autor: Grzegorz Bobrek
Dead Space 2 - Już graliśmy! - gamescom 2010 - Strona 2
Podczas tegorocznych targów gamescom w Kolonii nie tylko wzięliśmy udział w prezentacji gry Dead Space 2, ale stoczyliśmy również krótką walkę z fantastycznymi stworami. Jakie wrażenia? Sprawdźcie sami!
Przeczytaj recenzję Dead Space 2 - recenzja gry
Nieinteraktywna prezentacja zakończyła się scenką paskudnej śmierci głównego bohatera. Ku mojemu zaskoczeniu zostałem następnie zaproszony do samodzielnego przetestowania jednego etapu w wersji na konsolę PlayStation 3. Krótki poziom składał się głównie z eksploracji pseudogotyckiej świątyni, wypełnionej po brzegi nowymi i klasycznymi kreaturami. Do rozprawienia się z zagrożeniem otrzymałem trzy znane już typy broni oraz Javelin Gun – hucznie zapowiadany miotacz pocisków przypominających harpuny. Pokonanie hord potworów zajęło ledwie kilka minut, ale skutecznie rozbudziło mój apetyt na więcej. Gra nie schodziła poniżej wystarczającej do płynnej zabawy liczby klatek, mimo licznych kawałków potworów fruwających w powietrzu. Na pierwszy rzut oka sterowanie uległo lekkiej poprawie – chociaż Isaac nadal zakuty jest w ciężki pancerz i nie jest w stanie obracać się o 180 stopni zwinnie jak baletnica, to czynności, takie jak celowanie czy bieg, wydają się bardziej płynne niż w „jedynce”. Gracze otrzymali także prosty, jednoprzyciskowy skrót do asortymentu leczniczego. To rozwiązanie było praktycznie konieczne, biorąc pod uwagę większą dynamikę walk.

Jeśli pamięć nie płata mi figli (a ostatnio w Dead Space grałem w maju), potwory są teraz nieco szybsze i nie ustawiają się już tak grzecznie do odstrzału. Co zwinniejsze bestie kluczą w zaułkach, chcąc zajść bohatera z flanki, inne przynajmniej próbują uniknąć zbliżających się w ich kierunku latających ostrz. Zdecydowanie stawiają silny opór – sam musiałem przełknąć porażkę i na oczach innych dziennikarzy dwukrotnie startować od ostatniego punktu kontrolnego.
Wrażenie robi również grafika. Ostre tekstury, kapitalne oświetlenie, zapierające dech w piersiach panoramy zrujnowanej stacji kosmicznej. Dead Space nawet dzisiaj prezentuje się wyśmienicie, ale w „dwójce” niemal każdy element oprawy sprawia wrażenie podrasowanego. Jest to osiągnięcie, gdyż w międzyczasie powiększono również rozmiar lokacji oraz liczbę występujących na ekranie stworów. Pod względem technicznym możemy się tym samym spodziewać produktu absolutnie z górnej półki konsolowych możliwości.
Mieszane uczucia wzbudziło we mnie jedynie odejście od niemego, skrywającego swoją twarz (przez niemal całą grę) bohatera. Teraz Isaac świeci topornie ociosaną gębą przy byle okazji. W sumie wolałem niepokojącą, mocno klaustrofobiczną wizję człowieka zamkniętego przez kilkanaście godzin w hermetycznym pancerzu. Wizerunek bohatera ucierpiał lekko po dodaniu mu głosu – wydał mi się on dość zniewieściały jak na głos człowieka, który przeszedł przez horror na Ishimurze. Ocenę trzeba jednak pozostawić do premiery, kiedy usłyszymy Isaaca więcej niż symboliczne parę razy.
Grywalny etap kończyło krótkie starcie z „bossem”. Walka wymagała kilku podejść i załapania określonego schematu: spowolnienie przeciwnika, ucieczka, klepanie przycisku w ramach QTE, strzał w dryfujące w powietrzu beczki. Płynny montaż kolejnych elementów tej potyczki zrobił naprawdę mocne wrażenie. Po potężnej eksplozji pozostał niedosyt i chęć jak najszybszego sięgnięcia po pełną wersję. A to, moim zdaniem, jest najlepszą rekomendacją. Czekanie do zimy z pewnością się opłaci.
Grzegorz „Gambrinus” Bobrek