serwisów informacyjnych, to Runic Games profesjonalnym machnięciem ręki po raz kolejny bez problemu oczaruje spragnionych takiej rozgrywki fanów.
Jakub „Taven” Wencel