autor: Szymon Liebert
Brutal Legend - pierwsze spojrzenie - Strona 3
O tym, że Tim Schafer interesuje się metalem, wiemy już od czasów słynnego Full Throttle. Teraz znany twórca postanowił pójść jeszcze dalej i wysłać nas bezpośrednio do świata ćwieków, ostrego grania i długich włosów.
Przeczytaj recenzję Brutal Legend - recenzja gry
Najbardziej imponującą stroną rozgrywki sieciowej jest jej prostota oraz widowiskowość. Jednostki tworzymy za pośrednictwem kolistego, intuicyjnego menu. Do wydawania rozkazów służy kilka przycisków pada – możemy kazać podążać za nami, udać się do konkretnego miejsca, zaatakować cel, uciekać (każdy rozkaz bohater wykrzykuje w zabawny sposób utrzymany w klimacie „metalowej bitwy”). Oddziały są podświetlone nawet z daleka słupem bladego, różnokolorowego światła, dzięki czemu – przesuwając widok nad polem walki – łatwo je wypatrzymy. Cel całej konfrontacji jest prosty – zniszczyć scenę przeciwnika. Łatwe to nie jest, bo każdy bohater, czyli gracz, przemieszcza się po terenie błyskawicznie, więc może szybko zjawić się na miejscu i przejąć kontrolę nad sytuacją, zejść na ziemię i walczyć samemu (lub atakować specjalnymi ciosami) czy wspomóc wojaków. Szczególnie ciekawy jest ten ostatni przypadek.
Każdy bohater w trybie sieciowym może połączyć siły z poszczególnymi oddziałami. W przypadku wspomnianej włochatej bestii po prostu siadamy na jej grzbiecie i prowadzimy ją, częstując wroga ognistym atakiem. Inne łączone akcje są jeszcze bardziej imponujące. Jednostka, wyglądająca jak tajemnicze chodzące drzewo, tak naprawdę rośnie na grzbiecie ukrytego pod ziemią, gigantycznego, przygarbionego i długowłosego fana metalu. Gdy postanowimy połączyć nasze siły z tym dziwakiem, wyłazi on na powierzchnię, a my siadamy mu na ramieniu. W ten sposób przemierzamy pole bitwy miażdżąc przeciwników i depcząc tych, którzy wejdą nam pod nogi. Kilka zaprezentowanych możliwości współdziałania rzeczywiście poprawiło sytuację danego gracza i jednocześnie wywołało falę śmiechu wśród zgromadzonych dziennikarzy. Nawet multiplayer w Brutal Legend pełen jest zabawnych akcentów i pomysłów, co na pewno jest czymś nietypowym.
Szykuje się naprawdę ciekawa produkcja. Jej cechą charakterystyczną jest to, że każdy pozornie standardowy element został wykonany nieco inaczej lub po prostu z konkretnym pomysłem. W konwencji metalowej utrzymane jest samo menu, przypominające płytę winylową z okładką czy chociażby pozornie mało ważny wybór wersji ocenzurowanej lub z przekleństwami (podobno tu szczególnie spektakularne osiągnięcia miał Ozzy Osbourne). Zaskakująco dobrze prezentuje się oprawa wizualna. Oczywiście nie jest ona perfekcyjna, ale braki nadrobiono świetną kreską, projektem postaci i otoczenia oraz efektami specjalnymi. Gotowa produkcja pojawi się na konsolach (Xbox 360 i PlayStation 3) jeszcze w tym roku i chociaż nie będzie tak brutalna jak God of War III, to ma szansę stać się równie popularna. W końcu tytuł zobowiązuje.
Szymon „Hed” Liebert