autor: Artur Falkowski
Warhound - już graliśmy! - Strona 3
Główną cechą gry w założeniu autorów ma być szeroko rozumiana swoboda. Dotyczyć ona będzie nie tylko wyboru misji, ale również sposobu prowadzenia rozgrywki, a także rozwoju postaci.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Jak już wspominałem, poszczególne zadania będą odbywały się w różnych częściach świata. W trakcie rozgrywki zwiedzimy Koreę, Afrykę, Bałkany, Azję, Amerykę Południową, a także porozrzucane na Pacyfiku wyspy. Każda lokacja będzie wiernie oddawać warunki charakterystyczne dla strefy klimatycznej, w której się znalazła. W trakcie prezentacji miałem okazję podziwiać dwa różne etapy. Jeden osadzony był gdzieś na południowym wschodzie Europy, drugi na położonej na Pacyfiku tropikalnej wyspie, która wyglądem dość mocno kojarzyła mi się z Far Cry oraz Just Cause – zieleń tropikalnej dżungli, sączące się między gałęziami światło i uczucie lejącego się z nieba żaru tworzyły niezły klimat.

Z przedstawionych mi etapów tylko ten pierwszy nadawał się do pogrania. Oprawa graficzna wyglądała przyzwoicie, choć nie wprawiała w zachwyt. Pamiętać jednak należy, że oglądałem wczesną wersję, opartą na silniku Chrome 3.0, natomiast w najbliższej przyszłości Techland planuje poddać grę liftingowi, przesiadając się na nowszą wersję systemu. Według obietnic twórców, nowa oprawa graficzna będzie wykorzystywała DirectX 10 i sporo jego możliwości, w tym obsługę Pixel Shaderów 4.0. Jednak póki co i tak twórcy nie mają się czego wstydzić. Otoczenie, broń oraz modele postaci wyglądają bardzo realistycznie. Nieco gorzej przedstawia się animacja przeciwników, ale sprawę ma załatwić wykorzystanie techniki motion capture. Zaimplementowana w grze fizyka również robi dobre wrażenie. Krzaki odginają się, kiedy się przez nie przedzieramy, podobnie dzieje się z cieńszymi gałęziami drzew czy też ostrzeliwaną przez nas roślinnością.
Misje odbywać się będą na otwartym terenie. Autorzy nie przewidują żadnych miast czy podziemnych baz wojskowych. Oczywiście mniejsze obozy czy wioski będą się zdarzały. W trakcie rozgrywki odwiedziłem nawet jedną taką osadę. Nie miałem jednak zbyt wiele czasu na podziwianie architektury, ponieważ w centrum znajdował się czołg, którego załoga postanowiła mnie ostrzelać za wszelką cenę, nie zważając na to, że przy okazji obraca w ruinę własną wioskę. Dzięki temu miałem okazję przyjrzeć się eksplozjom oraz stopniowi zniszczalności otoczenia. Przyznać muszę, że spodziewałem się większych możliwości, jeżeli chodzi o ten aspekt gry. Mój rozmówca stwierdził, że twórcy najchętniej chcieliby, żeby z powierzchni ziemi dało się znieść całe budynki i będą do tego dążyć. Nie wiadomo jednak, czy tak rozbudowana fizyka nie wpłynęłaby zbytnio na podniesienie wymagań sprzętowych Warhounda, czego Techland ze zrozumiałych powodów wolałby uniknąć. Jeżeli chodzi o eksplozje, to jedna szczególnie zapadła mi w pamięć. Miało to miejsce na planszy, która nie tyle była wczesną wersją danego etapu, a jedynie „poligonem doświadczalnym” pracującej nad projektem ekipy. Znajdował się tam helikopter oraz czołg, do którego można było wsiąść. Po chwili było już po śmigłowcu – wybuch wyglądał naprawdę niesamowicie.