autor: Rafał Wilkowski
Pro Evolution Soccer 6 - testujemy przed premierą - Strona 2
Zazwyczaj bywało tak, że Pro Evo od swojego japońskiego poprzednika nie różnił się zbytnio. Jednak tym razem mam nadzieję, że zajdą spore zmiany...
Przeczytaj recenzję Pro Evolution Soccer 6 - recenzja gry na PC
Także przepychanki niosą ze sobą mniejsze ryzyko. To samo tyczy się wślizgów, które podniosły swój status i teraz ich używanie nie wiąże się w 99% z rzutem wolnym. Tak więc najbardziej irytujący element poprzednika został wyeliminowany. Jest jeszcze jeden plus z tym związany. Mianowicie piłkarze aktualnie sterowani przez komputer rzadziej faulują i przez to nie ma się pretensji o to, że przegraliśmy z nie naszej winy. Zmianom poddano także strzały. One również zyskały na celności, szczególnie te wykonywane z odległości 20-25 metrów. Co do lobów to zlikwidowano praktycznie wykonywanie ich za pomocą R1 ponieważ piłka leci bardzo nisko. Standardowe wrzucenie piłki za kołnierz bramkarza wykonuje się teraz po wciśnięciu L1. Dużo trudniej jest strzelić w ten sposób bramkę ponieważ już nie wystarczy dociśnięcie na maks paska siły. Należy robić to delikatniej, co wymaga od nas dużo większych umiejętności. Do tego lob jest bardziej płaski co utrudnia jego wykonanie.
To, co jeszcze zasługuje na pochwałę, to nowy patent odnośnie rzutów wolnych. Kiedy dochodzi do faulu, a piłka znajduje się nadal w pobliżu można szybko nacisnąć kombinację L1+R1 i w ten sposób błyskawicznie wykonać wolny. Dany zawodnik szybko podaje do najbliższego zawodnika i akcja toczy się dalej bez straty dodatkowych sekund, dzięki którym piłkarze przeciwnej drużyny mogliby wrócić na pozycje.

Teraz pewnie zastanawiacie się, co wywołało moje obawy skoro z tego, co wynika wyżej, powinno być dużo lepiej niż w PES5. Z pewnością tak by było, gdyby nie błędy, o których mowa niżej. Zacznę od walki w powietrzu. Chodzi o to, że dobiegający zawodnik jest dużo bardziej skuteczny aniżeli, ten który stoi w polu karnym i właśnie dzięki temu dośrodkowania są tak celne. Nie byłoby w tym w zasadzie nic złego, gdyby nie to, że zawodnik o wzroście 170-180 potrafi dosłownie wypchnąć największego dryblasa z obrony i dojść do piłki. Jest to bardzo denerwujące szczególnie, że zdarza się zbyt często i nie można temu zapobiec. Nic nie daje samodzielne kierowanie obrońcą. Ten sam problem dotyczy kornerów. Z niewiadomych przyczyn po wciśnięciu / bramkarz wychodzi po kilku chwilach do piłki, a nie tak jak to było we wcześniejszej wersji niemalże natychmiast. Nie dość, że obrona sobie nie daje rady to jeszcze goalkeeper nie wypełnia należycie swojego zadania. Co powiecie na mecze, w których wpada 10 bramek w ciągu 10 minut? No, może trochę przesadzam, takie spotkania należą do rzadkości, ale poniżej 5 goli się nie schodzi. I to jakich goli. Akcje 1 na 1 to po prostu porażka. Bramkarz widząc biegnącego piłkarza zaczyna wychodzić tak wcześnie, że spotykają się ze sobą już przy linii pola karnego. Dzięki temu można zrezygnować w ogóle z wymyślania wyrafinowanych sposobów na strzelenie bramki. Wystarczy odbić na pełnym speedzie w bok, by zgubić bramkarza. Potem lekki strzał i bramka. Fatalnie? Jednak to nie jest najgorsze, bo można nauczyć się grać bramkarzem i po części zapobiegać takim sytuacjom.