autor: Emil Ronda
Dead Rising - zapowiedź - Strona 3
Wcielasz się w rolę fotoreportera, wolnego strzelca. Willamete Mall to z kolei centrum handlowe jakich wiele. Gdy więc pojawiają się informacje o niezwykłych wypadkach w okolicy, Mark bez wahania chwyta za aparat.
Przeczytaj recenzję Dead Rising - recenzja gry
Fakt, że bohaterem jest fotoreporter, nie pozostaje jedynie mało znaczącym elementem fabuły. Mark trafił tu, by zebrać znakomity materiał i nawet w obliczu śmierci, potrafi chwycić za aparat i pstryknąć niesamowitą fotkę – czy będzie udana, zależeć będzie tylko od Was. Jeśli uchwycicie w kadrze ogromną ilość nadgnitych klientów lub zrobicie zbliżenie wściekle szarżującego na Was zombi – konto Punktów Prestiżu odpowiednio wzrośnie. A je z kolei wydacie bez wahania na nowe umiejętności, dzięki którym Mark stanie się nielichym zabijaką. Specjalne ciosy, chwyty, rzuty? Właśnie tak, włącznie z odbijaniem się od ścian! Przesada? Twórca tej gry często „przesadza” w swych produkcjach, ale nigdy jeszcze nie odbiło się to negatywnie na grywalności jego gier – czwartego Residenta czy Onimushy. Drugim sposobem na zdobycie Punktów Prestiżu jest wykonywanie wspomnianych zadań pobocznych. Odpowiednio wysokie umiejętności walki zapewne przydadzą się w pojedynkach z bossami, choć nie wiadomo, jak często będziemy ich spotykać. Zdradzę jednak, że szalony menedżer marketu spożywczego ganiający Cię po całym sklepie z wózkiem jest już faktem.
Sterowanie na pewno nikomu nie przysporzy kłopotów. Jednym przyciskiem zadajemy ciosy, możemy go też przytrzymać, co zaowocuje potężnym huknięciem; taki super-cios jest możliwy dla każdej „białej” broni. Dodatkowo trzymaną bronią można też rzucić w przeciwnika. Inny przycisk służy do podnoszenia rzeczy, a kolejny – do skakania; często przyjdzie nam wdrapywać się na wyższe partie plansz, czy to uciekając przed niebezpieczeństwem, czy też próbując dostać się do jeszcze żywych osób. Takim szczęściarzom każemy podążać za nami wciskając „Y” na padzie. Znane jest jeszcze zastosowanie przycisków kierunkowych na „krzyżaku” – nimi przełączymy broń lub przedmiot, którym z kolei np. odnowimy energię.

Martwi powstają – gracze się szykują
Dead Rising to masowe przedstawienie dedykowane zombi. Jest ono możliwe do pokazania dzięki dużym możliwościom Xboxa 360. Idę o zakład, że w niektórych momentach na ekranie ruszy na nas kilkuset nieumarłych! Wszyscy doskonale animowani, podobnie jak główny bohater. Wszelkie ciosy czy reakcje truposzy na nie wyglądają bardzo sugestywnie. Fizyka obiektów jest trochę naciągana, ale efekty tego po prostu zwiększą radość z grania. Poziomy są pełne detali, posadzki lśnią, a przedmioty gotowe do użycia walają się dosłownie wszędzie, wcale nie odróżniając się graficznie od elementów zwykłego tła, jak to do tej pory bywało. Świetnie wygląda też odstrzeliwanie kończyn – choćby z tej przyczyny zapewne nie pozbędziecie się szybko shotguna czy innej broni palnej.
Trudno powiedzieć, czy Dead Rising to swoisty hołd Kenji Inafune dla Johna Romero i jego słynnego obrazu Noc Żywych Trupów. Jak jednak autor gry przyznaje – jest fanem takich klimatów, wspomnianego reżysera i jego najsłynniejszego filmu. Inspiracje widać gołym – nieuzbrojonym w żadne kaktusy czy piły łańcuchowe – okiem.
Najważniejsze, że posiadacze Xboxa 360 mogą liczyć na około 15 godzin świetnej rozrywki. Rozrywki może niezbyt ambitnej, ale – jak sądzę – wbrew pozorom, urozmaiconej, niezwykle wciągającej i diablo przyjemnej.
Emil „Samuraai” Ronda
NADZIEJE:
- olbrzymie ilości broni i przeciwników powinny dostarczyć nie lada wrażeń;
- Prestige Points, czyli elementy RPG;
- świetne wizualna – olbrzymia ilość zombi + dobrze wyglądające efekty ciosów/strzałów.
OBAWY:
- oby poboczne misje i różnorodne wykorzystanie broni faktycznie odgoniły nudę – w sumie gra sprowadzać się będzie prawie do samej walki.