autor: Radosław Grabowski
Battlefield 1943 - już graliśmy! - Strona 2
Twórcy serii Battlefield nie dają o sobie zapomnieć. Już wkrótce na rynek trafi ich nowa produkcja z tego cyklu, nawiązująca w pewnym sensie do jego początków. Byliśmy w kwaterze głównej studia DICE, aby przed premierą zagrać w Battlefield 1943.
Przeczytaj recenzję Battlefield 1943 - recenzja gry
Opanowywanie każdej z trzech wysp ma opierać się na przejmowaniu punktów kontrolnych. Obie walczące strony zawsze zaczną rywalizację na swoich lotniskowcach (jedyny typ okrętu w grze, pełniący funkcję stacjonarnej bazy wypadowej). Tym, którzy nie zdążą wsiąść do jednego ze stojących na pokładzie samolotów myśliwsko-bombowych, pozostanie desant w łodzi lub w ekstremalnym wariancie dopłynięcie do brzegu o własnych siłach. Po opanowaniu pewnych miejsc na danej wyspie, można będzie ruszyć do boju w czołgu lub za kierownicą jeepa. Natomiast przejęcie kontroli nad stacją radarową pozwoli na przywołanie wsparcia, złożonego z trzech bombowców, siejących niezłe spustoszenie na polu bitwy. Taki klucz można będzie samodzielnie kontrolować, uważając przy tym na zagrożenie ze strony samolotów wroga i jego baterii przeciwlotniczych.

W jednej bitwie ma brać udział maksymalnie 24 graczy. Ponadto w ramach każdej ze stron konfliktu będzie można tworzyć czteroosobowe drużyny. „Każdy zespół ma posiadać dowódcę. Będzie on mógł wydawać polecenia pozostałym członkom oddziału. Zostanie to oparte na systemie kontekstowym, więc gdy przykładowo dowódca skupi swój wzrok na fladze przeciwnika i wciśnie odpowiedni klawisz, to wyda rozkaz do ataku” – dodaje Patrick. Umiejętne działanie w zespole związane będzie z jeszcze jednym istotnym aspektem zabawy. Mam na myśli respawnowanie się nie tylko w ściśle określonych miejscach na mapie, co Liu opisuje krótko: „Można będzie odradzać się zarówno przy dowódcy, jak i przy dowolnym członku zespołu”.
Dużą zaletą Battlefield 1943 okaże się bez wątpienia technologia, która zostanie wykorzystana do generowania wirtualnego świata. Fachowcy z DICE postanowili bowiem zrobić użytek z silnika Frostbite Engine, doskonale znanego z Battlefield: Bad Company. Dzięki temu zdecydowaną większość obiektów będzie można poważnie uszkodzić, więc jeśli użyjemy odpowiedniej siły ognia, to runą mury budynków, zerwą się mosty, przewrócą się drzewa etc. BF1943 ma zresztą w pewnych aspektach bardzo przypominać BF:BC – przykładowo obie gry będą posiadać niemal identyczne oznaczenia ekranowe, a nawet niektóre efekty graficzne, animacje i dźwięki (m.in. odgłos wybuchającego w pobliżu granatu). Również styl oprawy wizualnej będzie pewnym ukłonem w stronę Bad Company. W tej materii zaszła wyraźna zmiana od czasu opublikowania pierwszych materiałów graficznych z Battlefield 1943. Początkowo gracze zarzucali developerom zbyt kreskówkową stylistykę, przywodzącą na myśl Battlefield Heroes. Autorzy zdecydowali się więc na dokonanie artystycznego zwrotu, aby gra wyglądała poważniej.
W latach 2002–2006 ze stajni DICE wychodziła jedna część serii Battlefield rocznie (nie licząc dodatków). Tymczasem teraz ledwie światło dzienne ujrzał Battlefield: Bad Company, w produkcji znajduje się już jego sequel, a oprócz tego tworzony jest Battlefield Heroes i oczywiście Battlefield 1943. Z myślą o rynkach dalekowschodnich zapowiedziano też niedawno Battlefield Online, więc szwedzcy deweloperzy mają ostatnio naprawdę sporo pracy. Grając w przedpremierową wersję BF1943, nie miałem jednak wrażenia, że autorzy mniej niż zwykle przyłożyli się do tej produkcji. Tradycyjnie w przypadku pozycji spod znaku Digital Illusions Creative Entertainment spotkałem się z przemyślaną i spójną koncepcją zabawy oraz pierwszorzędną oprawą. Pełna wersja na pewno będzie produktem godnym szczególnej uwagi pod warunkiem, że potraktuje się ją jako coś zupełnie nowego w ramach marki Battlefield. To nie jest w żadnym razie remake czy sequel BF1942, więc jeśli ktoś oczekuje prawdziwie hardcore’owej rozrywki, to zwyczajnie nie znajdzie tu nic dla siebie. Battlefield 1943 będzie znakomity dla tych, którzy chcą sobie drużynowo postrzelać w realiach II wojny światowej i oczekują poważniejszej atmosfery niż w Battlefield Heroes. Szykuje się po prostu dobra zabawa bez konieczności morderczego trenowania siedem dni w tygodniu, aby do perfekcji opanować „strzelanie na chmurkę”.
Radosław „eLKaeR” Grabowski