Prince of Persia: Zapomniane Piaski - test przed premierą - Strona 3
Po wywołujących mieszane uczucia eksperymentach nadszedł czas na powrót do sprawdzonych i uwielbianych przez fanów rozwiązań. Testowaliśmy najnowsze przygody Księcia Persji i już teraz możemy z ulgą powiedzieć: jest dobrze!
Przeczytaj recenzję Prince of Persia: Zapomniane Piaski - recenzja gry
Z serii God of War zaczerpnięto również pomysł na odzyskiwanie energii. O zastosowanej w starej trylogii metodzie możecie zapomnieć – teraz Książę nie musi pić czystej wody, gdyż z rozbijanych dzbanów i pokonywanych oponentów wypadają czerwone kulki, symbolizujące siły witalne. Podobnie jest zresztą z energią magiczną, z pomocą której nasz śmiałek może cofać czas oraz korzystać z innych fantastycznych zdolności. Mana także występuje w postaci kulek, tyle że niebieskich – dokładnie tak jak w przygodach Kratosa.
Potyczki z kilkunastoma przeciwnikami naraz mogą wydawać się dużym wyzwaniem, zwłaszcza przy absencji kombosów, ale Książę ma parę dodatkowych asów w rękawie. Opanowując kontrolę nad poszczególnymi żywiołami, bohater uczy się kilku zdolności, które niesłychanie wręcz ułatwiają walkę. Zostajesz otoczony przez wrogów? Żaden problem – jednym przyciskiem na padzie możesz uaktywnić zaklęcie wywołujące tornado, które roznosi na strzępy wszystkich stojących wokół Księcia przeciwników. Twój bohater nie jest w stanie wytrzymać uderzeń napierających przeciwników? Możesz przestać się martwić – przywołując moc ziemi, Twój podopieczny otoczy się nieprzenikalną barierą głazów, które nie przepuszczą żadnego ciosu. Korzystanie z dodatkowych mocy pożera oczywiście manę (tę samą, która pozwala cofnąć czas w przypadku śmierci bohatera), ale to mały problem przy zalewie kulek wypadających z ciał zabitych wrogów.

Wersja prasowa gry pozwoliła zobaczyć w akcji zaledwie kilka typów przeciwników. Przeważały szkielety, typowe mięso armatnie, które padały pokotem po kilku uderzeniach mieczem. Chwilę później wrogie szeregi zostały zasilone przeciwnikami wyposażonymi w tarcze. Tutaj nie było już tak łatwo, gdyż twarde drewno opierało się ciosom Księcia. Na szczęście celny kopniak otwierał drogę do ciała ofiary i po chwili piaskowe stwory dołączały do swoich kolegów. W demie zobaczyliśmy ponadto jednego z bossów, którego trzeba było załatwić sposobem. Był to sporej wielkości potwór, który próbował za wszelką cenę staranować Księcia, pędząc na złamanie karku i nie zważając na stojących wokół sojuszników. Potyczka przypominała starcie z Banem w Batman: Arkham Asylum. Rozpędzone bydlę uderzało w ścianę i przez chwilę nie było zdolne do obrony. To wystarczyło, by podbiec do niego i rozpocząć morderczą lawinę uderzeń. Po trzech czy czterech takich seriach monstrum przeszło do historii. W wersji prasowej gry pojawił się jeszcze jeden boss, podobny do diabła wielkolud, ale do bezpośredniego starcia z nim nie doszło. Spotkanie z tym typem przerodziło się natomiast w szaleńczą ucieczkę po walącym się pod nogami gruncie (skojarzenia z Dahaką z Duszy wojownika jak najbardziej na miejscu). Tylko dzięki sprawnemu omijaniu przeszkód i licznym akrobacjom bohaterowi udało się ujść z życiem.
Od strony wizualnej Zapomniane piaski prezentują się średnio i jest to spore zaskoczenie, ponieważ grę napędza silnik Anvil – ten sam, który wykorzystuje Assassin’s Creed II. Znacznie lepsze wrażenie sprawia dźwięk. Książę znów mówi głosem Yuriego Lowenthala, który wystąpił w Piaskach czasu i Dwóch tronach. Podobała mi się też muzyka, choć liczyłem na bardziej drapieżny soundtrack, taki jak np. w Duszy wojownika. Po kilku godzinach rozgrywki mogę śmiało stwierdzić, że Zapomniane piaski wyglądają i brzmią całkiem przyzwoicie, choć trzeba pamiętać, że pod względem grafiki nie jest to najwyższa półka.
Gdyby ktoś zapytał mnie kilka miesięcy temu, jaki mam stosunek do nowych przygód Księcia, powiedziałbym: obojętny. Po rozczarowującym, według mnie, epizodzie z 2008 roku nie spodziewałem się cudów, a już na pewno nie solidnego produktu, który mógłbym postawić obok trzech odsłon pamiętnej trylogii, z absolutnie genialną Duszą wojownika na czele. Po kontakcie z wersją prasową na PlayStation 3 mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest dobrze. Jeśli w finalnej edycji walka zostanie poprawiona i pojawią się kombosy, będzie bardzo dobrze. Jeśli Zapomniane piaski obronią się również fabularnie i faktycznie wypełnią lukę pomiędzy pierwszą a drugą odsłoną trylogii, będzie fenomenalnie. Na razie jestem pełen pozytywnych myśli, bo po raz kolejny okazuje się, że czasem lepiej wykonać krok wstecz i powrócić do sprawdzonych rozwiązań, niż jeszcze raz wymyślać koło. Cieszmy się, bo Książę powraca i wszystko wskazuje na to, że w znakomitej formie.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna