autor: Krzysztof Gonciarz
Joint Task Force - testujemy przed premierą - Strona 2
Kolejny ciekawy RTS w tym roku? Nie do wiary. Tym razem jest to quasi-realistyczny symulator współczesnego pola walki. Pomysł jakby sztampowy, ale...
Przeczytaj recenzję Joint Task Force - recenzja gry
Każdy szanujący się RTS w dzisiejszych czasach zawiera przynajmniej kilka misji, w których dowodzimy tylko małym oddziałem sił i nie mamy możliwości zgniecenia przeciwnika od strony gospodarczej. W JTF jest tak cały czas, a sposób prowadzenia akcji przypomina właśnie te „bezbazowe” poziomy z innych real-time’ów. Sądząc po screenach, można odnieść błędne wrażenie, że rozgrywka zawiera w sobie elementy taktyczne na modłę tych z serii Commandos. Niestety, nie ma aż tak dobrze. Gra się w to na zasadzie – klik tu, klik tam, idziemy, strzelamy, idziemy dalej. Żadnych podchodów, zaawansowanej taktyki itp. Nie oznacza to jednak, że jest łatwo. Ba, już pierwszy etap potrafi solidnie dać się we znaki. Choć brakuje bardziej złożonych poleceń i operacji, i tak musimy cały czas stąpać ostrożnie, rozważnie przemieszczając nasze siły po mapie – zwłaszcza wtedy, gdy dysponujemy tylko oddziałami piechoty. Jeden fałszywy krok i puf, po nas. Wiernie oddano wytrzymałość jednostek, którym nie trzeba wiele, by przejść na lepszy ze światów. Jedna, dwie serie z karabinu maszynowego kładą większość „wolnostojących” żołnierzy w grze, a pojazdy bardzo łatwo wysadzić w powietrze za pomocą bazooki czy C4.

Misje nie są skomplikowane, ale nadrabiają długością i obecnymi w nich zwrotami akcji. Mapa każdego poziomu na samym początku sprawia wrażenie malutkiej, ale z każdą kolejną fazą operacji doklejane są do niej kolejne fragmenty, przez co z czasem mamy imponującej wielkości teren do przemierzenia. Patrząc od strony czysto mechanicznej, celom brakuje zróżnicowania. Czy to bowiem eskortujemy ONZ-owski konwój czy też polujemy na arabskiego terrorystę, wszystko i tak najczęściej sprowadza się do tego samego: oczyścić teren i gnać dalej do przodu. W finalnej wersji gry misji ma być 20, a rozgrywać się one będą w Bośni, Somalii, Afganistanie, Kolumbii i Iraku. Jak widać, idzie to w stronę luźnego bazowania na realnych wydarzeniach.
Ciekawie rozwiązano tryb multiplayer, w którym gracze do wyboru będą mieli 3 strony konfliktu, skomponowane z jednostek występującej w kampanii fabularnej. Pierwszą jest oczywiście sama jednostka JTF, czyli antyterrorystyczny oddział specjalny powołany do życia przez najbogatsze państwa świata. Ich jednostki odpowiadają schematowi drogie-silne. Dwie pozostałe frakcje to ‘ci źli’, czyli zorganizowana armia bliżej nieokreślonego dyktatora oraz klasyczni terroryści. Ci ostatni w zamierzeniu są przeciwieństwem JTF: ich jednostki są tanie i słabe. Siły dyktatora to z kolei, jak łatwo się domyśleć, coś pomiędzy jednym a drugim.