autor: Przemysław Zamęcki
Split/Second - już graliśmy! - Strona 2
Udaliśmy się do siedziby Black Rock Studios, aby naocznie przekonać się czym w przyszłym roku zamierzają zaskoczyć nas twórcy świetnego Pure. Miłośnicy efektownych wyścigów samochodowych mogą zacierać ręce!
Przeczytaj recenzję Split/Second - recenzja gry
Zdobywane punkty dzielą się tak naprawdę na dwie części reprezentowane przez kolorowe znaczniki: niebieski i czerwony. Dopóki skala mieści się na niebieskim, możemy jedynie inicjować za pomocą przycisku X na padzie (w wersji przeznaczonej na Xboksa 360, bo właśnie w taką mieliśmy możliwość zagrać) wydarzenie, dzięki któremu jednego lub więcej z naszych konkurentów czeka spotkanie z czymś bardzo nieprzyjemnym, jak na przykład spadający ze śmigłowca kawał betonu lub walący się komin fabryczny. Kiedy należy zainicjować dane wydarzenie, wiemy dzięki pojawiającym się nad innymi samochodami ikonkom. Trzeba jednak uważać, bowiem uruchomienie wydarzenia w momencie pojawienia się ikonki wcale nie oznacza 100% sukcesu. Trzeba również wybrać odpowiedni moment naciśnięcia przycisku, akurat wtedy, kiedy wraże auto znajduje się w „strefie rażenia”, a nie jedynie w jej pobliżu. Kiedy skala punktowa osiągnie trzeci, czerwony poziom, możemy zmodyfikować z góry określony fragment trasy (przycisk B). W trakcie pokazu, w którym uczestniczyliśmy, autorzy zdecydowali się zaprezentować trzy trasy położone w trzech różnych lokacjach, choć już teraz mogę zdradzić, że owych lokacji w sumie będzie aż pięć. I tak na pierwszej trasie, znanej z dostępnych w Internecie filmików, możemy na przykład wysadzić w powietrze terminal na lotnisku i przy następnych okrążeniach skrócić sobie drogę jadąc wprost przez budynek. Z kolei na drugiej z tras, zlokalizowanej w dokach, pomiędzy poustawianymi kontenerami, wysadzamy w powietrze statek. Co ciekawe, możemy to uczynić dwukrotnie, za każdym razem wprowadzając nowe modyfikacje. Trzecia z tras biegnie ulicami miasta i raczej niewiele można o niej powiedzieć, poza tym, że wciąż jeszcze nie została ukończona.
Samochody, którymi będziemy mieli okazję pokierować, nie są licencjonowane i jedynie przypominają modele rzeczywiste. Chyba mało który producent zezwoliłby, aby jego sportowe cacuszko dosłownie wyżymać, tak jak przynajmniej teoretycznie ma to miejsce w Split/Second. Teoretycznie, bowiem tak naprawdę karoserie aut w grze pozostają raczej przez cały czas jak „prawie nówki, nieśmigane”, co najwyżej od czasu do czasu gdzieś się lekko zaginając i przecierając. Jedynie podczas wypadków przez chwilę mogłem oglądać wraki, niestety, mające się nijak do tego, co mieliśmy okazję podziwiać w Burnout Paradise. No, ale przed Black Rock Studios jeszcze kilka miesięcy pracy, więc efekt ostateczny może być znacznie lepszy. W każdym razie udało mi się wypatrzyć w kilku wozach uderzające podobieństwa do jednego z nowszych modeli Ferrari, Lamborghini czy Chevroleta Camaro piątej generacji.
Graficznie gra prezentuje się wyśmienicie, choć z trzech pokazanych tras właściwie tylko jedną można uznać za w pełni wykończoną. Modele samochodów są bardzo ładne i chyba nieco bardziej szczegółowe niż w Burnoucie, ponadto wręcz znakomicie wygląda wszelkie, mijane w szalonym pędzie otoczenie. Nie tylko dzięki swojej wysokiej jakości, ale także poprzez zastosowanie różnych filtrów poprawiających jakość wyświetlanego obrazu. Wybuchy zakrywające niejednokrotnie prawie cały ekran spodobały mi się więcej niż bardzo. Szkoda, że trasy w dokach i mieście nie były ukończone w 100%, bo mielibyśmy wtedy znacznie szerszy obraz jakości całej gry.
Split/Second nie posiada żadnej fabuły, choć – jak przyznają sami autorzy – pretekstem do ścigania się i wybuchów ma być telewizyjne show, w którym biorą udział zawodnicy. My mogliśmy zagrać jedynie w pojedyncze wyścigi, trudno więc powiedzieć, w jaki sposób będzie wyglądało wspinanie się po szczebelkach solowej kariery. Fanom wspólnego ścigania się autorzy obiecali multiplayer dla 8 osób, co ze względu na panujące na trasie warunki wydaje się być liczbą absolutnie wystarczającą. Na uwagę zasługuje również dźwięk (z tego aspektu Black Rock Studios musi być niezwykle dumne, bowiem udział w pokazie wziął nawet spec od nagrywania i obróbki hałasu czynionego przez silniki) oraz muzyka, która, o ile została już zaprezentowana w wersji ostatecznej, jako żywo przypomina tę z przygód agenta Jamesa Bonda.
Podsumowując, mogliśmy zobaczyć wystarczająco wiele, aby z niecierpliwością oczekiwać pełnej wersji, która przy dobrych wiatrach powinna dotrzeć do nas około kwietnia przyszłego roku, jednak zbyt mało, żeby stwierdzić, czy Split/Second ostatecznie okaże się sukcesem kasowym. Troszkę obawiam się o późniejszą monotonię zabawy, bo przecież, ileż razy można bez znudzenia odpalać podobne combosy na tych samych trasach (których liczby w ostatecznej wersji jeszcze nie znamy). Z drugiej strony autorom świetnego Pure należy się szacunek i zaufanie, że tym razem w pełni świadomie dopną majaczącego tuż za zakrętem celu.
Przemek „g40st” Zamęcki