autor: Bartłomiej Kossakowski
Eternal Sonata - zapowiedź - Strona 2
Czy jedna z najlepiej zapowiadających się gier jRPG tego roku będzie prawdziwym hołdem dla naszego słynnego kompozytora? Cóż, pozostaje wierzyć, że tak, a celem Japończyków nie jest jedynie zarobienie kasy.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Styl graficzny utrzymany jest w konwencji japońskich kreskówek, czyli anime, więc może to być dla Was spotkanie z trochę innym Chopinem niż ten, którego znacie ze szkolnych lekcji. Jako że cała akcja rozgrywa się w świecie jego wyobraźni, poza wymienionymi postaciami również inni bohaterowie mają imiona związane w jakiś sposób z muzyką. Pojawi się więc Salsa, Beat czy Viola. Żeby tego było mało, instrumenty służą też naszym bohaterom do walki – oczywiście są to ich magiczne, wzbogacone o dodatkowe działanie odmiany.
Jak zapewne się domyślacie, każda z postaci, która zasili naszą drużynę, ma własną specjalizację. Niektóre z nich są naprawdę nietypowe – na przykład Beat biega z aparatem fotograficznym i może robić zdjęcia podczas walk. Najlepsze można potem zabrać do miasta i sprzedać z dużym zyskiem! Niby to nic nowego, a do zabawy w pstrykanie fotek zachęcano nas już w dziesiątkach innych gier, ale w takich sceneriach i przy występujących tu potworach, może to sprawić naprawdę sporo frajdy. Chopin i Polka, czyli właściwie główni bohaterowie, będą mieć moc uzdrawiania, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nauczyli się czegoś nowego.
Echo... Echo... Echo...
Japończycy to dziwny naród. Nawet nie dlatego, że rok szkolny zaczyna się u nich w kwietniu i kończy w marcu. Dziwić może fakt, że dawno temu wypięli się na gry RPG z innych części świata i opracowują, a potem grają tylko w te własne. Charakteryzuje je między innymi specyficzny system walki, który część graczy pochodzących z innych części globu znienawidziło. Ci, którym przypadł do gustu, przyjmą Eternal Sonata z otwartymi ramionami, bo potyczki stanowią – poza eksplorowaniem pięknego świata, rozmowami z postaciami niezależnymi i kolekcjonowaniem kolejnych artefaktów – jeden z głównych elementów rozgrywki.
Wszystkich wrogów będzie widać na głównej mapie, kolejne potyczki nie będą więc dla nas żadną niespodzianką. Sam system walki będzie ewoluować w trakcie gry – na początku jest nieco uproszczony, by można się z nim oswoić, ale wraz z kolejnymi minutami staje się coraz bardziej złożony. Na podjęcie konkretnych akcji na polu bitwy mamy na początku pięć sekund – możemy wtedy atakować, przyjąć pozycję obronną albo użyć przedmiotu. Ataki specjalne podporządkowane są pod poszczególne przyciski, nie trzeba więc bez potrzeby grzebać w menu, co dodaje też zabawie nieco dynamiki. Również dostęp do poszczególnych artefaktów nie wymaga wyboru z ekranu ekwipunku – po prostu przerzucamy przedmioty jedynym muśnięciem odpowiedniego przycisku na padzie. Atakować możemy tyle razy, ile tylko zdołamy podczas pięciu sekund – trzeba się spieszyć!
W pierwszych minutach zabawy wspomniany pięciosekundowy licznik nie tyka, jeśli się nie poruszymy, a czas mija tylko wtedy, gdy coś robimy. Wraz z rozwojem naszych bohaterów poziom trudności się zwiększa, bo licznik startuje, gdy tylko rozpocznie się runda i od tej pory mamy dokładnie 300 sekund.