autor: Marek Grochowski
Arcania: Gothic 4 - Już graliśmy! - gamescom 2010 - Strona 2
Na targach gamescom 2010 w Kolonii widzieliśmy dwie wersje Arcanii - zarówno na PC, jak i na konsolę Xbox 360. Obie niestety mocno rozczarowują.
Przeczytaj recenzję Arcania: Gothic 4 - recenzja gry
Niewiele, poza obniżaniem płynności animacji, można zarzucić efektom pogodowym – padający deszcz zwilża ziemię tylko w odkrytych miejscach, pozostawiając nietknięte obszary przesłonięte koronami drzew. Autorzy zapewniają, że w większości lokacji aura będzie generowana losowo. Niektórym rejonom przypisane zostaną jednak skrypty, aby panująca w nich pogoda podkreślała specyficzną atmosferę Arcanii. Trzeba też pamiętać, że część miejsc pozostanie zamknięta do momentu, aż Bezimienny osiągnie odpowiedni level albo zakończy wymagane przez autorów questy z głównej listy.
Wielu graczy narzekało na widoczną w prawym górnym rogu ekranu minimapę. Na szczęście można ją wyłączyć w opcjach. Podobnie, buszując po menusach, da się wybrać spośród dwóch wariantów oprawy graficznej – amerykańskiej, czyli bardziej kolorowej, i europejskiej, ponurej jak na Gothica przystało. Niestety, niezależnie od preferowanej stylistyki Arcania wcale nie wygląda tak pięknie, jak tego oczekiwaliśmy. Porastająca wyspy roślinność miała być fotorealistyczna, tymczasem z bliska prezentuje się zaledwie średnio. Tak samo można określić cut-scenki, obnażające ubogą mimikę postaci. Dobrze, że choć na pecetach bohaterowie wyposażeni są w dużą liczbę detali. Wersja xboksowa wypada bowiem pod tym względem zdecydowanie gorzej, a o zawartości edycji PS3, niech świadczy fakt, że zobaczymy ją nie wcześniej niż w pierwszym kwartale 2011.
Gdy dwa lata temu Spellbound przedstawiło na Games Convention wymuskane lokacje i ogólny koncept Gothica 4, przygody Bezimiennego zapowiadały się niesamowicie. Dzisiaj z przepięknej niegdyś grafiki zostały tylko niezłe efekty pogodowe, a kulejąca mechanika potrzebuje mnóstwa szlifów. Z głośnych RPG, które pokazano na targach gamescom, dzieło Spellbound robi najsłabsze wrażenie.
Marek „Vercetti” Grochowski