autor: Michał Bobrowski
Dark Void - już graliśmy! - Strona 3
Odważna kombinacja kilku gatunków, w której nie brakuje dynamicznej akcji, a przede wszystkim strzelania. Zobacz nasze gorące wrażenia po rozgrywce w jeden z etapów produkcji pt. Dark Void.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Na szczęście, po restarcie konsoli, drugie podejście do zniszczenia obrony przeciwlotniczej kończy się udanym włączeniem sekwencji zejścia statku-bazy rebeliantów na główne lądowisko więzienia. Tym razem już za pierwszym razem wykonuję udane lądowanie wśród znajdujących się tam paczek, aby płynnie zmienić lotniczą strzelankę w rasowy naziemny shooter. Wykorzystując możliwość ukrywania się za przeszkodami, ostrzeliwania się zza nich czy ich przeskakiwania (ech te inspiracje Gears of War) systematycznie przemieszczam się do przodu, torując sobie drogę wśród dość marnie opancerzonych robotów, które de facto podobno wcale robotami nie są. Ale czym w istocie są? Tego producent gry nie chciał zdradzić, aby nie psuć graczom przyjemności z odkrywania fabuły. Trochę niepokoi fakt, że większość z tych przeciwników wygląda praktycznie identycznie i trochę za bardzo przypomina gethów znanych z Mass Effect. Dopiero w pierwszej większej sali napotykam na latającego przeciwnika z potężnym arsenałem, w którego muszę wpakować znacznie większą ilość amunicji. Jednak i on po chwili kończy żywot w efektownej eksplozji. To, na co zwracam uwagę, to fakt, że na obecnym etapie nie mam możliwości wymiany swojej broni na tę pozostawianą przez wroga – cały czas do dyspozycji mam tylko jeden typ karabinu oraz kilka granatów. Oczywiście w każdej chwili mogę ponownie włączyć rakietowy plecak, jednak w pomieszczeniach zamkniętych prawie od razu kończy się to zbyt mocnym kontaktem z przeciwległą ścianą i natychmiastową śmiercią bohatera. Na szczęście dość często mijam kolejne checkpointy, od których kontynuuję dalszą grę. Po kilku minutach, kilku przeciwnikach zamienionych w kupę żelastwa i kilku zniszczonych konsolach sterujących przechodzę do kolejnego typu rozgrywki – wspomnianej już „wertykalnej gry akcji”.

Wyobraźcie sobie wysoki walec, wokół którego naprzemiennie kręcą się platformy – to główny rdzeń, a naszym zadaniem jest dostać się na samą górę. Tym razem trzeba nie tylko we właściwym momencie włączać i wyłączać plecak, aby dostawać się na coraz wyższe półki, ale równocześnie eliminować przeciwników, którzy – ostrzeliwując nas – skutecznie nam w tym przeszkadzają. Przypomnę, że zbyt późne wyłączenie plecaka kończy się zderzeniem z platformą, na którą chcemy się dostać i rozpoczęciem zabawy z poziomu samego dołu rdzenia. Po kilkunastu próbach w końcu udaje mi się w pełni zapanować nad moim bohaterem i dostać się na sam szczyt. Ponownie niszczę kilku przeciwników, ponownie rozbijam konsole sterujące, jeszcze tylko rzut granatem i seria z karabinu w odsłonięty rdzeń i docieram do końca fragmentu przygotowanego na potrzeby tegorocznego Captivate.
Parę spostrzeżeń na koniec – trudno mi na podstawie udostępnionego fragmentu wyrobić sobie jednoznaczne zdanie o oprawie graficznej – w końcu powstaje ona na silniku Unreal Engine i jak najbardziej jest zgodna z tym, czego w dzisiejszych czasach można oczekiwać od nowych tytułów. Widać to chociażby w wyglądzie i animacji postaci głównego bohatera. Jednak wnętrze więzienia trochę za bardzo razi swego rodzaju sterylnością i brakiem zróżnicowania, jeśli chodzi o wykorzystane tekstury.
Całkiem niedawno dość głośno było na temat faktu, że za oprawę muzyczną Dark Void odpowiada twórca muzyki m.in. do Battlestar Galactica, Bear McCreary. To mnie akurat cieszy, gdyż jest duża szansa, że otrzymamy nieprzeciętną oprawę muzyczną opracowaną z dużym rozmachem na dużą orkiestrę. To, co już usłyszałem, brzmi naprawdę niczego sobie.
Jak widzicie, Dark Void na obecnym etapie produkcji jako całość wzbudza dość mieszane uczucia. Oczywiście nie jestem skłonny już teraz wysuwać jakieś daleko idące wnioski i np. spisywać grę na straty. Na to jest po prostu za wcześnie. Mam dużą nadzieję, że do czasu ukończenia produkcji wszelkie spostrzeżone niedociągnięcia zostaną poprawione bądź też zrekompensowane chociażby rewelacyjnie rozwijającą się fabułą.
Michał „Misza” Bobrowski