autor: Adam Kaczmarek
Star Wars: Battlefront II - testujemy przed premierą - Strona 3
Battlefont nie dopracował się szerokiej rzeszy fanów. Beta-test drugiej odsłony miał odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: czy nowy Battlefront ma potencjał, aby zostać czołową strzelaniną online?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Dużym błędem jest natomiast umożliwienie grania 64 osobom na mniejszych mapach pokroju Tantive IV. Jest tam jedynie kilka korytarzy i pomieszczeń. Wyobraźcie sobie, co się dzieje, gdy na powierzchni 100 metrów kwadratowych walczy ze sobą 15 graczy. Trochę lepiej to wygląda na większych mapach, gdzie można używać pojazdów wyłącznie bojowych. Czy wspomniałem o tym, że granat jest tu najpotężniejszą bronią? Ich siła jest zdecydowanie zbyt wysoka i powinna ulec redukcji. Dobrym pomysłem jest porozstawianie w kilku miejscach mapy droidów medycznych i zaopatrzeniowych, które będą dbały o nasz stan zdrowia i ilość amunicji.
Jaki wpływ na rozgrywkę mają Hero’s? Dopóki do akcji nie wkroczą Jedi lub Sithowie, dopóty gra się jeszcze w miarę przyzwoicie. To co miało być atrakcją, może być gwoździem do trumny. Granie jako Jedi jest wykonane słabo. Co prawda, możemy używać Mocy i miecza świetlnego, ale model prowadzenia takiego osobnika nie przypomina w żaden sposób tego, co mieliśmy choćby w Jedi Academy. Śmiem twierdzić, że względem wspomnianej gry postać Jedi/Sith została drastycznie ograniczona względem możliwości. Nie ma tutaj specjalnych combosów czy ciosów. Podchodzimy do wroga, ciach, ciach, użycie Force Push na reszcie droidów i to wszystko. Miałem wiele okazji wcielenia się w Obi-Wan’a, ale systematycznie z tego rezygnowałem, gdyż nie czerpałem z tego żadnej przyjemności. Dużym problemem w wersji beta był losowy wybór graczy, którzy mogli zostać naszymi wojownikami. Teoretycznie mieli nimi być najlepsi, ale rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te plany i kilku outsiderów dostąpiła zaszczytu bycia nawet Yodą.

Promyk nadziei pojawił się wraz z walkami w kosmosie (na mapie Space Yavin), które bardzo mi się spodobały. W połączeniu z trybem Assault dają wybuchową mieszankę. Wyobraźcie sobie, że musicie X-Wingiem przelecieć ze swojego statku na statek wroga i zniszczyć wyznaczone cele. W międzyczasie dochodzi do licznych starć w kosmosie, przypominających te z Powrotu Jedi. Miodzio! Ale jest to wyjątek, kryjący sporo wad. Wylądować możemy jedynie w hangarze swojego lub wrogiego statku. Nie można wylądować ani wylecieć poza ograniczony niewidzialnymi ścianami obszar.
Wracając jeszcze do gameplay’a – wszystko toczy się w zawrotnym tempie. Kilkakrotnie byłem zdziwiony gdy mój zespól wygrał (bądź przegrał, zdarza się) w ciągu 2-3 minut. Zanim nacieszysz się grą, będziesz się musiał nacieszyć tabelą ze statystykami, oznaczającą koniec.