The Settlers: Dziedzictwo Królów - testujemy przed premierą - Strona 4
O „The Settlers: Heritage of Kings” napisano już wiele rzeczy. Starzy fani odsądzają nowych „Osadników” od czci i wiary, tymczasem najnowsza produkcja firmy Blue Byte zwyczajnie zachwyca...
Przeczytaj recenzję The Settlers: Dziedzictwo Królów - recenzja gry
Badania naukowe...
... są niezbędne, jeśli myślimy o bardziej zaawansowanych konstrukcjach w wiosce. Rozbudowa chat o nowe łóżka, o której wspomniałem powyżej, nie jest jedynym pozytywnym aspektem rozwoju technologicznego. Wydatki na naukę są konieczne, żeby móc stworzyć koszary, tartak, o innych budowlach nie wspominając.
Nowe technologie opracowujemy w szkole, korzystając z usług uczonych. Za każdy wynalazek należy zapłacić w postaci dużej liczby surowców, w późniejszej fazie również złotem. Czas potrzebny na zakończenie badań uzależniony jest od jego stopnia: początkowe wynalazki opracowywane są niezwykle szybko, później dłuży się to niemiłosiernie.
Wprowadzenie badań jako czynnika decydującego o rozwoju wioski podoba mi się najmniej spośród wszystkich nowości w The Settlers: Heritage of Kings. Moim zdaniem programiści z Blue Byte powinni zostawić graczowi wolną rękę w tworzeniu budynków, wymagając dodatkowych nakładów tylko w przypadku rozbudowy istniejących struktur.

Walka
Po kontakcie z oficjalnym demo nie jest dla nikogo żadną tajemnicą, że u podstaw działań wojennych w The Settlers: Heritage of Kings stoją bohaterowie. Są to jednostki znacznie skuteczniejsze w walce od zwykłych żołnierzy, na dodatek posiadają specjalne umiejętności, które można efektywnie wykorzystać podczas bitwy.
Zwykłe jednostki skupiane są wokół kapitanów, którym płacimy regularny żołd w zdobytej na podatkach walucie. Im większa armia, tym większe koszty jej utrzymania, dlatego należy wziąć pod rozwagę ambicje stworzenia hordy rycerzy, zdolnej „położyć” nawet najliczniejszy regiment przeciwnika – lepiej skorzystać z podpowiedzi programu i używać jednostek adekwatnych do celu, np. włócznicy świetnie radzą sobie z kawalerią, ale padają potokiem pod mieczami piechurów. Warto zaznaczyć, że nasi wojownicy nie wymagają zakwaterowania oraz jadła. To drugi obok sług wyjątek, w którym nie musimy martwić się o zaspokajanie podstawowych potrzeb podwładnych.
Fanów poprzednich odsłon serii z pewnością zasmuci fakt, że potyczki z wrogiem sprowadziły się do standardów znanych z innych RTS-ów. W późniejszych etapach wróg atakuje często i to w sporych grupach, dlatego trzeba poświęcić mnóstwo wysiłku, aby sprostać zagrożeniu. Eksploatując otrzymaną wersję gry nie zauważyłem wybijającej się ponad przeciętność inteligencji komputerowego przeciwnika. Wręcz przeciwnie – wróg atakuje, co popadnie, nie przejmując się strategicznymi dla prawidłowego funkcjonowania wioski budynkami. Miejmy nadzieję, że w pełnej odsłonie programu będzie pod tym względem zdecydowanie lepiej, chyba że kwestia walki jak zwykle zostanie potraktowana „Osadnikach” po macoszemu.