autor: Krzysztof Gonciarz
Dragonshard - przed premierą - Strona 2
Dragonshard zapowiadany jest jako połączenie RTS-a i cRPG-a. W przeciwieństwie jednak do wielu innych podobnie reklamowanych tytułów w tym istnienie obu warstw wydaje się być dobrze uzasadnione i daje nadzieję na wysoką grywalność.
Przeczytaj recenzję Dragonshard - recenzja gry
W erpegowo-erteesowym schemacie da się zauważyć wyraźne inspiracje Warcraftem 3. Ze strony autorów dochodzą jednak słuchy o innowacjach, które mogą wprowadzić do utartych stereotypów pewien powiew świeżości. Strategiczna część gry skupi się wokół naszego miasta, którym skuteczne zarządzanie będzie podstawowym warunkiem przetrwania. System zbierania surowców oparty zostanie na podatkach od mieszkańców (stąd też konieczne odpowiednie wyważenie ich ilości wcielanej do wojska) oraz „ręcznym” kolekcjonowaniu złota i wspomnianych już łusek przez naszych wysłanników w podziemiach.
Stawiane przez nas budynki (wspomnienia godny jest brak jakiegokolwiek drzewa technologicznego) oddziaływać będą na siebie nawzajem, tworząc różnorakie kombinacje jednostek. Jeśli na przykład umieścimy obok siebie koszary i rodzaj gildii magów, tworzone w obydwu konstrukcjach oddziały posiadać będą pewne charakterystyczne, oryginalne cechy (magowie – więcej HP, żołnierze – wyższą odporność na magię). Takie współdziałanie elementów wymusza na nas podejmowanie trudnych decyzji, nie możemy wszak zbudować „wszystkiego obok wszystkiego”. Ponadto miejsca na wznoszenie konstrukcji nie będziemy mieli do dyspozycji aż tyle, by pozwolić sobie na zaopatrzenie się we wszystkie rodzaje jednostek. Konieczna więc będzie analiza zachowań i strategii przeciwnika i dostosowanie się, względnie narzucenie mu naszych własnych zasad. Jeśli bowiem skupimy się na jednostkach używających magii, a przeciwnik udoskonali szkolenie oddziałów odpornych na nią, możemy liczyć na ostre baty. Taki system wzajemnego szachowania się brzmi obiecująco, być może w trakcie gry naprawdę zmuszeni zostaniemy do kombinowania, a nie tylko mechanistycznego powtarzania jednakowych czynności.
Część rozgrywki tocząca się w podziemiach stanowi równie elementarny element zwycięstwa. De facto nietrudno zauważyć (po screenach, filmikach i innych press-releasach), że aktualnie strona ta jest o wiele bardziej dopracowana, niźli zarządzanie miastem. Podziemia, do których wprowadzać będziemy bohaterów oraz specjalnie rekrutowane jednostki „poszukiwaczy przygód” (będące w istocie postaciami opisanymi właściwymi dla D&D statystykami), intrygują wizualnym bogactwem i różnorodnością dających się zauważyć motywów. Pułapki, bossowie, wszechobecne ruiny – wygląda to naprawdę ciekawie. Sprawdźcie tylko na screenach beholdera (obserwatora) i zwróćcie uwagę, że każde jego oko może indywidualnie dobierać cel ataku. Mniam. Autorzy twierdzą, że robią wszystko, by „rolplejowa” warstwa gry nie sprawiała wrażenie doczepionej na siłę. Otrzymywać będziemy questy od spotykanych tu i ówdzie NPC-ów, penetrować klasycznie RPG-owe dungeony przy użyciu jeszcze bardziej klasycznej drużyny – czegóż chcieć więcej? Oczywiście, dobrego wykonania. Takie założenia to ma każdy RPG. Trzymajmy kciuki, by udało się skutecznie dokonać tej ambitnej syntezy gatunków.
Wspólna historia D&D oraz gier komputerowych miała swoje wzloty i upadki. Każdy wielbiciel RPG miło przecież wspomina np. produkcje Black Isle Studios (może za wyjątkiem Neverwinter Nights, który pozostał wyraźnie w tyle za swoimi poprzednikami), które do dziś uchodzą za pod wieloma względami niedościgniony wzór cRPG. Chciałoby się wrócić do tak wykreowanych na ekranie komputera światów jeszcze raz. Niestety, takich wrażeń nam Dragonshard nie zapewni na pewno. Trudno jest oczekiwać takiej złożoności, zgodności z pisanymi zasadami D&D, rozbudowanego systemu questów i charakterystyk bohaterów. Jeśli chcemy się odnaleźć w produkcji Liquid Entertainment, czas zapomnieć o Forgotten Realms oraz stricte RPG-owej formule gry. Dostaniemy w łapy coś nowego, to pewne. Bądźmy jednak dobrej myśli, jako że u twórców widać wyraźne uzdolnienia koncepcyjne, co w dodatku poparte jest bardzo kuszącą oprawą graficzną (zachęcam do rzucenia okiem na filmiki reklamowe). Warto śledzić dalsze losy Dragonsharda. Pamiętajcie o nim.
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz