autor: Bolesław Wójtowicz
Schizm: Prawdziwe Wyzwanie - przed premierą - Strona 2
„Schizm – Prawdziwe Wyzwanie” już niedługo zajmie należne mu półki sklepowe i, jeśli sprawdzi się to wszystko, co obiecują nam jego twórcy, to nie zagrzeje tam miejsca na dłużej.
Przeczytaj recenzję Schizm: Prawdziwe Wyzwanie - recenzja gry
W tym momencie, jakby kłopotów było jeszcze mało, wszystkie systemy statku zawodzą i piloci tracą nad nim kontrolę. Desperacka próba wydostania się z pojazdu kończy się powodzeniem i obaj członkowie załogi lądują na Argilusie. Ale czy na pewno to był dobry pomysł? Czy nie jest tak, że Hannah Grant i Sam Mainey wpadli z deszczu pod rynnę? Czy sami zdołają odkryć tajemnicę planety Argilus i wyjaśnić wszystkie zagadki, które napotkają w swojej wędrówce?
I powiedzcie, czy fabuła, opisana tu w możliwie jak największym skrócie, nie przedstawia się interesująco? Ja już mam wielką ochotę powędrować po tej tajemniczej planecie i wyjaśnić przyczynę zniknięcia jej mieszkańców i wysłanych tam naukowców. Za scenariusz gry odpowiada dwóch ludzi: polski pisarz fantasy i s-f Tomasz Kołodziejczak oraz przybysz z antypodów Terry Dowling. Ciekaw jestem jakie efekty da współpraca tych panów, bo początek zapowiada się fascynująco...
„Schizm” to klasyczna przygodówka, pozbawiona, jak zapewniają jej twórcy, całkowicie elementów przemocy, więc zapewne całą naszą uwagę będziemy mogli skupić na rozwiązywaniu zagadek. A nie będą one należały do najłatwiejszych, gdyż Argilus pilnie strzeże swoich tajemnic. Sami twórcy gry uprzedzają, że przeznaczona jest ona dla osób, które nie wstydzą się podania swojego IQ. Ale na szczęście, jak pewnie zdołaliście się zorientować po przeczytaniu fabuły, nie zostaniemy w trakcie zabawy zostawieni samym sobie. Przecież jest z nami drugi członek załogi. I to właśnie on w miejscach, gdzie napotkasz kłopoty, wydawałoby się nie do pokonania, udzieli ci swojej pomocy. Będziesz mógł, drogi graczu, poruszać się na przemian to jednym, to drugim członkiem załogi „Angela” i tylko od ciebie będzie zależało z którą z tych postaci dotrzesz do końca przygody. A może każdą z nich? Gra nie jest liniowa i masz mieć pełną swobodę wyboru w sposobie wykonywania poszczególnych zadań. Zapowiada się to, musicie przyznać, bardzo ciekawie.
W trakcie tej fascynującej podróży przyjdzie nam wędrować po porzuconych miastach, zwiedzać podziemne lokacje i kompleksy przemysłowe, odkrywać nieprawdopodobne miasta-balony oraz pływające statki organiczne. Mam przeczucie, że to będzie komputerowa podróż naszego życia.
Jednak, aby te wszystkie wspaniałości gracze mogli ujrzeć na własne oczy, należało do solidnej pracy zagnać artystów grafików. I, kiedy obejrzałem pierwsze obrazki z gry, doszedłem do wniosku, że oprawa audiowizualna, oprócz ciekawie zarysowanego scenariusza, będzie jej najmocniejszą stroną. Dzięki wykorzystaniu użytego już w „Reah” enginu o nazwie V-Cruise, który oczywiście udoskonalono i poprawiono, na ekranach monitorów zobaczymy prerenderowaną grafikę 3D wyświetlaną w rozdzielczości 640x360, stworzoną za pomocą palety 65 tysięcy kolorów. W prawie tysiącu lokacji uzyskamy możliwość pełnego, 360-stopniowego obrotu dokoła swojej osi, a w niektórych również spoglądania w górę i w dół oraz przybliżania poszczególnych detali. Użyta tu technologia, umożliwia ożywienie statycznych scenerii za pomocą animacji, a przede wszystkim dzięki wykorzystaniu „żywych” aktorów. Tak na marginesie, to zadowolony jestem z faktu, iż nie zatrudniono żadnych gwiazd polskiej sceny, ale z drugiej strony to pamiętam, że w „Reah” największe zastrzeżenia były właśnie do poziomu gry aktorskiej. Zostaje nam wierzyć, że twórcy wyciągnęli odpowiednie wnioski.