Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 30 maja 2006, 11:02

autor: Rafał Wilkowski

Pro Evolution Soccer 6 - testujemy przed premierą - Strona 2

Zazwyczaj bywało tak, że Pro Evo od swojego japońskiego poprzednika nie różnił się zbytnio. Jednak tym razem mam nadzieję, że zajdą spore zmiany...

Obawy. Tyle pozostało po pierwszych kilkunastu godzinach spędzonych przed Winning Eleven 10, która za około pół roku pojawi się w Europie. Zazwyczaj bywało tak, że Pro Evo od swojego japońskiego poprzednika nie różnił się zbytnio. Jednak tym razem mam nadzieję, że zajdą spore zmiany. Dlaczego? Ponieważ w porównaniu z PES5, który według mnie jest najlepszą częścią serii, ta część na razie wypada słabo. Zamiast doszlifować poprzednika zdecydowano się ponownie namieszać w zasadach rządzących grą na boisku. Nie mam nigdy nic przeciwko zmianom, jeśli wychodzą one na dobre danej produkcji. Tym razem tak nie jest i mam wrażenie, że ktoś z teamu developerskiego albo przysnął, albo wypił za dużo sake.

Przyznam się bez bicia, że japońskiego języka nie znam, tak więc na opis nowych trybów będziecie musieli poczekać do wydania tej gry na starym kontynencie. Wiem tylko tyle, że doszło kilka pozycji, ale przebicie się przez gąszcz „krzaczków” było na tyle uciążliwe, że nie zdołałem dobrnąć dalej i zorientować się, o co w nich chodzi. Na szczęście tryb Match zawsze jest na pierwszej pozycji i po kilku następnych menusach w końcu dotarłem do wyboru drużyny. Jak się okazało, w lidze niemieckiej pojawił się Bayern München, a z teamów narodowych w końcu ujrzymy oryginalny skład reprezentacji Holandii. Nie zauważyłem innych nowych licencji jednak możliwe, że doszło coś jeszcze. Na zbadanie wszystkiego potrzeba trochę więcej czasu, niż miałem. Przejdę więc do najważniejszej rzeczy czyli tego, co zmieniło się w samej rozgrywce podczas meczu.

Taka sytuacja, to prawie 100-procentowa bramka. Po strzale na krótki słupek bramkarz rzadko wyciąga piłkę, a po strzale na długi zapewne ją odbije wprost pod nogi innego atakującego.

To, co od razu rzuciło mi się w oczy po pierwszym gwizdku, to szybsze podania. Zawodnik wykonuje nasze polecenie niemalże natychmiast. Kiedy piłka znajduje się dalej, stara się wślizgiem nadrobić dystans i co najważniejsze bardzo często dochodzi do celu. Niewątpliwie wpłynęło to na szybsze rozgrywanie i większą dynamikę rozgrywki. Zagrywki za pomocą O są celniejsze, jednak jest to raczej zasługą adresatów niż dorzucających, ale o tym później. Zmieniono także wypuszczenie piłki do zawodnika za pomocą kombinacji L1+/. O ile na skrzydłach straciły na skuteczności ponieważ są mniej płaskie, tak w pobliżu pola karnego doskonale sprawują się w roli dośrodkowania. Cieszy również twardsza gra. Koniec z co chwila odgwizdywanymi faulami. Wciśniecie X rzadziej kończy się przewróceniem piłkarza z drugiej drużyny, a dużo częściej odebraniem piłki lub jej odskoczeniem od nóg.

Captain Blood - przed premierą
Captain Blood - przed premierą

Przed premierą

„Captain Blood” z pewnością będzie grą trochę inną niż „Sea Dogs”, ale mimo to z warto na nią czekać. Po raz kolejny będziemy mieć okazję, by zanucić wirtualne Jo-ho-ho! i butelka rumu!

Graliśmy w Escape from Tarkov – to nie jest gra dla słabych ludzi
Graliśmy w Escape from Tarkov – to nie jest gra dla słabych ludzi

Przed premierą

Escape from Tarkov zapowiada się na najbardziej realistyczny symulator przebywania na nieprzyjaznym terenie. Mechanizmy zabawy są bardzo proste – największe przeszkody czają się zupełnie gdzie indziej.

Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2
Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2

Przed premierą

Drugi rok z rzędu Ubisoft pokazuje na E3 świetne trailery Beyond Good & Evil 2. Problem polega na tym, że to czyste CGI, na podstawie którego nie da się niczego powiedzieć o samej grze. My mieliśmy możliwość zobaczenia gameplaya z BG&E2.