Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 22 kwietnia 2008, 11:14

autor: Daniel Kazek

WorldShift - przedpremierowy test - Strona 4

Co jak co ale hybryda RTS i cRPG w konwencji cyber-fantasy, bazująca w dodatku na sieciowych założeniach musi zaskakiwać, czyż nie?

Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.

Wymienione w poprzednim akapicie zdolności magiczne są elementarnym sposobem na przechylanie szali zwycięstwa na swoją korzyść, niezależnie od okoliczności. Ludzki lider potrafi skupić uwagę wrogów na swojej osobie, co może być wykorzystane jako element zaplanowanej taktyki, jeden z oficerów może podnosić efektywność ataku współtowarzyszy, a chirurg leczyć grupowo. U pozostałych ras jest tak samo, każdy ma coś unikatowego, czym może zaskoczyć rywali jak np. chwilowe zamrożenie obcych jednostek, ich spowolnienie, ewentualnie czerpanie pełnymi garściami z sił natury u mutantów, czy też wysysanie sił witalnych połączone z rozsiewaniem paniki, na czym świetnie znają się przedstawiciele trzeciej nacji. Do aktywnych magicznych wspomagaczy dochodzi jeszcze szereg pasywnych, którymi nasi podopieczni popisują się, kiedy znajdą odpowiednie warunki do ich przeprowadzenia, tudzież dopisze im szczęście. Mowa tu o takich przydatnych drobiazgach jak rzucony granat przez żołnierza, czy ogłuszenie przeciwnika trwające kilka sekund, do czego czasami może przyczynić się walcząca w zwarciu bestia mutantów.

Żyć nie umierać, prawda? Wydawałoby się, WorldShift zaoferuje nam wszystko to, czego może pragnąć współczesny gracz. Grywalność trzeciego Warcrafta, fenomen WoW-a, ponętny zapach StarCrafta i klimat z pogranicza Warhammera 40k. Problem w tym, że przynajmniej dla mnie, w przedpremierowej formie ta gra jest momentami po prostu nudna. A na horyzoncie poważnych zmian nie widać, bo w końcu to już beta, sama kosmetyka jakby nie patrzeć. Do takich wniosków doszedłem zwłaszcza po testach trybu deathmath, który nuży po kilku pierwszych meczach. Zabawa z początku zawsze ogranicza się tylko do jak najszybszego zajęcia złóż surowca rozsianych po mapie, którego wydobycie ma finansować konstruowanie nowych jednostek (produkowanych przez jeden jedyny budynek). Góra trzydziestu – pewnie po takiej informacji niejednemu z Was zrzedła mina. Na domiar złego nie chodzi tu o stan liczebny tak gwoli ścisłości, a o koszty populacji. Gdybyśmy więc przykładowo chcieli oprzeć nasz mizerny oddział na słusznych rozmiarów robotach bojowych (ludzie), byłoby ich góra z sześć. Generalnie w całej grze operujemy tylko małymi formacjami, co ma być zgodne z filozofią twórców, wedle której grę mają cechować szybkie i dzikie pojedynki multiplayer. Najlepiej skwitował tę próbę jeden z testerów. Według niego rywalizacja polega na bieganiu po krainie niewielką grupką, znalezieniu drugiej, wypuszczenia wabików i taplaniu się w gejzerze barwnych efektów specjalnych – pokłosiem użycia wszystkich przydatnych trików magicznych.

Chwila nieuwagi i boss rozdeptał mi lidera grupy. Na szczęście pozostali gracze mogą przywrócić go do życia.

Tak to prawdę mówiąc wygląda na obecnym etapie, jeżeli chodzi o walki PvP. Kampania zaserwuje nam bez wątpienia odrębną przygodę, a tryb cooperative masę ciekawych wyzwań z przyjaciółmi u boku, choć i tu mam pewne obawy. Scenariusze dla pojedynczego gracza kiedyś się skończą, a misje wymagające współpracy nie pozostaną na wieki odkrywcze i nowatorskie. Tym większa szkoda, że twórcy zapowiedzieli, że nie mają w planach opracowania edytora map. Liczyć więc należy na ich własne pomysły zatrzymania przy WorldShifcie graczy.

Póki co za wcześnie na ostateczne sądy, gra nie jest jeszcze skończona, ale wydaje mi się, że trochę za dużo chciano osiągnąć. Jednego czego mogę być pewien to tego, że produkt będzie zdecydowanie trzymał poziom, jeżeli chodzi o oprawę graficzną. Bogaty w detale świat i godna podziwu gra świateł oraz cieni robią naprawdę spore wrażenie, nie wymagając jednocześnie aż tak wielkiej mocy obliczeniowej komputera. To samo mogę powiedzieć o stronie akustycznej programu. Nie wiem, jak będzie w finalnej wersji gry jednak z fazy testowej zapamiętałem przyjemną dla ucha muzykę, pojawiająca się najczęściej w zupełnie niespodziewanych momentach i dźwięki, których poziom głośności uzależniony był od stopnia przybliżenia kamery do powierzchni.

Ci, którzy nie mieli okazji wziąć udziału w beta testach, będą mogli najprawdopodobniej posmakować WorldShifta za pośrednictwem wersji demonstracyjnej. W chwili kiedy piszę te słowa z tego co mi wiadomo, Black Sea Studios szykuje się z zamiarem jej wypuszczenia niedługo po premierze. Trzymajcie więc rękę na pulsie, być może warto dać tej grze szansę – że zapowiada się intrygująco, nikt nie ma chyba najmniejszych wątpliwości.

Daniel „Thorwalian” Kazek

NADZIEJE:

  • świeże spojrzenie na gatunek strategii czasu rzeczywistego;
  • dopracowana szata graficzna;
  • ciekawe wyzwania na zasadzie współpracy z innymi;
  • duże modyfikacje podstawowych własności grywalnych nacji.

OBAWY:

  • zbyt monotonny tryb potyczek między graczami;
  • mały wybór jednostek.
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Przed premierą

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?

Graliśmy w Escape from Tarkov – to nie jest gra dla słabych ludzi
Graliśmy w Escape from Tarkov – to nie jest gra dla słabych ludzi

Przed premierą

Escape from Tarkov zapowiada się na najbardziej realistyczny symulator przebywania na nieprzyjaznym terenie. Mechanizmy zabawy są bardzo proste – największe przeszkody czają się zupełnie gdzie indziej.

Szok w systemie - trudna walka o przetrwanie serii gier System Shock
Szok w systemie - trudna walka o przetrwanie serii gier System Shock

Przed premierą

Choć obie części System Shock zyskały uznanie krytyków, żadna z nich nie okazała się komercyjnym hitem. Trudno więc dziwić się, że niewielu chciało zainwestować w jej kontynuację. Teraz, po kilkunastu latach, zapomniany cykl wreszcie powraca do życia.