autor: Maciek Jakubski
Call of Duty: World at War - zapowiedź - Strona 2
World at War to powrót serii Call of Duty do drugowojennych realiów. Dodajcie do tego fakt, że gra powstaje na tym samym silniku co Modern Warfare oraz że powalczymy w niej na Pacyfiku i macie gotową odpowiedź, dlaczego warto czekać na ten tytuł.
Przeczytaj recenzję Call of Duty: World at War - recenzja gry
Wydaje mi się, że chodziło nie tyle o grafikę, co o AI komputerowych przeciwników. Wojna na Pacyfiku przebiegała zupełnie inaczej niż w Europie, Japończycy mieli swój specyficzny styl walki, a i Amerykanie stosowali tu inną taktykę niż na froncie zachodnim. Japończycy są doświadczonymi i doskonałymi wojownikami w dżungli, zatem gracz będzie cały czas narażony na atak. Wrogowie mogą pojawić się w najmniej oczekiwanym czasie i miejscu. Świetnie zamaskowani będą materializować się dosłownie kilkadziesiąt centymetrów od gracza, by wbić w niego bagnet. Receptą na ich pokonanie, podobnie jak to było w czasie II wojny światowej, mają być miotacze płomieni. Spalenie każdego centymetra kwadratowego trawy i krzaków zapewni graczowi, że nie wyskoczy stamtąd japoński żołnierz. Działa to jednak w dwie strony. Dźwiganie zbiornika z benzyną na plecach nie należy do najbezpieczniejszych zajęć. Żywa pochodnia wprawdzie wygląda efektownie, ale jest równoznaczna z (wirtualną) śmiercią gracza.

Bardzo skutecznym przeciwnikiem będą także snajperzy, którzy całymi dniami potrafią czekać na swoje ofiary. Mało tego, gdy japoński snajper trafi i zrani któregoś z amerykańskich żołnierzy, to będzie dalej cierpliwie czekał, aż jeden z kolegów spróbuje pomóc rannemu. Zawsze to szansa na zadanie większych strat. Nie zabraknie zaciętych walk wręcz; duża część starć skończy się właśnie walką na bagnety. Zaletą World at War ma być także nieliniowość. Każdą potyczkę można będzie rozegrać na różne sposoby. Dla przykładu: wioskę zajętą przez Japończyków da się zdobyć uderzeniem bezpośrednim lub poprzez oflankowanie wroga i zajście go od tyłu, przez otaczającą osadę wodę.
Twórcy zapowiadają, że World at War będzie grą bardzo brutalną, ukazującą okrucieństwo wojny. Biorąc pod uwagę, że i w Modern Warfare nie brakowało drastycznych scen, a zabijanie jeńców było na porządku dziennym, trzeba im wierzyć. Będziemy więc świadkami tortur i rozstrzeliwania jeńców, a i sama walka ma eksponować bezwzględność żołnierzy. Trochę mnie to przeraża, bo – już grając w Modern Warfare – złorzeczyłem na zbyt wiele okrutnych scen. Rozumiem, że tak właśnie wygląda wojna, że „dobry wróg, to martwy wróg”, ale oglądanie co etap jeńca, któremu ktoś przystawia pistolet do głowy i pociąga za spust, to przesada. W końcu to tylko gra, której zadaniem jest przede wszystkim zapewnienie rozrywki.