autor: Maciej Kurowiak
Total Overdose: A Gunslinger's Tale in Mexico - test przed premierą - Strona 2
Zastanawialiście się kiedyś, co by się stało, gdyby do sombrera napakować burrito, nachos, taco, zalać to tequilą i doprawić koką? Efekt tej piorunującej mieszanki może być tylko jeden: Total Overdose.
Przeczytaj recenzję Total Overdose: A Gunslinger's Tale in Mexico - recenzja gry
Jakby tego było mało, to nasz bohater oprócz celnego strzelania, może przemieszczać się po aglomeracji rozmaitymi pojazdami. Oczywiście nie kupuje ich w salonie, tylko wybiera wprost z ulicy model, który mu akurat najbardziej odpowiada. Gra zapewne nie zaoferuje nam takiej swobody w uprawianiu draństwa jak GTA, ale być może zrekompensuje to niezwykle bogata fabuła, nafaszerowana rozmaitymi, bardzo kolorowymi postaciami i absurdalnymi dialogami pełnymi latynoskich wtrąceń. Typowy dialog damsko-męski w Total Overdose wygląda mniej więcej tak:
- Hola chica guapa! (cześć ślicznotko)
Po czym chica, uderza naszego bohatera prosto w pysk.
Odgrywając Ramiro, będziemy mieli do dyspozycji bardzo pokaźny arsenał broni i rozmaitych efekciarskich skoków czy uników. Wrogich gringos potraktujemy koktajlem Mołotowa, granatami oraz tak wyświechtanymi metodami jak strzał z rewolweru, obrzyna czy karabinu maszynowego. Autorzy wyraźnie inspirowali się Max Payne’m przy tworzeniu wszelkiej maści wyskoków. Naciskając lewy spust możemy wykonywać różne akrobacje, chociażby wbiegać na ścianę, by zrobić salto. Wszystko to następuje w zwolnionym tempie, a my możemy cały czas strzelać do przeciwników. Podobnie jest ze spowolnionym wyskokiem do przodu, który przecież był znakiem firmowym Maxa (a wcześniej filmu The Matrix). Ludzie z Deadline Studios doszli wyraźnie do wniosku, że jeśli coś jest dobre, to nie warto tego zmieniać i zaserwowali nam całą gamę „maxowych” sztuczek w wersji latynoamerykańskiej. Jakby tego było mało, to za wykonanie odpowiednio długiego combo (zastrzelenie jak największej ilość wrogów w jak najkrótszym czasie), otrzymujemy w nagrodę jedną z czterech technik specjalnych. Są to efektowne i niszczycielskie ataki, z których najsilniejszy jest Mariachi. Na krótki czas Ramiro chwyta dwa futerały i naparza z nich we wszystko, co się rusza. Interesująco wygląda też system celowania rodem ze strzelanin w stylu Virtua Cop. Gdy namierzymy delikwenta, pojawia się wokół niego czerwone kółko, które wskazuje, że cel jest już w naszym zasięgu. Można też oddać superdokładny strzał w głowę – wymaga to jednak sporej zręczności i weterani strzelanin mogą już teraz zacząć zacierać ręce.

Wypada też szerzej rozwinąć sprawę poruszania się po Los Toros. Autorzy dali nam do dyspozycji mapkę, na której z łatwością znajdziemy czekające na nas nowe zadania. Jako, że odległości są spore, możemy udać się na miejsce taksówką lub też pożyczyć sobie wóz metodą znaną z niemieckich żartów o zaradności naszego narodu. Co ciekawe, wcale nie musimy wyrzucać osoby od której auto „pożyczamy” i możemy wziąć ją na wycieczkę po mieście. Diabelskie, nieprawdaż? Jazda jest lekka, łatwa i przyjemna. Samochód jest podatny na uszkodzenia, a gdy nadwerężymy jego wytrzymałość, zacznie płonąć i eksploduje. Jeśli auto jest zbyt powolne, zawsze możemy przesiąść się na motocykl.