autor: Łukasz Malik
Call of Duty 2 - testujemy przed premierą - Strona 2
To, co kochałeś w pierwszym Call of Duty, w drugiej części podniesione zostało do kwadratu i podane we wgniatającej w fotel oprawie audiowizualnej. Niestety to, co nas denerwowało, również nie zostało do końca wyeliminowane.
Przeczytaj recenzję Call of Duty 2 - recenzja gry
Największe wrażenie wywarły na mnie misje w północnej Afryce. Jedna z ważniejszych misji Call of Duty 2 rozgrywa się w Tunezji. Jej tłem jest końcowa faza działań zbrojnych na tym teatrze działań, gdzie w stanęli naprzeciw siebie gen. Bernard Montgomery i jego 8 Armia oraz feldmarszałek Erwin Rommel dowodzący Deutsche Afrika-Korps. Postać, którą animujemy, to członek 7 Dywizji brytyjskiej – misja zaczyna się, gdy jadąc z kompanami na czołgu wpadamy w zasadzkę niemiecką. Rozpoczyna się dramatyczna walka w wąskich uliczkach pełnych gniazd z karabinami MG-42. Gdy kumple udzielają nam wsparcia ogniowego, przedzieramy się między jednym, a drugim zaułkiem ulicy czy wrakami samochodu. Wielce przydatne okażą się także granaty dymne. Podobnie rozpoczyna się misja w El Daba, również jedziemy w konwoju, tym razem na pace ciężarówki, lecz początek jest bardziej filmowy i zapadający w pamięć. W misję wprowadza nas krótki utwór „zalatujący” Hansem Zimmerem z Helikoptera w Ogniu, nad nami taniec śmierci wykonują samoloty, które po trafieniu spowijają niebo czarnymi ogonami dymu. Naszym zadaniem jest zneutralizowanie dział przeciwlotniczych. W tej misji chyba najbardziej rzuciła mi się w oczy swoboda, jaką dano graczowi, dróg do celu jest sporo. Z kolei w misji w zaśnieżonym i zrujnowanym Stalingradzie, choć równie grywalnej jak te afrykańskie, we znaki dały się wspomniane pancerne drzwi i dość duża liniowość.

Sztuczna inteligencja już w pierwszym Call of Duty sprawowała się bardzo dobrze, na szczęście autorzy nie spoczęli na laurach i ostro zabrali się do pracy. Już w pierwszych minutach gry widać, że ich praca nie poszła na marne. Zaatakowani wrogowie wycofują się na bezpieczniejsze pozycje, czasem zachodzą nas od tyłu, pchanie pod lufę praktycznie się im nie zdarza. Starają się za wszelką cenę zastępować poległych przy stanowiskach z MG-42, nawet gdy ze snajperki eliminowałem ich jeden po drugim. Niemcy używają granatów częściej, niż można by się tego spodziewać, nasi kompani nas o tym niebezpieczeństwie informują, a pozycję rzuconego granatu wskazuje półprzezroczysta ikona ze strzałkami. Nasi sojusznicy również nie należą do najgłupszych, choć zdarza im się pchać pod grad kul przeciwnika, a my możemy jedynie patrzeć jak giną, gdyż niestety nie możemy wydawać im rozkazów.
Przesadziłbym gdybym napisał, że oprawia graficzna Call of Duty 2 powaliła mnie na kolana, ale jest to jedna z ładniejszych gier, jakie widziałem. Autorzy nie muszą maskować niedostatków graficznych charakterystyczną shaderową mgiełką, jak to miało miejsce w Brothers in Arms. Tekstury dużej rozdzielczości i bardzo szczegółowe modele budują doskonałe tło do wojennych zmagań. Jednak głównym fajerwerkiem graficznym jest dym, który jeszcze w żadnej grze nie był tak realistyczny. Wygląda on dokładnie tak jak na obrazku poniżej!